RozdziaĹ 1: Status spoĹeczny, talent i lekkie rozgoryczenie
– Ranta, nie odchodĹş za daleko! – ostrzegĹ go Haruhiro.
W tym samym czasie dostaĹ siÄ za plecy brygadzisty, z ktĂłrym ciosy wymieniaĹ Moguzo, wyczekujÄ
c, aĹź ten siÄ odsĹoni.
W ogĂłle nie pilnuje tyĹĂłw. CiÄ
gle wystawia siÄ na atak.
Przed chwilÄ
. Teraz znowu. Uda nam siÄ.
Kobold wymachiwaĹ ogonem i byĹ niesamowicie zrÄczny, lecz Haruhiro zdÄ
ĹźyĹ juĹź poznaÄ schemat jego ruchĂłw. WiedziaĹ jak bÄdzie blokowaĹ konkretne ataki Moguzo, a takĹźe co prawdopodobnie zrobi zaraz po nich. ByĹ pewny, Ĺźe moĹźe go wykoĹczyÄ DĹşgniÄciem od TyĹu albo PajÄ
kiem.
Pomimo tego nie zbliĹźaĹ siÄ jednak do przeciwnika. Nie o to chodziĹo.
CzekaĹ na coĹ innego.
ZobaczÄ jÄ
? zastanawiaĹ siÄ. —TÄ liniÄ.
MglistÄ
, niewyraĹşnÄ
, lekko bĹyszczÄ
cÄ
.
Gdyby tylko mĂłgĹ jÄ
zobaczyÄ.
– Linia, ktĂłrÄ
widziaĹeĹ, jest czymĹ, co kaĹźdy z jakimĹ doĹwiadczeniem zobaczy raz czy dwa⌠a raczej poczuje. Tak chyba najĹatwiej to opisaÄ – powiedziaĹa mu Barbara-sensei z gildii zĹodziei. – Czasami jÄ
widzÄ, czasami nie. To nie jest coĹ, co dostrzeĹźesz po prostu siÄ skupiajÄ
c.
– To nie jest zĹy znak – dodaĹa.
– Jednak nie zrozum mnie Ĺşle. To nic nadzwyczajnego. – UpewniĹa siÄ, by to do niego dotarĹo.
To coĹ, co kaĹźdy z jakimĹ doĹwiadczeniem zobaczy raz czy dwa. Jednak Haruhiro widziaĹ to wielokrotnie. Nawet wtedy gdy pokonaĹ Plamy Ĺmierci—Nie, wtedy linia ta byĹa czystsza, bardziej wyraĹşna. Gdyby jej wtedy nie poczuĹ, nie miaĹby Ĺźadnych szans. Ten olbrzymi kobold zrzuciĹby chĹopaka i dogoniĹ resztÄ druĹźyny.
Gdyby tak siÄ staĹo, byĹyby pewnie jakieĹ ofiary. KtoĹ mĂłgĹby zginÄ
Ä.
Haruhiro zostaĹ⌠Nie, oni wszyscy zostali uratowani dziÄki temu.
Co jeĹli byĹ to zwykĹy przypadek, Ĺźe jÄ
zobaczyĹ? W odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie? ZrzÄ
dzenie losu?
ZnaczyĹoby to, Ĺźe miaĹ olbrzymie szczÄĹcie. KoĹo fortuny byĹo po jego stronie. Gdyby nie to wszyscy mogliby byÄ teraz martwi.
Nie chcÄ myĹleÄ, Ĺźe to byĹ tylko fart…ale jeĹliâŚ?
Haruhiro nie miaĹ zielonego pojÄcia, co o tym myĹleÄ. WiedziaĹ jednak, Ĺźe zdolnoĹÄ do ujrzenia ĹwiecÄ
cej smugi moĹźe mu tylko pomĂłc. ChciaĹ jÄ
zobaczyÄ.
JeĹli to moĹźliwe chciaĹbym kontrolowaÄ to, kiedy jÄ
widzÄ.
Jakkolwiek, kiedykolwiek… gdybym mĂłgĹ jÄ
wykryÄ na zawoĹanie⌠ByÄ moĹźe w jakiĹ sposĂłb staĹbym siÄ niepokonanyâŚ?
To nie to, Ĺźe chcÄ byÄ niepokonany, nie o to chodzi. Ale jeĹli mogÄ staÄ siÄ silniejszy, zyskaÄ moc, ktĂłra da mi tÄ
decydujÄ
cÄ
przewagÄ w walce, kiedy tylko jej potrzebujÄâŚ
– DziÄkiâŚ! – UsĹyszaĹ nieopodal.
Gdy Haruhiro myĹlaĹ o linii, linii i tylko o linii, Moguzo uĹźyĹ CiÄcia DziÄkczynnego, szerzej znanego jako SzaleĹczy Atak, do wyprowadzenia ciosu w przeciwnika z caĹych siĹ, jakie mĂłgĹ w sobie tylko wykrzesaÄ. Ostrze jego broni zagĹÄbiĹo siÄ na prawie 20 centymetrĂłw w ramieniu kobolda. Kolczuga w niczym tu nie pomogĹa.
MoĹźna podziwiaÄ jego brutalnÄ
, surowÄ
siĹÄ, pomyĹlaĹ. Ale nie tylko to. Ten miecz.
Jego ostrze, Siekacz.
Po grupowej naradzie, ostatecznie zgodzili siÄ na nazwÄ zaproponowanÄ
przez RantÄ.
MiaĹ jedynie 120 centymetrĂłw, wiÄc nie byĹ wyjÄ
tkowo dĹugi, lecz byĹ za to dosyÄ gruby. ChoÄ miaĹ jelec, wyglÄ
daĹ niczym olbrzymi nóş do krojenia miÄsa.
Plamy Ĺmierci zostawiĹ go po sobie. Jestem pod wraĹźeniem, Ĺźe potrafi nim tak dobrze wĹadaÄ.
– HmpfâŚ! – Kopniakiem przewrĂłciĹ przeciwnika na ziemiÄ. Nie tracÄ
c nawet sekundy, spuĹciĹ Siekacza prosto na gĹowÄ kobolda, z ktĂłrej wydobyĹ siÄ jedynie gĹuchy odgĹos. – NastÄpnyâŚ!
JakoĹ czujÄ, Ĺźe mogÄ na nim polegaÄ.
Gdy tak byĹ zajÄty podziwianiem MoguzoâŚ
– Haru! – krzyknÄĹa Merry.
– Co?! Co-coâŚ?! – wydukaĹ.
– Co masz na myĹli przez swoje âcoâŚ?!â – odpowiedziaĹ Ranta.
Nie chcÄ sĹyszeÄ tego od ciebie, ale cóş, chyba sobie zasĹuĹźyĹem.
Na polowanie udawali siÄ na trzeci poziom Kopalni Cyrene, ktĂłry jest dzielnicÄ
mieszkaniowÄ
dla koboldzkich robotnikĂłw. Ich gĹĂłwnym celem staĹy siÄ starsze osobniki – brygadziĹci. WartoĹÄ talizmanĂłw, ktĂłre mieli przy sobie, to byĹa zwykĹa ruletka, lecz niektĂłre potrafiĹy osiÄ
gnÄ
Ä wysokÄ
cenÄ. Dodatkowo nie musieli przejmowaÄ siÄ juĹź Plamami Ĺmierci, wiÄc nie byĹo tutaj zbyt wielkiego zagroĹźenia. Teren ten staĹ siÄ idealnym miejscem na zapewnienie grupie staĹego ĹşrĂłdĹa przychodu.
Pomimo tego, byĹa to twierdza koboldĂłw, wrogiej rasy, wiÄc nie moĹźna byĹo czuÄ siÄ caĹkowicie bezpiecznym. Tak naprawdÄ kaĹźde chwilowe opuszczenie gardy mogĹo wiÄ
zaÄ siÄ ze sĹonÄ
zapĹatÄ
.
Moguzo zdjÄ
Ĺ brygadzistÄ, wiÄc zostaĹo jedynie dwĂłch stronnikĂłw. Ranta zajmowaĹ siÄ jednym z nich, zaĹ Yume i Merry walczyĹy z drugim. Skoro najtrudniejszy przeciwnik juĹź padĹ, moĹźna by pomyĹleÄ, Ĺźe zwyciÄstwo przyjdzie Ĺatwo. Niestety Ĺwiat dziaĹa w taki sposĂłb, by wnet ostudziÄ takie pĹonne nadzieje.
W ich stronÄ z zawrotnÄ
prÄdkoĹciÄ
zbliĹźaĹ siÄ kolejny starszy, w towarzystwie trzech sĹugusĂłw.
– SzĂłstka⌠– wyszeptaĹ Haruhiro, wykonujÄ
c w gĹowie szybkie dodawanie, by w tym samym momencie usĹyszeÄ âDziÄkiâŚ!â Moguzo, ktĂłry roztrzaskaĹ kobolda, z ktĂłrym walczyĹy jeszcze przed chwilÄ
dziewczyny.
– …Ach, piÄ
tka – dopowiedziaĹ po chwili.
– O Ĺźesz tyâŚ! – wrzasnÄ
Ĺ Ranta.
SkrzyĹźowaĹ miecze ze swoim przeciwnikiem, a przynajmniej takie byĹo pierwsze wraĹźenie. Po chwili odepchnÄ
Ĺ go jednak z gĹoĹnym szczÄkiem.
To jego nowa umiejÄtnoĹÄ bojowa – Odrzut. Gdy przeciwnik siÄ zbliĹźy, uĹźywa klingi, by go odepchnÄ
Ä i zwiÄkszyÄ miÄdzy nimi dystans. To raczej prosty trik. BiorÄ
c pod uwagÄ jego osobowoĹÄ jestem nieco zdumiony, Ĺźe postanowiĹ jÄ
przyswoiÄ. ZestawiajÄ
c jÄ
z innymi umiejÄtnoĹciami, moĹźe tworzyÄ efektywne kombinacje.
– Gniew! – wrzasnÄ
Ĺ.
Gdy tylko wrĂłg znalazĹ siÄ poza zasiÄgiem, Ranta doskoczyĹ do niego i dĹşgnÄ
Ĺ go prosto w gardziel.
Jestem sobÄ
zawiedziony. W tamtym momencie, przez krĂłtkÄ
chwilÄ, Haruhiro uznaĹ RantÄ za kozackiego.
Nie nauczyĹ siÄ tylko nowej umiejÄtnoĹci; ze wzglÄdu na to, Ĺźe nie jest w stanie juĹź dĹuĹźej uĹźywaÄ swojego ukochanego heĹmu garnczkowego, nabyĹ nowy, z przyĹbicÄ
zwany basinetem. MoĹźe i z drugiej rÄki i trochÄ zmatowiaĹy, lecz pewnie doszedĹ do durnego wniosku, Ĺźe wpasuje siÄ w styl takiego mrocznego rycerza jak on. Jednak muszÄ przyznaÄ, Ĺźe na swĂłj sposĂłb udaĹo mu siÄ to, a nawet mogÄ to uznaÄ za caĹkiem odlotowy pomysĹ.
– …Chwila, zostaĹa czwĂłrka! – Haruhiro pospieszyĹ siÄ z wydawaniem rozkazĂłw. Teoretycznie byĹ przecieĹź liderem. – Moguzo, zajmij siÄ starszym! Ranta, jeden z sĹugusĂłw jest twĂłj! PozbÄ
dĹş siÄ go jak najszybciej! PozostaĹÄ
dwĂłjkÄ
na razie zajmiemy siÄ razem z YumeâŚ!
Z okrzykiem na ustach Moguzo zaszarĹźowaĹ w kierunku swojego przeciwnika, krzyĹźujÄ
c z nim ostrza. UĹźyĹ Natarcia, by zmusiÄ go do wycofania siÄ, a potem naciskaĹ, naciskaĹ i ciÄ
gle naciskaĹ.
– ZawiĹÄâŚ! – Ranta skoczyĹ na jednego z robotnikĂłw. Ten uniknÄ
Ĺ pierwszego ciÄcia, lecz z kaĹźdym kolejnym atakiem zmuszony byĹ coraz szybciej odskakiwaÄ.
Kolejny wbiegĹ prosto na Yume i zamachnÄ
Ĺ siÄ swojÄ
ĹopatÄ
, lecz dziewczyna wydaĹa z siebie jedynie koci pisk i saltem w tyĹ uniknÄĹa zagroĹźenia.
To Salto Ĺasicy, ktĂłrego niedawno siÄ nauczyĹa. UmiejÄtnoĹÄ do walki z maczetÄ
. Lecz szczerze powiedziawszy nie sÄ
dzÄ, by byĹa bezpoĹrednio powiÄ
zana z uĹźywaniem tej broni.
Gdy kobold prĂłbowaĹ ocknÄ
Ä siÄ ze zdumienia, Yume wykorzystaĹa to i skrĂłciĹa dystans. WyprowadziĹa kombinacjÄ Karczowania i CiÄcia KrzyĹźowego, przez co jej przeciwnik zaczÄ
Ĺ sĹabnÄ
Ä.
– Hej, ja teĹź coĹ potrafiÄ! – zawoĹaĹ Haruhiro.
Tak naprawdÄ nie chciaĹ siÄ przechwalaÄ ani nic takiego, a dodatkowo bezpoĹrednia walka nie jest specjalnoĹciÄ
zĹodzieja. Ostatni z bandy brygadzisty ruszyĹ na niego z ĹopatÄ
w rÄku. ByĹa w peĹni wykonana z metalu, wiÄc dziÄki wytrzymaĹoĹci mogĹa sĹuĹźyÄ zarĂłwno do walki, jak i do kopania dziur w ziemi. SparowaĹ cios sztyletem.
OdepchniÄcie.
OdepchniÄcie.
OdepchniÄcie.
OdepchniÄcie byĹo przede wszystkim umiejÄtnoĹciÄ
obronnÄ
, lecz gdy tylko nadarzyĹa siÄ okazja, mogĹa byÄ takĹźe uĹźyta w zupeĹnie inny sposĂłb.
Gdy przeciwnik mocniej siÄ zamachnÄ
Ĺ, Haruhiro uniknÄ
Ĺ ciosu z premedytacjÄ
nie uĹźywajÄ
c tej techniki. Kobold musiaĹ wyczuÄ zagroĹźenie, poniewaĹź szybko cofnÄ
Ĺ swojÄ
ĹopatÄ, uĹźywajÄ
c od teraz mniej zamaszystych ciosĂłw. SkupiĹ siÄ na zwinnoĹci, zamiast na sile.
– NghâŚ!
UĹźyĹ OdepchniÄcia z wystarczajÄ
cÄ
siĹÄ
, by odepchnÄ
Ä broĹ przeciwnika od jego ciaĹa.
ByĹ teraz caĹy odsĹoniÄty.
Haruhiro bĹyskawicznie zbliĹźyĹ siÄ, chwytajÄ
c prawe ramiÄ przeciwnika swojÄ
lewÄ
dĹoniÄ
i prawÄ
rÄkÄ
.
Kobold skomlaĹ z bĂłlu, gdy jego ĹokieÄ zostaĹ wygiÄty z caĹych siĹ przez chĹopaka, a nastÄpnie zostaĹ podciÄty i przewrĂłcony na glebÄ.
ByĹa to umiejÄtnoĹÄ, ktĂłrÄ
nauczyĹa go Barbara-sensei⌠a raczej jego ciaĹo samo doĹwiadczyĹo wiele razy jego skutkĂłw – jak zawsze. Areszt.
Fajnie, Ĺźe siÄ udaĹo, ale nie jest to zbyt efektowne.
NadepnÄ
Ĺ na szczÄkÄ leĹźÄ
cego przeciwnika, tym samym przemieszczajÄ
c jÄ
. Koboldy miaĹy gĹowy podobne do psĂłw, wiÄc siĹa ich zgryzu byĹa doĹÄ duĹźa, lecz ich szczÄki same w sobie nie byĹy zbyt wytrzymaĹe. Ĺatwo byĹo je uszkodziÄ ciosami dochodzÄ
cymi z boku. SĹugus zemdlaĹ lub byĹ na skraju.
– Ohm, rel, ect, palam, darsh! – ĹťywioĹak cienia przypominajÄ
cy masÄ czarnych wodorostĂłw wystrzeliĹ z koĹcĂłwki laski Shihoru, lecÄ
c do przodu spiralnÄ
ĹcieĹźkÄ
. – Yume!
– AjÄ! – pisnÄĹa dziewczyna, w ostatniej chwili uchylajÄ
c siÄ przed ĹźywioĹakiem, ktĂłry przelatujÄ
c nad niÄ
uderzyĹ w kobolda. CieĹ dostaĹ siÄ do ciaĹa przeciwnika przez nos i uszy, unieruchamiajÄ
c go.Â
DezorientujÄ
cy ĹźywioĹak, Kompleks Cienia.
Pomimo wyraĹźenia chÄci do posiadania wiÄkszej siĹy ognia, Shihoru nauczyĹa siÄ nowego czaru Magii Darsh, ktĂłry to oddziaĹywaĹ na mĂłzg celu i powodowaĹ u niego dezorientacjÄ. ByĹ nieco podobny do Sennego Cienia, ktĂłry wywoĹywaĹ stan gĹÄbokiego snu u przeciwnika. JednakĹźe Kompleks dziaĹaĹ takĹźe na wrogĂłw, ktĂłrzy byli na to przygotowani lub byli pod wpĹywem duĹźych emocji. ByĹ to wybĂłr, ktĂłrego siÄ po niej spodziewaĹ i byĹ na swĂłj sposĂłb bardzo uĹźyteczny.
Pomimo Ĺźe Yume byĹa zaraz przed nim, kobold odrzuciĹ swojÄ
ĹopatÄ i chwyciĹ siÄ za gĹowÄ.
– Miau, miau, miau, miau, miau! – Dziewczyna z doĹÄ osobliwÄ
furiÄ
zaczÄĹa wyprowadzaÄ ciosy. Przeciwnik zdawaĹ siÄ to zauwaĹźyÄ, lecz juĹź byĹo za późno. W tym momencie byĹ juĹź tak okaleczony, Ĺźe nie miaĹ szans na odwrĂłcenie wyniku tej walki.
– TyâŚ! – Ranta uĹźywaĹ Odrzutu, by oddaliÄ swojego przeciwnika i wykoĹczyÄ go Gniewem. Ostatnimi czasy bardzo czÄsto stosowaĹ to poĹÄ
czenie.
– UchâŚ!Â
Czy Moguzo ma problem ze starszym? Nie, to nie to.
WĹaĹnie w tym momencie kobold trafiĹ w lewe ramiÄ Moguzo, lecz ten najwyraĹşniej mu na to pozwoliĹ. JakiĹ czas temu kupiĹ sobie dosyÄ kosztowne, uĹźywane naramienniki i pas ochronny, a nastÄpnie zapĹaciĹ pĹatnerzowi, by ten dopasowaĹ je do jego postury. NauczyĹ siÄ teĹź jednej umiejÄtnoĹci zwiÄ
zanej z ciÄĹźszym rynsztunkiem.
Miecz starszego odbiĹ siÄ ze szczÄkiem od zbroi. Nie byĹ to jednak zwykĹy odrzut.
Stalowy Pancerz.
Nie bÄdÄ
c wojownikiem, Haruhiro ciÄĹźko byĹo pojÄ
Ä dziaĹanie tej umiejÄtnoĹci, lecz podobno odpychaĹa one ataki przeciwnikĂłw za pomocÄ
obronnego uzbrojenia oraz konkretnych metod stosowania siĹy.
Nawiasem mĂłwiÄ
c byli takĹźe pod dziaĹaniem nowego czaru magii ĹwiatĹa stosowanej przez Merry. âOpatrznoĹÄâ wspomagaĹa ich zdolnoĹci fizyczne, odpornoĹÄ, a takĹźe wydolnoĹÄ organizmu do gojenia ran. Pod wpĹywem zaklÄcia mogĹo byÄ maksymalnie szeĹÄ osĂłb na okres trzydziestu minut. ByÄ moĹźe ta liczba miaĹa coĹ wspĂłlnego z heksagramem – symbolem boga ĹwiatĹa – Lumiarisa. Po inkantacji na ich lewych nadgarstkach pojawiaĹ siÄ ten ĹwiecÄ
cy symbol, a ich ciaĹa wyraĹşnie traciĹy na wadze, a do tego wydawaĹy siÄ byÄ w najlepszej moĹźliwej formie fizycznej.
To wĹaĹnie to w pewnym stopniu umoĹźliwiĹo Moguzo kolejny, popisowy ruch.
Nic innego niĹźâŚ
– DziÄkiâŚ!
StaĹo siÄ to niezmiennÄ
czÄĹciÄ
ich walk. CiÄcie DziÄkczynne wykonane z mocÄ
i rĂłwnowagÄ
.
Po odbiciu ostrza i utracie rĂłwnowagi, na bark kobolda, niczym meteor, spadĹ Siekacz. ByĹa to nadwyraz podobna scena do tej, w ktĂłrej zginÄ
Ĺ poprzedni starszy.
MoĹźe na takiego nie wyglÄ
da, ale jest dosyÄ sprytny, a do tego nie prĂłbuje chojrakowaÄ albo wymyĹlaÄ jakieĹ zagrywki czy triki jak Ranta. Jest bezpoĹredni, w dobrym tego sĹowa znaczeniu. Skupia siÄ na podstawach, a powtarzajÄ
c je w nieskoĹczonoĹÄ opanowuje je do perfekcji—chwalÄ
c go tak, moĹźe trochÄ przesadzam, ale jego CiÄcie DziÄkczynne staje siÄ powoli iĹcie zabĂłjczym ruchem.
OczywiĹcie nie moĹźna zapomnieÄ o sile, nienagannej technice, a takĹźe jakoĹci jego broni, plus, jestem pewien, Ĺźe ma Ĺwietne wyczucie czasu. CiÄcie DziÄkczynne zawsze jest wyprowadzane w idealnym momencie. DĹonie same skĹadajÄ
siÄ do klaskania. MoĹźe powinienem to zrobiÄ.
Gdy Haruhiro tak bujaĹ w obĹokach, Ranta zakradĹ siÄ od tyĹu do przeciwnika, z ktĂłrym walczyĹa Yume, i brutalnie go wykoĹczyĹ.
– O tak! Moje viceâŚ! UahahahahaâŚ!
– EjĹźe! Co robisz? Yume mogĹa zaĹatwiÄ go sama!
– Co? ChciaĹaĹ sama go zabiÄ? Hah! MoĹźe i masz maĹe cycki, ale jesteĹ wilkiem ĹaknÄ
cym krwi, wiesz o tym? MoĹźe nawrĂłcisz siÄ i zaczniesz czciÄ Lorda Skullhella tak ja jak? Co?
– Nie-e, bez szans. Yume jest ĹowcÄ
i kocha swojego biaĹego boga Elhitka. Yume tylko myĹli, Ĺźe skoro walczyĹa z tym kobusiem w sĹonecznym pojedynku, mogĹoby tak zostaÄ do koĹca! I nie mĂłw o moich piersiach, Ĺźe sÄ
maĹe!
– …Yume, âsolowy pojedynekâ – Haruhiro poprawiĹ jÄ
, bo nie potrafiĹ siÄ przed tym powstrzymaÄ, ale jak zawsze zostaĹ caĹkowicie zignorowany.
– To tylko potwierdza, Ĺźe dziewczyny z maĹymi cyckami nie potrafiÄ
niczego zrobiÄ! JeĹli ci to przeszkadza, musisz je powiÄkszyÄ! – szydziĹ z dziewczyny.
– Tak mĂłwisz, ale Yume nie wie jak je powiÄkszyÄ!
– Co?! Robisz tak⌠– PokazaĹ ruchy wskazujÄ
ca na macanie swojej klatki piersiowej.
– To napastowanie seksualne⌠– Shihoru spojrzaĹa na niego z pogardÄ
, wyjÄ
tkowo niewyobraĹźalnÄ
pogardÄ
.
– JesteĹ okropny – westchnÄĹa lekko Merry.
– No jasne! – WyprostowaĹ siÄ. – MogÄ byÄ drÄczycielem! MogÄ byÄ okropny! No dawajcie! Nie myĹlcie sobie, Ĺźe wycofam siÄ po takim czymĹ! JeĹli bÄdziecie mnie tak nazywaÄ, to ja z peĹnÄ
dumÄ
stanÄ siÄ okropnym krĂłlem seksualnych drÄczycieli!
– Hmmm. – Yume zaczÄĹa naĹladowaÄ uciskanie piersi, a raczej zaczÄĹa je naprawdÄ uciskaÄ. – JeĹli Yume bÄdzie tak robiÄ, to urosnÄ
wiÄksze? JeĹli to tyle, to przecieĹź nie takie trudne?
– Tfu! – Moguzo wypluĹ to, co akurat miaĹ w ustach.
– Y-Yume⌠– Shihoru zĹapaĹa za ramiÄ, by jÄ
powstrzymaÄ. – Nie sÄ
dzÄ, Ĺźe powinnaĹ to robiÄ przed innymiâŚ
– Co? To dziaĹa lepiej, jeĹli Yume bÄdzie robiÄ to w samotnoĹci?
– Nie, uh⌠To nie o to chodziâŚ
Ranta zaĹmiaĹ siÄ szyderczo.
– Twoje ĹźaĹoĹnie maĹe cycki nie sÄ
wystarczajÄ
co duĹźe, by je uciskaÄ, wiÄc nie musisz siÄ tym martwiÄ. Ahaha!
– Ech! Ranta, idioto! – zawyĹa dziewczyna.
– Nie jestem idiotÄ
! Jestem okropnym krĂłlem seksualnych drÄczycieli! ĹwieĹźo koronowanym! KlÄkajcie przede mnÄ
!
– WeĹş na wstrzymanie, Ranta⌠– wymamrotaĹ Haruhiro.
ChĹopak zaczÄ
Ĺ sprawdzaÄ zwĹoki pokonanych. Ich ekwipunek i inne rzeczy nie byĹy warte tyle, by targaÄ je ze sobÄ
, wiÄc zebraĹ jedynie talizmany.
Gdy kucaĹ przy jednym ze sĹugusĂłw, Ranta przebiegĹ obok niego i szybko wyrwaĹ zĹoty kolczyk do nosa z ciaĹa kobolda znajdujÄ
cego siÄ nieopodal.
No serio, to wĹaĹnie przez tÄ twojÄ
ordynarnoĹÄ nikt ciÄ nie lubi. No cóş, przez to i przez wiele innych rzeczy. W sumie to nie lubiÄ
w tobie niczego.
– Co? JakiĹ problem? – Ranta gapiĹ siÄ na Haruhiro. – Zaraz bÄdziesz na coĹ narzekaĹ?
– …W sumie to nie.
– Ale ja tak.
– Co?
– Chodzi o ciebie. – PodrzuciĹ kolczyk swoim kciukiem i zrÄcznie chwyciĹ go w dĹoĹ. – ChĹopie, myĹlÄ Ĺźe jesteĹ w bĹÄdzie.
– W bĹÄdzie? CoâŚ? O co ci chodzi?
– To moĹźe inaczej. Mam nadziejÄ, Ĺźe nie chcesz zgrywaÄ bohatera ani nic w tym stylu, co?
– Bohatera? – zapytaĹ zdziwiony.
Skoro mĂłwiĹ to Ranta, musiaĹ byÄ to jakiĹ bezsens. Tak poczÄ
tkowo pomyĹlaĹ. Jednak gdy przeanalizowaĹ te sĹowa, poczuĹ ciÄĹźar opadajÄ
cy na dno jego ĹźoĹÄ
dka.
Bohater.
Nie jestem bohaterem.
Nawet nigdy o tym nie myĹlaĹem. Nie myĹlaĹem—aleâŚ
NaprawdÄ nie chcÄ nim byÄ, ani trochÄ. Po prostuâŚ
Po prostu—co?
– WczeĹniej⌠– powiedziaĹ Ranta, ĹciszajÄ
c gĹos. Nie chciaĹ, by ktoĹ go usĹyszaĹ. CzyĹźby staraĹ siÄ byÄ taktowny? âTenâ Ranta? – …sposĂłb w jaki siÄ poruszaĹeĹ byĹ dziwny.
– …Nie, wcale Ĺźe nie.
– Daj spokĂłj, stary. To byĹo dziwne. JeĹli miaĹbym ciÄ
gnÄ
Ä to dalej powiedziaĹbym, Ĺźe tylko ty zachowywaĹeĹ siÄ tak dziwnie. Tak jakbyĹ ruszaĹ siÄ w zwolnionym tempie. Nie, moĹźe to nie to. To nie do koĹca tak. ChociaĹź moĹźe. Cóş, nie ma to znaczenia. Wiem o co ci chodziĹo. PrĂłbowaĹeĹ zaĹatwiÄ je jednym ciosem, prawda?
Haruhiro tylko lekko wzruszyĹ ramionami, nie odpowiadajÄ
c na to pytanie. StaraĹ siÄ jak najmocniej zachowaÄ kamiennÄ
twarz, ale w Ĺrodku caĹy siÄ pociĹ, bo Loczek trafiĹ w samo sedno.
Ale to przecieĹź Ranta. Jakim cudem to odkryĹ?
– To do ciebie niepodobne, wiesz o tym? Hmm? PowinieneĹ znaÄ swoje miejsce w szeregu. Dobra? – PacnÄ
Ĺ go po ramieniu.
MiaĹ przeogromnÄ
chÄÄ, by go uderzyÄ, ale powstrzymaĹ siÄ.
Nawet gdybym ci powiedziaĹ, nie ma to znaczenia. ZrozumiaĹbyĹ? Ty, Ranta? Nie sÄ
dzÄ.
Prawdopodobnie nie pojÄ
Ĺby tego, co czuje Haruhiro.
Niemal zginÄ
Ĺ. ChciaĹ oddaÄ swoje Ĺźycie, by jego towarzysze uciekli.
Co prawda nic im siÄ nie staĹo, a on nie musiaĹ siÄ poĹwiÄcaÄ. Do tego udaĹo mu siÄ zabiÄ Plamy Ĺmierci. Wszystko poszĹo Ĺwietnie.
Rezultat byĹ wyĹmienity, ale nie mĂłgĹ po prostu powiedzieÄ âwszystko dobre, co siÄ dobrze koĹczyâ.
Koniec koĹcĂłw po prostu miaĹ farta.
Gdyby nie zobaczyĹ wtedy tej linii, nie miaĹby Ĺźadnych szans z przeroĹniÄtym koboldem.
Ale jÄ
zobaczyĹem, wiÄc co w tym zĹego? Nie powinienem tak beztrosko do tego podchodziÄ.
JeĹli ponownie znajdzie siÄ w takiej sytuacji, znowu wszystko zostawi w rÄkach przeznaczenia?
Nie mĂłgĹby tak. WiÄc co moĹźe z tym zrobiÄ?
ByĹy dwie opcje.
PierwszÄ
jest unikanie sytuacji, w ktĂłrych ryzykowaliby Ĺźyciem. OczywiĹcie zamierzaĹ byÄ ostroĹźny, by do tego nie dopuĹciÄ.
Jednak byĹa teĹź druga opcja: nie zawierzaÄ losowi. Musi jedynie sprawiÄ, by linia byĹa widoczna caĹy czas.
Ale to tak nie dziaĹa. Nawet Barbara-sensei powiedziaĹa: âCzasami jÄ
widzÄ, czasami nie. To nie coĹ, co moĹźesz zobaczyÄ po prostu siÄ skupiajÄ
câ. Jest zbyt niepewne. BĹÄdem jest myĹlenie, Ĺźe moĹźna na tym polegaÄ. Wiem to.
Ale moĹźe, przeszĹa przez gĹowÄ Haruhiro taka myĹl, byÄ moĹźe nie byĹ to wcale fuks. MoĹźe mam jakiĹ talent.
—Gdybym miaĹ, byĹoby fajnie.
– Haru?
– Co?
Gdy spojrzaĹ w gĂłrÄ, zobaczyĹ twarz Merry, ktĂłra kucnÄĹa obok niego.
– C-co? C-coĹ siÄ staĹoâŚ? – zapytaĹ.
– To ja powinnam o to zapytaÄ – odpowiedziaĹa, ĹmiejÄ
c siÄ lekko. – CzymĹ siÄ zamartwiasz?
– NieâŚ
Gdyby nie byĹ to trzeci poziom Kopalni Cyrene, gdyby byĹ tylko z Merry, czy otworzyĹby siÄ i powiedziaĹ jej prawdÄ?
MoĹźliwe, Ĺźe nawet wtedy by tego nie zrobiĹ.
– Nic takiego – powiedziaĹ.
– Rozumiem. To dobrze.
Po jej twarzy byĹo widaÄ, Ĺźe wcale tak nie sÄ
dziĹa. PoczuĹ tÄpy bĂłl w klatce piersiowej, tak jakby zrobiĹ wĹaĹnie coĹ zĹego.
To trochÄ nie fair, wiesz o tym. To wszystko.