Rozdział 1: Status społeczny, talent i lekkie rozgoryczenie


Rozdział 1: Status społeczny, talent i lekkie rozgoryczenie

 

 


– Ranta, nie odchodĹş za daleko! – ostrzegł go Haruhiro.


W tym samym czasie dostał się za plecy brygadzisty, z ktĂłrym ciosy wymieniał Moguzo, wyczekując, aĹź ten się odsłoni.


W ogĂłle nie pilnuje tyłów. Ciągle wystawia się na atak.


Przed chwilą. Teraz znowu. Uda nam się.


Kobold wymachiwał ogonem i był niesamowicie zręczny, lecz Haruhiro zdążył juĹź poznać schemat jego ruchĂłw. Wiedział jak będzie blokował konkretne ataki Moguzo, a takĹźe co prawdopodobnie zrobi zaraz po nich. Był pewny, Ĺźe moĹźe go wykończyć DĹşgnięciem od Tyłu albo Pająkiem.


Pomimo tego nie zbliĹźał się jednak do przeciwnika. Nie o to chodziło.


Czekał na coś innego.


Zobaczę ją?
zastanawiał się. —Tę linię.


Mglistą, niewyraźną, lekko błyszczącą.


Gdyby tylko mĂłgł ją zobaczyć.


– Linia, ktĂłrą widziałeś, jest czymś, co kaĹźdy z jakimś doświadczeniem zobaczy raz czy dwa… a raczej poczuje. Tak chyba najłatwiej to opisać – powiedziała mu Barbara-sensei z gildii złodziei. – Czasami ją widzę, czasami nie. To nie jest coś, co dostrzeĹźesz po prostu się skupiając.


– To nie jest zły znak – dodała.


– Jednak nie zrozum mnie Ĺşle. To nic nadzwyczajnego. – Upewniła się, by to do niego dotarło.


To coś, co kaĹźdy z jakimś doświadczeniem zobaczy raz czy dwa. Jednak Haruhiro widział to wielokrotnie. Nawet wtedy gdy pokonał Plamy Śmierci—Nie, wtedy linia ta była czystsza, bardziej wyraĹşna. Gdyby jej wtedy nie poczuł, nie miałby Ĺźadnych szans. Ten olbrzymi kobold zrzuciłby chłopaka i dogonił resztę druĹźyny.


Gdyby tak się stało, byłyby pewnie jakieś ofiary. Ktoś mĂłgłby zginąć.


Haruhiro został… Nie, oni wszyscy zostali uratowani dzięki temu.


Co jeśli był to zwykły przypadek, Ĺźe ją zobaczył? W odpowiednim miejscu i odpowiednim czasie? Zrządzenie losu?


Znaczyłoby to, Ĺźe miał olbrzymie szczęście. Koło fortuny było po jego stronie. Gdyby nie to wszyscy mogliby być teraz martwi.


Nie chcę myśleć, Ĺźe to był tylko fart…ale jeśli…?


Haruhiro nie miał zielonego pojęcia, co o tym myśleć. Wiedział jednak, Ĺźe zdolność do ujrzenia świecącej smugi moĹźe mu tylko pomĂłc. Chciał ją zobaczyć.


Jeśli to moĹźliwe chciałbym kontrolować to, kiedy ją widzę.


Jakkolwiek, kiedykolwiek… gdybym mĂłgł ją wykryć na zawołanie… Być moĹźe w jakiś sposĂłb stałbym się niepokonany…?


To nie to, Ĺźe chcę być niepokonany, nie o to chodzi. Ale jeśli mogę stać się silniejszy, zyskać moc, ktĂłra da mi tą decydującą przewagę w walce, kiedy tylko jej potrzebuję…


– Dzięki…! – Usłyszał nieopodal.


Gdy Haruhiro myślał o linii, linii i tylko o linii, Moguzo uĹźył Cięcia Dziękczynnego, szerzej znanego jako Szaleńczy Atak, do wyprowadzenia ciosu w przeciwnika z całych sił, jakie mĂłgł w sobie tylko wykrzesać. Ostrze jego broni zagłębiło się na prawie 20 centymetrĂłw w ramieniu kobolda. Kolczuga w niczym tu nie pomogła.


Można podziwiać jego brutalną, surową siłę,
pomyślał. Ale nie tylko to. Ten miecz.


Jego ostrze, Siekacz.


Po grupowej naradzie, ostatecznie zgodzili się na nazwę zaproponowaną przez Rantę.


Miał jedynie 120 centymetrĂłw, więc nie był wyjątkowo długi, lecz był za to dosyć gruby. Choć miał jelec, wyglądał niczym olbrzymi nóş do krojenia mięsa.


Plamy Śmierci zostawił go po sobie. Jestem pod wraĹźeniem, Ĺźe potrafi nim tak dobrze władać.


– Hmpf…! – Kopniakiem przewrĂłcił przeciwnika na ziemię. Nie tracąc nawet sekundy, spuścił Siekacza prosto na głowę kobolda, z ktĂłrej wydobył się jedynie głuchy odgłos. – Następny…!


Jakoś czuję, Ĺźe mogę na nim polegać.


Gdy tak był zajęty podziwianiem Moguzo…


– Haru! – krzyknęła Merry.


– Co?! Co-co…?! – wydukał.


– Co masz na myśli przez swoje “co…?!” – odpowiedział Ranta.


Nie chcę słyszeć tego od ciebie, ale cóş, chyba sobie zasłuĹźyłem.


Na polowanie udawali się na trzeci poziom Kopalni Cyrene, ktĂłry jest dzielnicą mieszkaniową dla koboldzkich robotnikĂłw. Ich głównym celem stały się starsze osobniki – brygadziści. Wartość talizmanĂłw, ktĂłre mieli przy sobie, to była zwykła ruletka, lecz niektĂłre potrafiły osiągnąć wysoką cenę. Dodatkowo nie musieli przejmować się juĹź Plamami Śmierci, więc nie było tutaj zbyt wielkiego zagroĹźenia. Teren ten stał się idealnym miejscem na zapewnienie grupie stałego ĹşrĂłdła przychodu.


Pomimo tego, była to twierdza koboldĂłw, wrogiej rasy, więc nie moĹźna było czuć się całkowicie bezpiecznym. Tak naprawdę kaĹźde chwilowe opuszczenie gardy mogło wiązać się ze słoną zapłatą.


Moguzo zdjął brygadzistę, więc zostało jedynie dwĂłch stronnikĂłw. Ranta zajmował się jednym z nich, zaś Yume i Merry walczyły z drugim. Skoro najtrudniejszy przeciwnik juĹź padł, moĹźna by pomyśleć, Ĺźe zwycięstwo przyjdzie łatwo. Niestety świat działa w taki sposĂłb, by wnet ostudzić takie płonne nadzieje.


W ich stronę z zawrotną prędkością zbliĹźał się kolejny starszy, w towarzystwie trzech sługusĂłw.


– SzĂłstka… – wyszeptał Haruhiro, wykonując w głowie szybkie dodawanie, by w tym samym momencie usłyszeć “Dzięki…!” Moguzo, ktĂłry roztrzaskał kobolda, z ktĂłrym walczyły jeszcze przed chwilą dziewczyny.


– …Ach, piątka – dopowiedział po chwili.


– O Ĺźesz ty…! – wrzasnął Ranta.


SkrzyĹźował miecze ze swoim przeciwnikiem, a przynajmniej takie było pierwsze wraĹźenie. Po chwili odepchnął go jednak z głośnym szczękiem.


To jego nowa umiejętność bojowa – Odrzut. Gdy przeciwnik się zbliĹźy, uĹźywa klingi, by go odepchnąć i zwiększyć między nimi dystans. To raczej prosty trik. Biorąc pod uwagę jego osobowość jestem nieco zdumiony, Ĺźe postanowił ją przyswoić. Zestawiając ją z innymi umiejętnościami, moĹźe tworzyć efektywne kombinacje.


– Gniew! – wrzasnął.


Gdy tylko wrĂłg znalazł się poza zasięgiem, Ranta doskoczył do niego i dĹşgnął go prosto w gardziel.


Jestem sobą zawiedziony
. W tamtym momencie, przez krĂłtką chwilę, Haruhiro uznał Rantę za kozackiego.


Nie nauczył się tylko nowej umiejętności; ze względu na to, Ĺźe nie jest w stanie juĹź dłuĹźej uĹźywać swojego ukochanego hełmu garnczkowego, nabył nowy, z przyłbicą zwany basinetem. MoĹźe i z drugiej ręki i trochę zmatowiały, lecz pewnie doszedł do durnego wniosku, Ĺźe wpasuje się w styl takiego mrocznego rycerza jak on. Jednak muszę przyznać, Ĺźe na swĂłj sposĂłb udało mu się to, a nawet mogę to uznać za całkiem odlotowy pomysł.


– …Chwila, została czwĂłrka! – Haruhiro pospieszył się z wydawaniem rozkazĂłw. Teoretycznie był przecieĹź liderem. – Moguzo, zajmij się starszym! Ranta, jeden z sługusĂłw jest twĂłj! PozbądĹş się go jak najszybciej! Pozostałą dwĂłjką na razie zajmiemy się razem z Yume…!


Z okrzykiem na ustach Moguzo zaszarĹźował w kierunku swojego przeciwnika, krzyĹźując z nim ostrza. UĹźył Natarcia, by zmusić go do wycofania się, a potem naciskał, naciskał i ciągle naciskał.


– Zawiść…! – Ranta skoczył na jednego z robotnikĂłw. Ten uniknął pierwszego cięcia, lecz z kaĹźdym kolejnym atakiem zmuszony był coraz szybciej odskakiwać.


Kolejny wbiegł prosto na Yume i zamachnął się swoją łopatą, lecz dziewczyna wydała z siebie jedynie koci pisk i saltem w tył uniknęła zagroĹźenia.


To Salto Łasicy, ktĂłrego niedawno się nauczyła. Umiejętność do walki z maczetą. Lecz szczerze powiedziawszy nie sądzę, by była bezpośrednio powiązana z uĹźywaniem tej broni.


Gdy kobold prĂłbował ocknąć się ze zdumienia, Yume wykorzystała to i skrĂłciła dystans. Wyprowadziła kombinację Karczowania i Cięcia KrzyĹźowego, przez co jej przeciwnik zaczął słabnąć.


– Hej, ja teĹź coś potrafię! – zawołał Haruhiro.


Tak naprawdę nie chciał się przechwalać ani nic takiego, a dodatkowo bezpośrednia walka nie jest specjalnością złodzieja. Ostatni z bandy brygadzisty ruszył na niego z Ĺ‚opatą w ręku. Była w pełni wykonana z metalu, więc dzięki wytrzymałości mogła słuĹźyć zarĂłwno do walki, jak i do kopania dziur w ziemi. Sparował cios sztyletem.


Odepchnięcie.


Odepchnięcie.


Odepchnięcie.


Odepchnięcie było przede wszystkim umiejętnością obronną, lecz gdy tylko nadarzyła się okazja, mogła być takĹźe uĹźyta w zupełnie inny sposĂłb.


Gdy przeciwnik mocniej się zamachnął, Haruhiro uniknął ciosu z premedytacją nie uĹźywając tej techniki. Kobold musiał wyczuć zagroĹźenie, poniewaĹź szybko cofnął swoją łopatę, uĹźywając od teraz mniej zamaszystych ciosĂłw. Skupił się na zwinności, zamiast na sile.


– Ngh…!


UĹźył Odepchnięcia z wystarczającą siłą, by odepchnąć broń przeciwnika od jego ciała.


Był teraz cały odsłonięty.


Haruhiro błyskawicznie zbliĹźył się, chwytając prawe ramię przeciwnika swoją lewą dłonią i prawą ręką.


Kobold skomlał z bĂłlu, gdy jego łokieć został wygięty z całych sił przez chłopaka, a następnie został podcięty i przewrĂłcony na glebę.


Była to umiejętność, ktĂłrą nauczyła go Barbara-sensei… a raczej jego ciało samo doświadczyło wiele razy jego skutkĂłw – jak zawsze. Areszt.


Fajnie, Ĺźe się udało, ale nie jest to zbyt efektowne.


Nadepnął na szczękę leżącego przeciwnika, tym samym przemieszczając ją. Koboldy miały głowy podobne do psĂłw, więc siła ich zgryzu była dość duĹźa, lecz ich szczęki same w sobie nie były zbyt wytrzymałe. Łatwo było je uszkodzić ciosami dochodzącymi z boku. Sługus zemdlał lub był na skraju.


– Ohm, rel, ect, palam, darsh! – Ĺťywiołak cienia przypominający masę czarnych wodorostĂłw wystrzelił z końcĂłwki laski Shihoru, lecąc do przodu spiralną ścieĹźką. – Yume!


– Ajć! – pisnęła dziewczyna, w ostatniej chwili uchylając się przed Ĺźywiołakiem, ktĂłry przelatując nad nią uderzył w kobolda. Cień dostał się do ciała przeciwnika przez nos i uszy, unieruchamiając go. 


Dezorientujący żywiołak, Kompleks Cienia.


Pomimo wyraĹźenia chęci do posiadania większej siły ognia, Shihoru nauczyła się nowego czaru Magii Darsh, ktĂłry to oddziaływał na mĂłzg celu i powodował u niego dezorientację. Był nieco podobny do Sennego Cienia, ktĂłry wywoływał stan głębokiego snu u przeciwnika. JednakĹźe Kompleks działał takĹźe na wrogĂłw, ktĂłrzy byli na to przygotowani lub byli pod wpływem duĹźych emocji. Był to wybĂłr, ktĂłrego się po niej spodziewał i był na swĂłj sposĂłb bardzo uĹźyteczny.


Pomimo Ĺźe Yume była zaraz przed nim, kobold odrzucił swoją łopatę i chwycił się za głowę.


– Miau, miau, miau, miau, miau! – Dziewczyna z dość osobliwą furią zaczęła wyprowadzać ciosy. Przeciwnik zdawał się to zauwaĹźyć, lecz juĹź było za późno. W tym momencie był juĹź tak okaleczony, Ĺźe nie miał szans na odwrĂłcenie wyniku tej walki.


– Ty…! – Ranta uĹźywał Odrzutu, by oddalić swojego przeciwnika i wykończyć go Gniewem. Ostatnimi czasy bardzo często stosował to połączenie.


– Uch…! 


Czy Moguzo ma problem ze starszym? Nie, to nie to.


Właśnie w tym momencie kobold trafił w lewe ramię Moguzo, lecz ten najwyraĹşniej mu na to pozwolił. Jakiś czas temu kupił sobie dosyć kosztowne, uĹźywane naramienniki i pas ochronny, a następnie zapłacił płatnerzowi, by ten dopasował je do jego postury. Nauczył się teĹź jednej umiejętności związanej z cięższym rynsztunkiem.


Miecz starszego odbił się ze szczękiem od zbroi. Nie był to jednak zwykły odrzut.


Stalowy Pancerz.


Nie będąc wojownikiem, Haruhiro ciężko było pojąć działanie tej umiejętności, lecz podobno odpychała one ataki przeciwnikĂłw za pomocą obronnego uzbrojenia oraz konkretnych metod stosowania siły.


Nawiasem mĂłwiąc byli takĹźe pod działaniem nowego czaru magii światła stosowanej przez Merry. “Opatrzność” wspomagała ich zdolności fizyczne, odporność, a takĹźe wydolność organizmu do gojenia ran. Pod wpływem zaklęcia mogło być maksymalnie sześć osĂłb na okres trzydziestu minut. Być moĹźe ta liczba miała coś wspĂłlnego z heksagramem – symbolem boga światła – Lumiarisa. Po inkantacji na ich lewych nadgarstkach pojawiał się ten świecący symbol, a ich ciała wyraĹşnie traciły na wadze, a do tego wydawały się być w najlepszej moĹźliwej formie fizycznej.


To właśnie to w pewnym stopniu umoĹźliwiło Moguzo kolejny, popisowy ruch.


Nic innego niż…


– Dzięki…!


Stało się to niezmienną częścią ich walk. Cięcie Dziękczynne wykonane z mocą i rĂłwnowagą.


Po odbiciu ostrza i utracie rĂłwnowagi, na bark kobolda, niczym meteor, spadł Siekacz. Była to nadwyraz podobna scena do tej, w ktĂłrej zginął poprzedni starszy.


MoĹźe na takiego nie wygląda, ale jest dosyć sprytny, a do tego nie prĂłbuje chojrakować albo wymyślać jakieś zagrywki czy triki jak Ranta. Jest bezpośredni, w dobrym tego słowa znaczeniu. Skupia się na podstawach, a powtarzając je w nieskończoność opanowuje je do perfekcji—chwaląc go tak, moĹźe trochę przesadzam, ale jego Cięcie Dziękczynne staje się powoli iście zabĂłjczym ruchem.


Oczywiście nie moĹźna zapomnieć o sile, nienagannej technice, a takĹźe jakości jego broni, plus, jestem pewien, Ĺźe ma Ĺ›wietne wyczucie czasu. Cięcie Dziękczynne zawsze jest wyprowadzane w idealnym momencie. Dłonie same składają się do klaskania. MoĹźe powinienem to zrobić.


Gdy Haruhiro tak bujał w obłokach, Ranta zakradł się od tyłu do przeciwnika, z ktĂłrym walczyła Yume, i brutalnie go wykończył.


– O tak! Moje 
vice…! Uahahahaha…!


– EjĹźe! Co robisz? Yume mogła załatwić go sama!


– Co? Chciałaś sama go zabić? Hah! MoĹźe i masz małe cycki, ale jesteś wilkiem łaknącym krwi, wiesz o tym? MoĹźe nawrĂłcisz się i zaczniesz czcić Lorda Skullhella tak ja jak? Co?


– Nie-e, bez szans. Yume jest łowcą i kocha swojego białego boga Elhitka. Yume tylko myśli, Ĺźe skoro walczyła z tym kobusiem w słonecznym pojedynku, mogłoby tak zostać do końca! I nie mĂłw o moich piersiach, Ĺźe są małe!


– …Yume, “solowy pojedynek” – Haruhiro poprawił ją, bo nie potrafił się przed tym powstrzymać, ale jak zawsze został całkowicie zignorowany.


– To tylko potwierdza, Ĺźe dziewczyny z małymi cyckami nie potrafią niczego zrobić! Jeśli ci to przeszkadza, musisz je powiększyć! – szydził z dziewczyny.


– Tak mĂłwisz, ale Yume nie wie jak je powiększyć!


– Co?! Robisz tak… – Pokazał ruchy wskazująca na macanie swojej klatki piersiowej.


– To napastowanie seksualne… – Shihoru spojrzała na niego z pogardą, wyjątkowo niewyobraĹźalną pogardą.


– Jesteś okropny – westchnęła lekko Merry.


– No jasne! – Wyprostował się. – Mogę być dręczycielem! Mogę być okropny! No dawajcie! Nie myślcie sobie, Ĺźe wycofam się po takim czymś! Jeśli będziecie mnie tak nazywać, to ja z pełną dumą stanę się okropnym krĂłlem seksualnych dręczycieli!


– Hmmm. – Yume zaczęła naśladować uciskanie piersi, a raczej zaczęła je naprawdę uciskać. – Jeśli Yume będzie tak robić, to urosną większe? Jeśli to tyle, to przecieĹź nie takie trudne?


– Tfu! – Moguzo wypluł to, co akurat miał w ustach.


– Y-Yume… – Shihoru złapała za ramię, by ją powstrzymać. – Nie sądzę, Ĺźe powinnaś to robić przed innymi…


– Co? To działa lepiej, jeśli Yume będzie robić to w samotności?


– Nie, uh… To nie o to chodzi…


Ranta zaśmiał się szyderczo.


– Twoje Ĺźałośnie małe cycki nie są wystarczająco duĹźe, by je uciskać, więc nie musisz się tym martwić. Ahaha!


– Ech! Ranta, idioto! – zawyła dziewczyna.


– Nie jestem idiotą! Jestem okropnym krĂłlem seksualnych dręczycieli! ŚwieĹźo koronowanym! Klękajcie przede mną!


– WeĹş na wstrzymanie, Ranta… – wymamrotał Haruhiro.


Chłopak zaczął sprawdzać zwłoki pokonanych. Ich ekwipunek i inne rzeczy nie były warte tyle, by targać je ze sobą, więc zebrał jedynie talizmany.


Gdy kucał przy jednym ze sługusĂłw, Ranta przebiegł obok niego i szybko wyrwał złoty kolczyk do nosa z ciała kobolda znajdującego się nieopodal.


No serio, to właśnie przez tę twoją ordynarność nikt cię nie lubi. No cóş, przez to i przez wiele innych rzeczy. W sumie to nie lubią w tobie niczego.



– Co? Jakiś problem? – Ranta gapił się na Haruhiro. – Zaraz będziesz na coś narzekał?


– …W sumie to nie.


– Ale ja tak.


– Co?


– Chodzi o ciebie. – Podrzucił kolczyk swoim kciukiem i zręcznie chwycił go w dłoń. – Chłopie, myślę Ĺźe jesteś w błędzie.


– W błędzie? Co…? O co ci chodzi?


– To moĹźe inaczej. Mam nadzieję, Ĺźe nie chcesz zgrywać bohatera ani nic w tym stylu, co?


– Bohatera? – zapytał zdziwiony.


Skoro mĂłwił to Ranta, musiał być to jakiś bezsens. Tak początkowo pomyślał. Jednak gdy przeanalizował te słowa, poczuł ciężar opadający na dno jego Ĺźołądka.


Bohater.


Nie jestem bohaterem.


Nawet nigdy o tym nie myślałem. Nie myślałem—ale…


Naprawdę nie chcę nim być, ani trochę. Po prostu…


Po prostu—co?


– Wcześniej… – powiedział Ranta, ściszając głos. Nie chciał, by ktoś go usłyszał. CzyĹźby starał się być taktowny? “Ten” Ranta? – …sposĂłb w jaki się poruszałeś był dziwny.


– …Nie, wcale Ĺźe nie.


– Daj spokĂłj, stary. To było dziwne. Jeśli miałbym ciągnąć to dalej powiedziałbym, Ĺźe tylko ty zachowywałeś się tak dziwnie. Tak jakbyś ruszał się w zwolnionym tempie. Nie, moĹźe to nie to. To nie do końca tak. ChociaĹź moĹźe. Cóş, nie ma to znaczenia. Wiem o co ci chodziło. PrĂłbowałeś załatwić je jednym ciosem, prawda?


Haruhiro tylko lekko wzruszył ramionami, nie odpowiadając na to pytanie. Starał się jak najmocniej zachować kamienną twarz, ale w Ĺ›rodku cały się pocił, bo Loczek trafił w samo sedno.


Ale to przecieĹź Ranta. Jakim cudem to odkrył?


– To do ciebie niepodobne, wiesz o tym? Hmm? Powinieneś znać swoje miejsce w szeregu. Dobra? – Pacnął go po ramieniu.


Miał przeogromną chęć, by go uderzyć, ale powstrzymał się.


Nawet gdybym ci powiedział, nie ma to znaczenia. Zrozumiałbyś? Ty, Ranta? Nie sądzę.


Prawdopodobnie nie pojąłby tego, co czuje Haruhiro.


Niemal zginął. Chciał oddać swoje Ĺźycie, by jego towarzysze uciekli.


Co prawda nic im się nie stało, a on nie musiał się poświęcać. Do tego udało mu się zabić Plamy Śmierci. Wszystko poszło świetnie.


Rezultat był wyśmienity, ale nie mĂłgł po prostu powiedzieć “wszystko dobre, co się dobrze kończy”.


Koniec końcĂłw po prostu miał farta.


Gdyby nie zobaczył wtedy tej linii, nie miałby Ĺźadnych szans z przerośniętym koboldem.


Ale ją zobaczyłem, więc co w tym złego? Nie powinienem tak beztrosko do tego podchodzić.


Jeśli ponownie znajdzie się w takiej sytuacji, znowu wszystko zostawi w rękach przeznaczenia?


Nie mĂłgłby tak. Więc co moĹźe z tym zrobić?


Były dwie opcje.


Pierwszą jest unikanie sytuacji, w ktĂłrych ryzykowaliby Ĺźyciem. Oczywiście zamierzał być ostroĹźny, by do tego nie dopuścić.


Jednak była teĹź druga opcja: nie zawierzać losowi. Musi jedynie sprawić, by linia była widoczna cały czas.


Ale to tak nie działa. Nawet Barbara-sensei powiedziała: “Czasami ją widzę, czasami nie. To nie coś, co moĹźesz zobaczyć po prostu się skupiając”. Jest zbyt niepewne. Błędem jest myślenie, Ĺźe moĹźna na tym polegać. Wiem to.


Ale moĹźe,
przeszła przez głowę Haruhiro taka myśl, być moĹźe nie był to wcale fuks. MoĹźe mam jakiś talent.


—Gdybym miał, byłoby fajnie.


– Haru?


– Co?


Gdy spojrzał w gĂłrę, zobaczył twarz Merry, ktĂłra kucnęła obok niego.


– C-co? C-coś się stało…? – zapytał.


– To ja powinnam o to zapytać – odpowiedziała, śmiejąc się lekko. – Czymś się zamartwiasz?


– Nie…


Gdyby nie był to trzeci poziom Kopalni Cyrene, gdyby był tylko z Merry, czy otworzyłby się i powiedział jej prawdę?


MoĹźliwe, Ĺźe nawet wtedy by tego nie zrobił.


– Nic takiego – powiedział.


– Rozumiem. To dobrze.


Po jej twarzy było widać, Ĺźe wcale tak nie sądziła. Poczuł tępy bĂłl w klatce piersiowej, tak jakby zrobił właśnie coś złego.


To trochę nie fair, wiesz o tym. To wszystko.

 

Kolejny rozdział >>