RozdziaĹ 8: NiepasujÄ
cy
Nauczywszy siÄ PajÄ ka bez Ĺźadnego problemu—no dobra, z maĹymi problemami—Haruhiro razem z resztÄ swojej druĹźyny wznowili swoje codzienne wycieczki do Kopalni Cyrene.
Najwidoczniej Ranta opanowaĹ nowÄ
umiejÄtnoĹÄ stosowanÄ
przez mrocznych rycerzy, znanÄ
jako Przenikliwa Groza. WykorzystywaĹ groĹşby Boga CiemnoĹci, aby przeraziÄ swojego przeciwnika, okradajÄ
c go z moĹźliwoĹci logicznego myĹlenia.
Brzmi, jakby mogĹo byÄ przydatne, jeĹli tylko bÄdzie uĹźywane w odpowiedni sposĂłb, pomyĹlaĹ Haruhiro. Byleby Ranta rozwaĹźnie z niej korzystaĹ.
Moguzo nauczyĹ siÄ Sztychu i ZmyĹki w komplecie, jako swoisty zestaw. Pierwsze z nich byĹo jednorÄcznym pchniÄciem i z tego, co im powiedziaĹ, miaĹo dosyÄ duĹźy zasiÄg. Drugie byĹo atakiem przydatnym podczas wycofywania siÄ.
Loczek czÄsto wycofuje siÄ za pomocÄ
Dystansu, aby zwabiÄ wroga i skorzystaÄ z SzaĹu, wiÄc zapewne jest to prostsza wersja tej kombinacji, przypuszczaĹ chĹopak.
Shihoru wybraĹa czar Splotu Cienia. W ten sposĂłb jej ĹźywioĹak byĹ przytwierdzany do ziemi, a gdy ktoĹ na niego nadepnÄ
Ĺ, przyczepiaĹ siÄ do nieszczÄĹnika i krÄpowaĹ ruchy. W danym momencie mogĹa utrzymaÄ tylko jeden taki czar, a silniejszy przeciwnik mĂłgĹ siÄ z niego wyrwaÄ. Ale jeĹli wierzyÄ sĹowom dziewczyny, byĹa zdolna utrzymaÄ owy czar do 25 sekund.
W przeciwieĹstwie do Sennego Cienia, nie miaĹ Ĺźadnych limitĂłw naĹoĹźonych na siebie, nie byĹ zatem nieefektywny w stosunku do poruszonych celĂłw.
To dla niej idealna umiejÄtnoĹÄ, w koĹcu woli pomagaÄ innym, niĹź bezpoĹrednio atakowaÄ, kontynuowaĹ swoje myĹli.
Yume przyswoiĹa Gwiezdne Przebicie. ByĹ to po prostu rzut noĹźem, lecz poprzedzony tysiÄ
cami rzutĂłw róşnymi ostrzami, dziÄki czemu nabraĹa w tym niezĹej wprawy. SprawiĹa teĹź sobie odpowiedni do tego sztylet.
Jak to sama powiedziaĹa:
– Yume nie wiedziaĹa, jakie noĹźyki mogÄ
byÄ dobre, no wiecie, wiÄc zapytaĹa swojego Mistrza, i no, zabraĹ jÄ
na rynek i powiedziaĹ âTen i tenâ, wybraĹ je i oznajmiĹ âMoĹźesz wziÄ
Ä sobie ktĂłryĹâ, a nastÄpnie zaoferowaĹ jej, Ĺźe kupi jeden z nich dla niej, wiÄc Yume byĹa szczÄĹliwa, no wiecie, ale wciÄ
Ĺź kupiĹa go sobie sama.
Najwidoczniej opiekun Yume w gildii ĹowcĂłw czuĹ do niej sympatiÄ. Chyba nawet siÄ domyĹlam dlaczego.
Co do Merry, nauczyĹa siÄ zaklÄcia magii ĹwiatĹa, PotÄpienia. To umiejÄtnoĹÄ ofensywna wykorzystujÄ
ca ĹwiatĹo Lumiarisa do karania wrogĂłw. Jej zasiÄg byĹ maĹy, a takĹźe nie zadawaĹa zbyt duĹźych obraĹźeĹ, lecz doprowadzaĹa trafione cele do odrÄtwienia, co czyniĹo ich ruchy przez krĂłtki czas bardziej Ĺlamazarnymi i ospaĹymi.
Prawdopodobnie planuje uĹźywaÄ jej do wsparcia Moguzo i innych na przedniej linii, bez potrzeby przesuwania siÄ na front.
Ze wszystkimi nowymi umiejÄtnoĹciami i zaklÄciami, ogĂłlne moĹźliwoĹci ich druĹźyny znaczÄ
co siÄ zwiÄkszyĹy. W szczegĂłlnoĹci Splot Cienia Shihoru byĹ niesamowicie silny, o czym mogli siÄ przekonaÄ na trzecim poziomie Kopalni Cyrene.
– To Ĺwietnie, Shihoru! MoĹźesz tym zatrzymaÄ nawet starszego! – krzyknÄ
Ĺ z podziwem Haruhiro.
Jeden z najbardziej dokuczliwych rodzajĂłw brygadzistĂłw, prowadzÄ
cy swoich stronnikĂłw do boju z bezpiecznej odlegĹoĹci, byĹ wĹaĹnie przytrzymywany przez zaklÄcie dziewczyny. Pomimo tego, Ĺźe w dalszym ciÄ
gu powinien mĂłc wydawaÄ rozkazy, wyglÄ
daĹ na spanikowanego.
– Teraz mamy szansÄ! Bierzcie siÄ za stronnikĂłw! – wrzasnÄ
Ĺ.
Ranta wskazaĹ lewÄ
rÄkÄ
na pierwszego z nich, tak jakby chciaĹ pokazaÄ, Ĺźe wiedziaĹ co ma robiÄ nawet bez sĹĂłw swojego towarzysza.
– PrzybÄ
dĹş, ciemnoĹci! Skullhell! SkÄ
p tych, ktĂłrzy siÄ opierajÄ
, w nieskoĹczonym terrorze! Przenikliwa GrozaâŚ!
CoĹ w rodzaju purpurowej mgieĹki pochĹonÄĹo przeciwnika. Gdy wciÄ
gnÄ
Ĺ to swoimi nozdrzami, zaczÄ
Ĺ skowytaÄ, a nastÄpnie⌠ruszyĹ na RantÄ wymachujÄ
c mieczem.
– …Co?! – ChĹopak zablokowaĹ ostrze swojÄ
broniÄ
, lecz jego wrĂłg nie zatrzymywaĹ siÄ. SzczÄk metalu rozbrzmiewaĹ w powietrzu, gdy przeciwnik przeprowadzaĹ zaĹźarty szturm przeczÄ
cy zdrowemu rozsÄ
dkowi.
– Co?! Co?! Co jest?! – wykrzykiwaĹ Ranta, ledwo siÄ broniÄ
c. – To nie tak miaĹo dziaĹaÄâŚ?!
– …Cóş, wyglÄ
da na to, Ĺźe pozbawiĹeĹ go zdolnoĹci do logicznego myĹlenia – skomentowaĹ Haruhiro.
No tak, Ranta to wciÄ
Ĺź Ranta. Ktokolwiek, kto oczekuje czegokolwiek od niego, wychodzi potem na gĹupca.
Jest trzech stronnikĂłw. Co z pozostaĹÄ
dwĂłjkÄ
? Moguzo zajÄ
Ĺ siÄ jednym, a Yume drugim—och, Merry juĹź do nich doĹÄ
czyĹa.
– ĹwiatĹo, niech boska ochrona Lumiarisa zstÄ
pi na ciebie⌠PotÄpienie!
Ten, z ktĂłrym walczyĹ Moguzo, zostaĹ skÄ
pany w Ĺwietle, a jego ciaĹo zaczÄĹo siÄ nagle dziwnie wykrÄcaÄ.
– DziÄki!
Jego CiÄcie DziÄkczynne zabiĹo przeciwnika, co pozwoliĹo wojownikowi doĹÄ
czyÄ do Yume. Nie zmuszaĹ siÄ do uĹźywania nowo zdobytych umiejÄtnoĹci, co byĹo dla niego typowe.
– …Chyba nie ma nic innego do zrobienia. – Haruhiro zdecydowaĹ siÄ pomĂłc Rancie.
Gdy prĂłbowaĹ przemieĹciÄ siÄ na tyĹy stronnika—
Och! ZauwaĹźyĹ coĹ ciekawego.
Przenikliwa Groza prawdopodobnie nie przeraziĹa przeciwnika, lecz zmusiĹa go do wpadniÄcia w szaĹ zabijania. Z perspektywy Ranty byĹ to kardynalny bĹÄ
d, acz dla Haruhiro wyglÄ
daĹo to zupeĹnie inaczej. WrĂłg nie mĂłgĹ myĹleÄ o niczym innym, niĹź o brutalnym zabiciu Loczka, wiÄc nie zwracaĹ uwagi na cokolwiek innego dookoĹa.
JeĹli dziaĹa to w ten sposĂłb, mogÄ bez problemu dostaÄ siÄ na jego tyĹy. DĹşgniÄcie od TyĹu? Nie—
– To moja szansa! PajÄ
k! – krzyknÄ
Ĺ.
Chwilowo obezwĹadniĹ stronnika. Jak na razie oswoiĹ siÄ z natychmiastowym zablokowaniem obu rÄ
k. Z nogami miaĹ jeszcze problem, ale skrÄpowanie ramion dawaĹo juĹź i tak duĹźe szanse powodzenia.
ZapakowaĹ swĂłj sztylet w dolnÄ
czÄĹÄ Ĺźuchwy kobolda, mocno tnÄ
c. NastÄpnie szybko siÄ wycofaĹ, gdyĹź przeciwnik nie byĹ jeszcze martwy, wiÄc zbyt dĹugie oczekiwanie naraĹźaĹo go na moĹźliwoĹÄ kontrataku, ale to nie wszystkoâŚ
– RarrghâŚ! – Ranta wymierzyĹ ciÄcie. ZaatakowaĹ umierajÄ
cego juĹź stronnika najmocniej jak tylko potrafiĹ, a potem pchnÄ
Ĺ swoje ostrze w jego serce. – Mwahahaha! Vice! ViiiiiiceâŚ!
– …To byĹo niebezpieczne! Co, jakbyĹ trafiĹ we mnie?! – wrzasnÄ
Ĺ Haruhiro.
– JeĹli byĹ umarĹ, dostaĹbym dodatkowe vice! Hurrah!
Co za dupek… Nie Ĺźebym dopiero teraz to odkryĹ. JeĹli pogodzÄ siÄ z tym, Ĺźe taki po prostu jest, to nawet mnie to nie wkurza. Okej, no dobra, wkurza. NaprawdÄ mnie wkurza. Ale mogÄ siÄ poddaÄ i to zaakceptowaÄ⌠chyba?
– O takâŚ! – DaĹo siÄ sĹyszeÄ krzyk Yume.
Dziewczyna zapÄdziĹa w kozi rĂłg ostatniego kobolda, uĹźywajÄ
c Karczowania i CiÄcia KrzyĹźowego, zaĹ Moguzo wrzasnÄ
Ĺ âDziÄkiâŚ!â i wykoĹczyĹ go swoim SzaleĹczym Atakiem.
– Szybko, brygadzista! – wrzasnÄ
Ĺ Haruhiro. Tym samym poczuĹ wstyd, jak za kaĹźdym razem, kiedy mĂłwiĹ coĹ tak oczywistego.
Ale kiedy krzyczÄ, kaĹźdy skupia siÄ na tej samej rzeczy i szybciej siÄ ogarnia, wiÄc ma to jakiĹ sens. Dobra, nie mam czasu, by siÄ teraz tym przejmowaÄ.
CaĹa grupa rzuciĹa siÄ na ostatniego wroga, ktĂłry w koĹcu mĂłgĹ siÄ ponownie poruszaÄ. OczywiĹcie kobold byĹ zdesperowany, wiÄc zaĹźarcie siÄ broniĹ.
Byli juĹź doĹwiadczeni, wiÄc opanowali najlepszy sposĂłb do radzenia sobie z takimi przeciwnikami. Zamiast otaczaÄ go z kaĹźdej strony i atakowaÄ na oĹlep, czekali na jego atak, a nastÄpnie bronili siÄ. OczywiĹcie wszyscy, oprĂłcz osoby parujÄ
cej ciosy, w tym samym czasie atakowali. Robili tak aĹź do czasu, gdy wrĂłg byĹ wyczerpany.
Koniec koĹcĂłw udaĹo nam siÄ zdjÄ
Ä brygadzistÄ bez otrzymania Ĺźadnych obraĹźeĹ. OczywiĹcie jak zawsze wkĹad Ranty byĹ kwestiÄ
spornÄ
, lecz myĹlÄ Ĺźe moĹźna to nazwaÄ perfekcyjnym zwyciÄstwem.
– To co, tyle na trzecim poziomie, nie sÄ
dzicie? – powiedziaĹ Ranta. – Tacy przeciwnicy to Ĺźadne wyzwanie. Ruszmy siÄ juĹź dalej.
– Znowu to robisz⌠– Haruhiro nie byĹ zbyt entuzjastycznie nastawiony do tego pomysĹu, ale gdy wykoĹczyli kolejnego brygadzistÄ z czterema stronnikami i dotarli do studni prowadzÄ
cej niĹźej, myĹl âPĂłjĹcie w dóŠto moĹźe nie byÄ wcale taki zĹy pomysĹâ mignÄĹa w jego gĹowie.
WeszliĹmy dzisiaj w dobry rytm. MoĹźe powinienem siÄ zgodziÄ.
Z drugiej strony bojÄ siÄ, Ĺźe zbytnio siÄ spieszymy. To nie wĹaĹnie w takich momentach zazwyczaj siÄ potykamy?
– Hmm⌠– StanÄ
Ĺ przed otworem, zamyĹlony. TkwiĹ tak w bezruchu jakieĹ piÄÄ minut.
– Jak dĹugo bÄdziesz siÄ tym zadrÄczaĹ?! – krzyknÄ
Ĺ w koĹcu Ranta.
Tym razem ma racjÄ. Zbyt dĹugo nad tym myĹlÄ, nawet jak na mnie. Co reszta myĹli o takim liderze? Moguzo i Shihoru wyglÄ
dajÄ
na zmartwionych. Yume gapi siÄ w przestrzeĹ. Merry wyglÄ
da na zamyĹlonÄ
. Jedynie Ranta siÄ przeĹamaĹ, ale to wciÄ
Ĺź nie jest w porzÄ
dku. MuszÄ byÄ w stanie podejmowaÄ takie decyzje, kiedy przychodzi na to czas. Dobra.
ZdecydowaĹem.
– …Zrobimy to jutro – oznajmiĹ.
– Co?! – Ranta od razu do niego podszedĹ.
Tak myĹlaĹem, ale—ugh, i tak wkurza.
– PrzecieĹź jest w porzÄ
dku, co nie? – zapytaĹ. – Jaki w tym problem? Przygotujemy siÄ, a jutro podejmiemy wyzwanie—
– Przygotujemy siÄ? JuĹź jestem przygotowany, i to od dĹugiego czasu!
– JeĹli tylko ty jesteĹ przygotowany, to wcale nic nie znaczy!
– Tylko tak mĂłwisz, a tak naprawdÄ jedynie ty nie jesteĹ gotowy! TchĂłrz!
Ach. Niedobrze, niedobrze. Zaraz wpadnÄ w szaĹ. Haruhiro zamknÄ
Ĺ oczy i wziÄ
Ĺ gĹÄboki oddech. JeĹli ulegnie emocjom i wda siÄ w kĹĂłtniÄ, nie przyniesie to niczego dobrego.
Kontroluj siÄ. MuszÄ siÄ kontrolowaÄ. Ale dlaczego niby muszÄ siÄ przez niego kontrolowaÄ? To wszystko jego wina. Cholera, Ranta.
OtworzyĹ oczy i upewniĹ siÄ, Ĺźeby nie zĹapaÄ z nim kontaktu wzrokowego. Jakby na niego spojrzaĹ, byĹ pewny, Ĺźe wkurzyĹby siÄ zbyt mocno, by dziaĹaÄ racjonalnie.
– Jutro zejdziemy na czwarty poziom. Dzisiaj nie schodzimy juĹź gĹÄbiej. Ranta, sprzeciwiasz siÄ temu, prawda? Co sÄ
dzi reszta?
Wszyscy oprĂłcz niego nie mieli nic przeciwko.
Jestem pewny, Ĺźe zaraz zacznie siÄ kĹĂłciÄ⌠tak wĹaĹnie pomyĹlaĹ, lecz zaskakujÄ
co nic takiego siÄ nie staĹo. PoczuĹ lekki zawĂłd. Wcale go nie rozumiem. Co jest z nim nie tak?
Po tym okrÄ
Ĺźyli jeszcze trzeci poziom, zdejmujÄ
c dwĂłjkÄ brygadzistĂłw i czterech stronnikĂłw bez Ĺźadnych okaleczeĹ. Bezpiecznie wrĂłcili do Alterny z porzÄ
dnym zyskiem.
Zjedli wspĂłlnie obiad, a nastÄpnie skierowali siÄ do Tawerny Sherryâego na drinka. Gdy rozkoszowali siÄ swoimi napojami, podszedĹ do nich Kikkawa. SpÄdzili miĹo czas wymieniajÄ
c siÄ historyjkami. WyglÄ
daĹo na to, Ĺźe Ranta i Kikkawa nieĹşle siÄ ze sobÄ
dogadujÄ
. PoĹoĹźyli sobie dĹonie na ramiona wywoĹujÄ
c maĹy—nie, duĹźy—rozgardiasz.
Czy chodzi o kompatybilnoĹÄ? zastanawiaĹ siÄ Haruhiro. Kiedy tak o tym pomyĹlaĹ, to on najwiÄcej kĹĂłciĹ siÄ z chĹopakiem. MoĹźe po prostu do siebie nie pasowali.
Po wyjĹciu z przybytku z resztÄ
towarzyszy Haruhiro wymyĹliĹ jakÄ
Ĺ dobrÄ
wymĂłwkÄ i wkroczyĹ z powrotem samotnie do budynku.
Merry siedziaĹa przy koĹcu lady na parterze. Gdy zbliĹźyĹ siÄ do niej, zauwaĹźyĹa go i obrĂłciĹa siÄ w jego stronÄ.
Co zrobiÄ, jeĹli nie bÄdzie szczÄĹliwa na mĂłj widok? zamartwiaĹ siÄ, bojÄ
c siÄ przez chwilÄ. MoĹźe jestem tchĂłrzem, tak jak powiedziaĹ Ranta. Z pewnoĹciÄ
nie jestem odwaĹźny, to pewne.
Na szczÄĹcie jego zmartwienia byĹy bezpodstawne. MoĹźe nie byĹo to zbyt wyraĹşne, lecz dziewczyna uĹmiechnÄĹa siÄ.
– CoĹ siÄ staĹo? – zapytaĹa.
– Uch⌠W sumie to nic. MogÄ doĹÄ
czyÄ?
– ĹmiaĹo.
UsiadĹ obok niej. Ponownie staĹ przy niej miĂłd pitny, napĂłj alkoholowy powstaĹy ze sfermentowanego miodu, zatem Haruhiro zamĂłwiĹ to samo.
Ostatnio jem i pijÄ wiÄcej rzeczy, ktĂłre lubiÄ. MoĹźe czas teĹź rozwaĹźyÄ wyniesienie siÄ z tego obskurnego pensjonatu.
– Merry, gdzie mieszkasz? Ach⌠– Kiedy zorientowaĹ siÄ, co powiedziaĹ, lekko spanikowaĹ. – To znaczy, nie chcÄ wiedzieÄ gdzie dokĹadnie mieszkasz, po prostu pomyĹlaĹem, Ĺźe moĹźe w koĹcu powinniĹmy przenieĹÄ siÄ z tego pensjonatu, no wiesz⌠WiÄc zastanawiaĹem siÄ w jakim miejscu Ĺźyjesz, Ĺźeby mieÄ jakiĹ punkt odniesienia czy coĹ w ten deseĹâŚ
– WynajmujÄ pokĂłj w jednym ze zwykĹych budynkĂłw na ulicy Ogrodu KwiatĂłw – odpowiedziaĹa, nie zaniepokojona. – PrzyjmujÄ
tam jednak tylko osoby pĹci ĹźeĹskiej. Przez caĹy ten czas mieszkam wĹaĹnie tam.
– Och, rozumiem.
WyglÄ
dam jak idiota gdy jestem tak nadmiernie na wszystko wyczulony. Gdyby byĹa tutaj jakaĹ nora, chcÄ siÄ w niÄ
wgramoliÄ. Moje czoĹo siÄ poci.
Swobodnie wytarĹ dĹoniÄ
pot.
– Brzmi fajnie. Zapewne nie chciaĹabyĹ mieÄ faceta w pokoju obok.
– JeĹli bÄdziecie opuszczali pensjonat, chcesz, bym zaproponowaĹa to miejsce dla dziewczyn?
– Jasne. MyĹlÄ, Ĺźe siÄ im spodoba. Jednak to wcale nie jest jeszcze pewne, Ĺźe bÄdziemy siÄ przeprowadzaÄ. Tak naprawdÄ jeszcze nikt z nas o tym nawet nie wspominaĹ⌠PrzyzwyczailiĹmy siÄ do pensjonatu, ktĂłry na swĂłj sposĂłb wcale nie jest taki zĹy, tak myĹlÄ. Jednak czasami jest niedogodny.
– Pensjonat⌠– Merry spuĹciĹa wzrok, biorÄ
c Ĺyk miodu. – To przywodzi wspomnienia.
Gdy mieszkaĹa w tym podniszczonym budynku, na pewno byĹa jeszcze ze swojÄ
pierwszÄ
druĹźynÄ
. Z towarzyszami, ktĂłrzy odeszli.
– Jest tam teraz wiÄcej ludzi – powiedziaĹ, ĹmiejÄ
c siÄ. Sam nie byĹ pewny, dlaczego siÄ zaĹmiaĹ. Ĺmiech bez gĹÄbszego znaczenia. – No wiesz, przybyli nowi ochotnicy. Ich pokoje sÄ
daleko od naszych i jedynie kilka razy powiedziaĹem âczeĹÄâ do niektĂłrych z nich.
– Jacy sÄ
?
– Nie wyglÄ
daĹo na to, by byĹ wĹrĂłd nich ktoĹ taki jak Renji. Ale⌠nie wyglÄ
dajÄ
teĹź na takich niepewnych jak my.
– Nie sÄ
dzÄ, Ĺźe powinieneĹ byÄ nazbyt skromny.
– WyglÄ
dam na takiego? – zapytaĹ.
– TrochÄ.
– Jestem taki, co nie⌠– Haruhiro chciaĹ zatopiÄ swojÄ
twarz w dĹoniach, ale skoĹczyĹo siÄ jedynie na podrapaniu siÄ po wĹosach. – To Ĺşle. ChciaĹbym byÄ bardziej dumny, ale jakoĹ, po prostu nie jestem takÄ
osobÄ
.
– Pewny siebie Haru. – UĹmiechnÄĹa siÄ lekko swoimi oczami. – To prawda, wcale ci to nie pasuje.
– Co nie? No nie, tutaj teĹź nie powinienem siÄ tak Ĺatwo z tobÄ
zgadzaÄ.
– MoĹźe myĹlisz o tym zbyt powaĹźnie? – zasugerowaĹa.
– Co? Ĺťe ja? MyĹlÄ? Zbyt powaĹźnie? Serio?
– Do Ranty teĹź podchodzisz stanowczo. Dlatego tak siÄ kĹĂłcicie.
– Ach. MoĹźesz mieÄ racjÄ. ChciaĹbym potrafiÄ ignorowaÄ takie rzeczyâŚ
– Kiedy starasz siÄ zrobiÄ coĹ prawidĹowo, jest tylko trudniej, prawda? Nie powinieneĹ braÄ tego wszystkiego tak na powaĹźnie. Kiedy bÄdziesz potrzebowaĹ takiego podejĹcia i tak nie bÄdziesz miaĹ wyboru.
– ByÄ mniej powaĹźnymâŚ
Haruhiro miaĹ w ogĂłle problem z tym, Ĺźeby uwierzyÄ, Ĺźe jest powaĹźnÄ
osobÄ
. Ale kiedy sprawa dotyczy liderowania, to zamartwiam siÄ nad tym wszystkim niemiĹosiernie dĹugo, Ĺźeby znaleĹşÄ dobre rozwiÄ
zanie. To prawda, Ĺźe na swĂłj sposĂłb myĹlÄ o wszystkim na serio.
To pewnie dlatego, Ĺźe wcale do tego nie pasujÄ. Jestem pewny, Ĺźe gdybym miaĹ do tego jakieĹ zdolnoĹci, wcale bym siÄ tak nad wszystkim nie zastanawiaĹ.
Zawsze koĹczy siÄ na tym, Ĺźe myĹlÄ ciÄ
gle nad tym samym. NaprawdÄ, gdyby ktoĹ mĂłgĹby zajÄ
Ä moje miejsce, chciaĹbym, by to zrobiĹ.
Kiedy tak z niÄ
rozmawiam, Merry wydaje siÄ byÄ duĹźo bardziej odpowiednia do tej roli. Czy nie mogĹaby zostaÄ liderem? Nie, Ĺźebym mĂłgĹ to teraz powiedzieÄ. Nie byĹbym w stanie powiedzieÄ czegoĹ tak ĹźaĹosnego.
– Merry, jest coĹ, o co chciaĹbym ciÄ zapytaÄ – podjÄ
Ĺ siÄ tematu.
– O co chodzi?
– O kopalnie.
– Och⌠– wymsknÄĹo siÄ dziewczynie.
OdtÄ
d bÄdÄ
schodzili na czwarty i piÄ
ty poziom. Tak jak kiedyĹ Merry i jej druĹźyna.
Zapewne wiÄc trafiÄ
teĹź do miejsca, gdzie straciĹa swoich przyjaciĂłĹ.
Haruhiro doĹwiadczyĹ tego samego, wiÄc wiedziaĹ, Ĺźe nie jest to proste.
A nawet trudne. Bardzo trudne.
Za kaĹźdym razem gdy przeprowadzaĹ zwiad na opancerzonym i hobgoblinie, drÄczyĹo go nieprzyjemne uczucie w klatce piersiowej. CoĹ wiÄcej niĹź smutek czy zĹoĹÄ; coĹ nieznoĹnego.
Od tamtego dnia praktycznie ani razu nie zapuszczali siÄ do miejsca, w ktĂłrym zginÄ
Ĺ Manato. Chcieli zapomnieÄ, Ĺźe takie miejsce w ogĂłle istniaĹo.
– Merry, obawiam siÄ, Ĺźe moĹźesz nie chcieÄ tam schodziÄ. Do kopalni. Nie zmuszasz siÄ, prawda? Nie wyglÄ
da na to, by tak byĹo, aleâŚ
– Nie jest to zbyt⌠przyjemne – odpowiedziaĹa, tak jakby zastanawiajÄ
c siÄ nad kaĹźdym sĹowem. – Nie mogÄ czuÄ siÄ tam dobrze. Nie teraz, ani prawdopodobnie nigdy w przyszĹoĹci.
– …OczywiĹcie.
– Jednak muszÄ siÄ przeĹamaÄ. – PotrzÄ snÄĹa gĹowÄ . – Nie, chcÄ siÄ przeĹamaÄ. JeĹli tego nie zrobiÄ, nie bÄdÄ mogĹa ruszyÄ naprzĂłd. Jestem jednak pewna, Ĺźe samej mi siÄ to nie uda. JeĹli miaĹabym poĹźyczyÄ od kogoĹ siĹÄ⌠ChcÄ, byĹcie byli to wy. PoniewaĹź powiedzieliĹcie, Ĺźe jesteĹcie moimi towarzyszami.
Z jakiegoĹ powodu zapiekĹy mu oczy. Po prostu byĹ szczÄĹliwy.
Merry liczyĹa na nich. TraktowaĹa ich jak towarzyszy. WierzyĹa w nich. A teraz rozmawiaĹa z nim o tym. To sprawiĹo, bardziej niĹź cokolwiek, Ĺźe byĹ niezmiernie szczÄĹliwy.
– MogÄ sprawiaÄ wam kĹopoty – kontynuowaĹa – aleâŚ
SposĂłb, w jaki to dopowiedziaĹa. WyglÄ
da sĹodko, chcÄ jÄ
przytuliÄ—to jedyna rzecz, ktĂłrej nie zrobiÄ! Nie mĂłgĹbym. Ona teĹź pewnie tego nie chce.
Ale wyglÄ
daĹa tak uroczo.
Bo chcÄ jÄ
chroniÄ? Ale czy w ogĂłle potrafiĹbym jÄ
ochroniÄ? Szczerze wÄ
tpiÄ.
– To Ĺźaden kĹopot, jasne? – UĹmiechnÄ
Ĺ siÄ do niej. Mam nadziejÄ, ĹźÄ wyglÄ
dam choÄ trochÄ wiarygodnie, ale prawdopodobnie wcale taki nie jestem. Mam tylko nadziejÄ, Ĺźe trochÄ jÄ
uspokoiĹem.
– To Ĺźaden kĹopot – powtĂłrzyĹ. – UĹźyczÄ ci tyle swojej siĹy, ile tylko bÄdziesz chciaĹa. Nie potrafiÄ zrobiÄ czegoĹ, czego nie jestem w stanie, ale jeĹli mogÄ coĹ zrobiÄ—Chwilka, to przez takie wĹaĹnie gadanie nie potrafiÄ zachowywaÄ pozorĂłw.
– Haru, ale czy to nie aby twoja zaleta? – zapytaĹa Ĺagodnie.
– Zaleta?
– DziÄkujÄ – powiedziaĹa cicho, tak jakby byĹa zawstydzona.
Whoa, jest Ĺşle, zauwaĹźyĹ chĹopak. PoczuĹem siÄ, jakbym miaĹ siÄ w niej zakochaÄ.
Jednak tego nie zrobiÄ.
Koniec koĹcĂłw nie jestem dla niej wystarczajÄ
co dobry.