RozdziaĹ 5: MoĹźliwoĹci
WrĂłcili do Alterny przed zachodem sĹoĹca i sprzedali Ĺupy z piÄciu mniejszych koboldĂłw i siedmiu niĹźszych robotnikĂłw kupcowi nieopodal rynku. Ich zysk wyniĂłsĹ zaledwie siedem szylingĂłw z maĹym dodatkiem.
– Wow⌠– Yume spojrzaĹa na monety ze smutnym wyrazem twarzy. – Wiecie, nie wyglÄ
da to zbyt dobrzeâŚ
– Jest nawet gorzej⌠– Ranta siÄ skrzywiĹ. – Tak szczerze, to jest ĹźaĹosne⌠Serio⌠SerioâŚ
– …OczekiwaĹem trochÄ wiÄcej⌠– zaĹmiaĹ siÄ niezrÄcznie Moguzo.
– To prawda. – Shihoru spuĹciĹa gĹowÄ. – …MyĹlaĹam, Ĺźe bÄdzie to bardziej opĹacalne niĹź goblinyâŚ
– N-no cóş⌠– Haruhiro chciaĹ im coĹ powiedzieÄ, lecz zabrakĹo mu odpowiednich sĹĂłw.
– To byĹy tylko normalne koboldy – wtrÄ
ciĹa siÄ szybko Merry, mĂłwiÄ
c spokojnie i wyraĹşnie. – JeĹli zapolujemy na starsze, na pewno zarobimy wiÄcej.
– T-tak, ma racjÄ. – Haruhiro bĹyskawicznie przytaknÄ
Ĺ. – No wiecie jak to jest. Nie mieliĹmy zbyt duĹźych problemĂłw, prawda? Na poczÄ
tku byÄ moĹźe byĹo trochÄ dziwnie, ale nikt nie ucierpiaĹ, wiÄc mamy spore pole do popisu. Dzisiaj nie wĹoĹźyliĹmy w to wystarczajÄ
co duĹźo trudu, dlatego zyskaliĹmy tak maĹo, nie sÄ
dzicie?
– Miejmy nadziejÄ, ĹźÄ masz racjÄ – parsknÄ
Ĺ szyderczo Ranta. – JeĹli jutro bÄdzie tak samo, masz wziÄ
Ä za to odpowiedzialnoĹÄ.
– Co to niby ma znaczyÄ? WziÄ
Ä odpowiedzialnoĹÄ?
– Masz daÄ mi swojÄ
dziaĹkÄ – odpowiedziaĹ.
– Niby dlaczego miaĹbym to zrobiÄâŚ? – Haruhiro byĹ zdumiony.
– Co? PrzecieĹź to ty zasugerowaĹeĹ pĂłjĹcie do tych kopalni.
– A ty to aprobowaĹeĹ, dobrze pamiÄtam? – przypomniaĹ mu.
– Jedynie zatwierdziĹem pomysĹ. Nie ja to zasugerowaĹem. Przez ostatnie setki milionĂłw lat wszyscy wiedzÄ
, Ĺźe osoba rzucajÄ
ca jakiĹ pomysĹ, jest potem najbardziej za niego odpowiedzialna.
– Dobra, gadaj sobie zdrĂłw…
– HÄ? Zawsze mĂłwiÄ, co chcÄ.
OczywiĹcie, Ĺźe tak. Haruhiro nie byĹ w stanie znaleĹşÄ Ĺźadnej riposty, co go bardzo wkurzaĹo. Wiem, Ĺźe nie powinienem siÄ z takiego powodu denerwowaÄ, ale nie mogÄ nic na to poradziÄ. Jestem zmÄczony? JeĹli tak, to jego wina.
Nawet tutaj, gdy napeĹniali ĹźoĹÄ
dki przy tanim, lecz serwujÄ
cym doĹÄ dobre jedzenie stoisku, jakiekolwiek sĹowa wymienione z RantÄ
po prostu go mÄczyĹy.
Kiedy nie chcÄ z nim gadaÄ, Ĺazi i zawraca mi gĹowÄ kaĹźdÄ
drobnostkÄ
. Taki wĹaĹnie jest. Dobra, niech mu bÄdzie. JeĹli tak tego chce, bÄdÄ go caĹkowicie ignorowaĹ.
– Hej, Haruhiro – powiedziaĹ Loczek.
– âŚ
– Jo, Haruhiro.
– âŚ
– Ahoj, Haruhiro.
– âŚ
– Ahoj-hoj.
– âŚ
– Dlaczego! – ZaczÄ
Ĺ taĹczyÄ w dziwaczny sposĂłb, trzymajÄ
c w dĹoni na wpóŠzjedzonego miÄsnego szaszĹyka. – Ho-ho-hoj, hoj-hoj, ho-ho-hoj! Ho-ho-hoj, hoj-hoj, ho-ho-hoj, ho-ho-hoj! Ho-ho-hoj, hoj-hoj, ho-ho-hoj, ho-ho-hoj!
Cholera, jest Ĺşle, pomyĹlaĹ Haruhiro.
Ranta wymachiwaĹ na zmianÄ nogami, krÄcÄ
c biodrami, lecz z jakiegoĹ powodu gĂłrna czÄĹÄ jego ciaĹa ledwo siÄ poruszaĹa. WyglÄ
daĹo to dziwacznie, tak dziwacznie, Ĺźe aĹź Ĺmiesznie.
OdwrĂłciĹ siÄ, Ĺźeby na niego nie patrzeÄ. Wszyscy zapewne starajÄ
siÄ na niego nie patrzeÄ. Ale⌠SĹyszÄ, Ĺźe ktoĹ powstrzymuje chichot. Nie tylko jedna osoba. Kilka za chwilÄ zacznie siÄ ĹmiaÄ.
– Pft! – wybuchnÄĹa Ĺmiechem Yume.
– Whoa-ho! – Ranta byĹ podekscytowany. – Ho-ho-hoj!
– Pft! – Shihoru teĹź nie mogĹa siÄ powstrzymaÄ.
– Ho-ho-ho-hoj, hoj-hoj! Ho-ho-ho-ho-ho-hoj! – ChĹopak dalej skakaĹ wokĂłĹ.
– Gwahah! – Moguzo takĹźe siÄ ugiÄ
Ĺ.
Jedynie Haruhiro i Merry pozostali na placu boju. SpojrzaĹ na dziewczynÄ, ktĂłra skierowaĹa wzrok w dĂłĹ, a jej ramiona dygotaĹy. Ranta podszedĹ do niej, przeprowadzajÄ
c ostateczny atak swoim taĹcem.
Merry. Jest Ĺşle. JesteĹ na granicy wytrzymaĹoĹci.
ZatopiĹa swojÄ
gĹowÄ w ramionach i poĹoĹźyĹa siÄ na ladzie. ChoÄby siÄ waliĹo i paliĹo, nie chciaĹa pozwoliÄ na to, by jÄ
rozĹmieszyĹ.
– Ho-ho-hoj, hoj-hoj! Ho-ho-ho-hoj! Ho-ho-hoj, hoj-hoj! Ho-ho-ho-hoj! Ho-ho-hoj, hoj-hoj! Ho-ho-ho-hoj!
– âŚ
Merry, trzymaj siÄ. Dasz sobie radÄ.
—ChwileczkÄ, dlaczego musimy w ogĂłle toczyÄ tÄ bitwÄ?
Nagle chÄÄ Ĺmiechu zniknÄĹa. Haruhiro wĹlizgnÄ
Ĺ siÄ za RantÄ, kopiÄ
c go stopÄ
w tyĹ kolana.
– Uwah?! – WziÄty z zaskoczenia, odwrĂłciĹ siÄ i spotkaĹ siÄ twarzÄ
w twarz z Haruhiro. – Co ty do diabĹa robisz?! Haruhiro! Prawie jÄ
miaĹemâŚ!
– Nie pluj, jak mĂłwisz. JesteĹ obrzydliwy.
Ranta umyĹlnie na niego splunÄ
Ĺ.
– Peh! Peh! Peh! Peh!
– Whoa! Chwilka! PrzestaĹ!
– Ĺťe niby ja przestanÄ? Peh, peh, peh, peh, peh, peh!
Haruhiro nie byĹ jedynÄ
ofiarÄ
tego ataku. Reszta towarzyszy, a takĹźe samo jedzenie byĹo w Ĺlinie.
Katastrofa.
Co wiÄcej, pomimo Ĺźe kaĹźdy byĹ wkurzony i zĹy, Ranta wyglÄ
daĹ na zadowolonego z siebie, co tylko pogarszaĹo sytuacjÄ.
DziÄki temu ich droga powrotna do pensjonatu byĹa jak dotÄ
d najmniej przyjemna.
Jego zachowanie dowodziĹo jedynie, Ĺźe jest z nim coĹ nie tak. I to bardzo.
– …Okej! – zadeklarowaĹ. – Skoro dziewczyny kÄ
piÄ
siÄ dzisiaj pierwsze, przyszĹa pora na podglÄ
danie!
Haruhiro przekrÄciĹ siÄ jedynie na swoim Ĺóşku, plecami do irytujÄ
cego go osobnika. Nawet nie chcÄ odpowiadaÄ.
– No co? Haruhiro? Nie idziesz? Strzelam, Ĺźe martwisz siÄ o takie gĹupoty jak to, co siÄ stanie, jeĹli znowu nas zĹapiÄ
. GĹupiec. Moguzo, idziesz, co nie?
– …Co? N-nieâŚ
– Dlaczego nie? No dawaj. JeĹli nie pĂłjdziesz, nie bÄdÄ miaĹ stoĹka.
– Nie jestem stoĹkiemâŚ
– Ale moĹźesz za niego robiÄ! Ty, panie, moĹźesz zostaÄ doskonaĹym stoĹkiem! – zadeklarowaĹ.
– Nie chcÄâŚ
– Teraz to mnie to nawet nie obchodzi! Zaufaj mi i pomóş, by byĹo mi wygodnie! Nie pozwolÄ, by skoĹczyĹo siÄ Ĺşle! Dobra?!
– N-nie idÄ.
BÄdÄ
c postawionym w obliczu nadzwyczaj silnej odmowy ze strony Moguzo, Ranta straciĹ ducha walki.
– …Dobra! Wszystko ĹapiÄ. PĂłjdÄ sam i zakoĹczÄ tÄ misjÄ ze zdumiewajÄ
cym sukcesem. Potem bÄdzie za późno, Ĺźeby ĹźaĹowaÄ. Nie obchodzi mnie to. Nie masz z tym problemu.
– N-nie mam.
– NaprawdÄ ci to nie przeeeeszkadza?!
– PowiedziaĹem, Ĺźe nie.
– Cóş, a mi przeszkadza! Moguzo! JeĹli nie zostaniesz moim stoĹkiem, mĂłj plan umrze w samym zarodku! No dawaj! Zbieraj siÄ! Bez znaczenia, co powiesz, biorÄ ciÄ ze sobÄ
! …Cholera, jesteĹ ciÄĹźki! JeĹli ciÄ
gnÄ ciÄ tak mocno, a nawet nie mogÄ ciÄ ruszyÄ⌠Ile waĹźysz? JesteĹ grubasem?
– …Tak, jestem gruby, aleâŚ
– Nie jest gruby – przerwaĹ Haruhiro wbrew samemu sobie. – Moguzo nie jest gruby. Brzuch mu nie odstaje. Jest po prostu duĹźy.
– Oh-ho. – Ranta klapnÄ
Ĺ Ĺóşko Haruhiro. – W koĹcu humor wrĂłciĹ, co? JesteĹ beznadziejny, wiesz? Dobra, chodĹşmy. Raz dwa, wstawaÄ!
W jaki sposĂłb zinterpretowaĹ sĹowa chĹopaka w taki sposĂłb? Haruhiro nie miaĹ zielonego pojÄcia. Czy ktoĹ, ktokolwiek, proszÄ, moĹźe siÄ dla mnie go pozbyÄ?
—Prawie nie ĹźartujÄ.
Po tym wszystkim wziÄ
Ĺ kÄ
piel po dziewczynach. Gdy wrĂłciĹ do ciemnego pomieszczenia i poĹoĹźyĹ siÄ na Ĺóşku, myĹlaĹ. Problemem jest, czy powinienem siÄ od niego uwolniÄ? Zdarza mi siÄ, Ĺźe nie chcÄ widzieÄ jego twarzy juĹź nigdy wiÄcej. Gdyby odszedĹ, prawdopodobnie przyjÄ
Ĺbym to jako dobrÄ
wiadomoĹÄ.
Haruhiro byĹ pewny, Ĺźe nie tylko on czuĹ siÄ w ten sposĂłb.
Nie wiem jak z Moguzo i Merry, ale Yume i Shihoru czÄsto siÄ z nim kĹĂłcÄ
. Jestem prawie pewny, Ĺźe Ĺźadna z nich nie jest typem osoby, ktĂłra otwarcie powie o tym, czy kogoĹ lubi albo nienawidzi. Pomimo tego tworzÄ
dosyÄ bezczelne widowisko z tego, jak go nie cierpiÄ
. To tylko oznacza, Ĺźe Ranta nie moĹźe byÄ dobry.
WciÄ
Ĺź jednak na takiej podstawie nie mogÄ o niczym zdecydowaÄ. Koniec koĹcĂłw ja jestem liderem⌠prawda? MuszÄ teĹź wziÄ
Ä pod uwagÄ praktycznÄ
stronÄ tego wszystkiego.
Jakie sÄ
jego zalety w czasie walki? Jak wpĹynÄ
Ĺby na nas jego brak?
Haruhiro przemyĹlaĹ to.
Ranta funkcjonuje teraz jako drugi tank. Pod swojÄ
skĂłrzanÄ
zbrojÄ
nosi koszulkÄ kolczÄ
, a do tego ma ten heĹm garnczkowy, wiÄc⌠no⌠jest rozsÄ
dnym wyborem do tej roli.
Nie wyglÄ
daĹo na to, by mroczni rycerze mieli w zwyczaju walczyÄ w bezpoĹrednich starciach, lecz starali siÄ utrzymywaÄ dystans i unikaÄ blokowania ostrzy. Wtedy atakujÄ
spoza zasiÄgu przeciwnika, lub wyprowadzajÄ
ciosy podczas wycofywania siÄ. UĹźywajÄ
swoich nieszablonowych umiejÄtnoĹci, by bawiÄ siÄ z przeciwnikiem. Zasadniczo nie sÄ
tankami, a raczej agresorami. BiorÄ
c pod uwagÄ charakter Ranty, prawdopodobnie nawet bardziej pasowaĹ do tej roli.
WciÄ
Ĺź jednak nie mogli uczyniÄ Yume, z jej lekkÄ
zbrojÄ
, drugim tankiem. Haruhiro teĹź nie byĹ w stanie tego zrobiÄ. Merry jako kapĹanka oraz Shihoru jako mag byĹy poza dyskusjÄ
. DrogÄ
eliminacji, pozostawaĹ jedynie Ranta.
JeĹli go stracimy, druĹźyna straci swojego drugiego tanka, doszedĹ do wniosku chĹopak. Nie mamy zastÄpcy, wiÄc ta strata byĹaby bolesna.
W takim przypadku moglibyĹmy poszukaÄ innego ochotnika. W przeciwieĹstwie do kapĹanĂłw, dla ktĂłrych nie brakuje chÄtnych grup, gdybyĹmy poszukali, prawdopodobnie udaĹoby siÄ nam kogoĹ znaleźėtak mi siÄ przynajmniej wydaje. JeĹli pĂłjdziemy do Kikkawy, ktĂłry ma tyle kontaktĂłw… prawdopodobnie znalazĹby kogoĹ dla nas.
Nawet Merry doĹÄ
czyĹa do nas wĹaĹnie przez niego. Na poczÄ
tku byĹo draĹźliwie, lecz stopniowo zaklimatyzowaĹa siÄ w naszej grupie. Kikkawa jest aĹź nazbyt towarzyski i zachowuje siÄ jak kumpel w stosunku do kaĹźdego, ale jego oko do ludzi moĹźe nie jest wcale takie zĹe. No i zapewne musi byÄ sporo wojownikĂłw lepszych od Ranty.
MoĹźe⌠to jest jakaĹ opcja. WyglÄ
da na to, Ĺźe warto to rozwaĹźyÄ.
Moguzo zaczÄ
Ĺ chrapaÄ.
Co z RantÄ
? Zazwyczaj to on zasypia pierwszy. Ale teraz nie sĹyszÄ jego charakterystycznego chrapania.
– Ranta – zawoĹaĹ Haruhiro i dostaĹ odpowiedĹş.
– …No?
– SĹuchaj.
– Co?
– Jest coĹ, o czym powinienem ci powiedzieÄ.
– Hmph.
– Ale nie tutaj⌠Nie chcÄ obudziÄ Moguzo. MoĹźemy wyjĹÄ na zewnÄ
trz?
– No dobra.
Wyszli na zewnÄ
trz pensjonatu. Haruhiro zastanawiaĹ siÄ, dlaczego tak naprawdÄ go tutaj zawoĹaĹ.
Czy mamy coĹ, o czym powinniĹmy pogadaÄ? Nie chcÄ z nim gadaÄ. Po prostu⌠CzujÄ, Ĺźe muszÄ mu powiedzieÄ. Bez wzglÄdu na to, co zrobiÄ, nagĹe wyrzucenie go bez ostrzeĹźenia ze sĹowami ânie potrzebujemy ciebie wiÄcejâ byĹoby okrutne. To byĹoby zbyt okrutne. Nawet w stosunku do niego.
Albo po prostu nie chcÄ dziaĹaÄ potajemnie. OczywiĹcie, Ĺźe nie chcÄ. OczywiĹcie. JeĹli chcÄ go wyrzuciÄ, dlaczego miaĹbym to planowaÄ w sekrecie, tak jakbym brudziĹ sobie rÄce? To wcale nie jest zabawne.
– No, wiÄc powiedz to – zaczÄ
Ĺ Ranta.
Haruhiro ukucnÄ
Ĺ, opierajÄ
c siÄ o ĹcianÄ. Ranta zrobiĹ to samo.
– Hm? – ĹźÄ
daĹ odpowiedzi.
– Jakby to ujÄ
ÄâŚ? Co o tym myĹlisz? O druĹźynie?
– DruĹźyna to druĹźyna, tyle. Ni mniej, ni wiÄcej.
– Co to niby znaczy? Ni mniej, ni wiÄcej?
– Masz ze mnÄ
jakiĹ problem? MyĹlÄ, Ĺźe dobrze odgrywam swojÄ
rolÄ.
– JakâŚ?
– Co, nie mam racji? Nawet dzisiaj udowodniĹem, Ĺźe jednego mogÄ zaĹatwiÄ sam.
– No tak, gdybyĹmy zaatakowali wszyscy, zajÄĹoby to sekundÄ.
– MoĹźesz zagwarantowaÄ, Ĺźe zawsze tak bÄdzie? Nie moĹźesz, prawda? JeĹli mogÄ wziÄ
Ä jednego sam na sam, daje to nam wiÄksze pole do popisu. Taktycznie. CoĹ w tym stylu.
– …Nawet jeĹli⌠– Haruhiro mocno trzymaĹ swoje czoĹo w dĹoni. Na swĂłj sposĂłb on teĹź myĹli o tym wszystkim? Ale⌠nawet jeĹliâŚ
– Nie mogÄ stwierdziÄ, kiedy starasz siÄ zrobiÄ coĹ takiego – wyjaĹniĹ. – Nie, dopĂłki mi o tym nie powiesz.
– Chcesz Ĺźebym mĂłwiĹ ci o kaĹźdej drobnostce, ktĂłrÄ
mam zamiar zrobiÄ i wszystkich moich intencjach za wczasu?
– AĹź tak to nie. Po prostu sÄ
rzeczy, ktĂłrych nie zrozumiem, pĂłki mi nie powiesz. I tak nie trudno ciÄ⌠źle zrozumieÄ, chyba tak to moĹźna ujÄ
Ä.
– Zapewne i tak nie o to ci chodziĹo. – Ranta podniĂłsĹ jakiĹ kamyczek i rzuciĹ go. – Tak naprawdÄ nie ma znaczenia, co chodzi mi po gĹowie. Wszyscy wyrobiliĹcie sobie o mnie opiniÄ i osÄ
dzacie mnie w jej kategoriach.
– …Nawet jeĹli to prawda, nasze wraĹźenia wynikajÄ
z twojego zachowania i sĹĂłw.
– Co, Ĺźe niby to moja wina?
– A co, niby czyja? – Krew buzowaĹa w gĹowie Haruhiro. – Moja? Yume? Shihoru? Moguzo? Albo Merry?
MuszÄ siÄ uspokoiÄ, pomyĹlaĹ. Nie chcÄ zaczÄ
Ä kĹĂłtni.
– …Pracujesz w grupie – westchnÄ
Ĺ. – Musi byÄ⌠jak to siÄ nazywa⌠chÄÄ do wspĂłĹpracy? Potrzebujemy tego.
– I mĂłwisz, Ĺźe tego nie mam?
– A myĹlisz, Ĺźe masz?
– Nie.
– WiÄc nieâŚ
– Hej, kaĹźdy ma swoje zalety i wady. JeĹli ja mam jakieĹ sĹaboĹci, co z wami? Nie macie Ĺźadnych? Ja jestem tym zĹym, a wy to co, grupka ĹwiÄtych?
– …Nie, to nieprawda – zawahaĹ siÄ Haruhiro.
– JakÄ
mam wadÄ? – zapytaĹ Ranta. – Ĺťe jestem samolubny?
– GĹoĹny i irytujÄ
cy? – dodaĹ chĹopak.
– Zamknij siÄ, kanalio.
– Do tego wulgarny. I szybko zrzucasz winÄ na innych.
– Nie wszystko jest mojÄ
winÄ
. To nazywa siÄ wspĂłĹodpowiedzialnoĹÄ. WspĂłĹodpowiedzialnoĹÄ. WĹaĹnie to znaczy byÄ w druĹźynie.
– Zawsze tworzysz takie bezsensowne argumenty – sprzeciwiĹ siÄ Haruhiro.
– Nie jest wcale bezsensowny, jest odpowiedni!
– JeĹli mamy zamiar zrobiÄ listÄ twoich wad, bÄdziemy tutaj siedzieÄ caĹÄ
noc.
– WiÄc co z tobÄ
, Haruhiro? Jakie ty masz wady? – warknÄ
Ĺ.
– Jestem⌠– ucichĹ.
—Wady.
Moje wady.
To nie to, Ĺźe nic nie przychodzi mi do gĹowy. Mam wady. Tak naprawdÄ duĹźo ciÄĹźej wymyĹliÄ mi zalety.
– Dlaczego miaĹbym mĂłwiÄ o nich tobie? – powiedziaĹ w koĹcu.
– Zawsze wspominasz o moich, a kiedy przychodzi czas na ciebie, to siedzisz cicho? WiedziaĹem, Ĺźe tak bÄdzie. Zawsze tak to dziaĹa.
– Zawsze⌠tak dziaĹa?
– A co, mylÄ siÄ? Jestem Ĺatwym celem, wiÄc atakujecie mnie, a co z tego wam przychodzi? Budujecie jakieĹ poczucie jednoĹci? Trzymacie siÄ przecieĹź razem.
– Nie, naprawdÄ tak nie jest.
– MoĹźesz temu zaprzeczyÄ? Nie moĹźesz, prawda?
– …To nie tak, Ĺźe spiskujemy, by ciÄ atakowaÄ.
– Tak, nie musicie spiskowaÄ. To niewypowiedziana umowa. Jestem dla was po prostu kozĹem ofiarnym.
– Masz maniÄ przeĹladowczÄ
.
– NaprawdÄ tak sÄ
dzisz? – UĹmiechnÄ
Ĺ siÄ sarkastycznie. – Cóş, pewnie fajnie jest byÄ wami. DziÄki mnie moĹźecie przymykaÄ oko na swoje wady. Ale czy kiedykolwiek na to narzekaĹem? PowiedziaĹem to teraz, bo o tym wspomniaĹeĹ. GdybyĹ tego nie zrobiĹ, nigdy bym nie zaczÄ
Ĺ tej rozmowy. Nie jestem zainteresowany kumplowaniem siÄ z wami. Nie jestem w stanie bawiÄ siÄ w przyjaciĂłĹ. Dlatego teĹź, jeĹli chcecie mnie nienawidziÄ, nie mam nic przeciwko. Z chÄciÄ
bÄdÄ dla was antagonistÄ
, albo kimkolwiek tylko zechcecie. Nie przeszkadza mi to, w koĹcu jesteĹmy druĹźynÄ
. Odegram swojÄ
rolÄ. To wĹaĹnie nazywa siÄ pracÄ
w grupie, prawda?
Haruhiro prĂłbowaĹ coĹ odpowiedzieÄ, ale nie potrafiĹ. Nie potrafiĹ znaleĹşÄ odpowiednich sĹĂłw.
PrĂłbowaĹ powiedzieÄ mu âproszÄ, odejdĹş z naszej druĹźynyâ. Dla jej dobra. Tak naprawdÄ nie byĹ pewien, czy byĹby w stanie powiedzieÄ to bez zawahania. Gdyby nie byĹ w stanie, chciaĹby chociaĹź to wszystko omĂłwiÄ. JeĹli nie naprawisz swoich skĹonnoĹci, nie moĹźemy juĹź dĹuĹźej ze sobÄ
wspĂłĹpracowaÄ. WĹaĹnie to chodziĹo mu po gĹowie.
Czy byĹ zbyt jednostronny? Czy naprawdÄ uĹźywali go jako kozĹa ofiarnego, tak jak powiedziaĹ?
Nie sÄ
dzÄ, pomyĹlaĹ.
ByĹy w nim rzeczy, ktĂłre pozostawiaĹy wiele do Ĺźyczenia. To byĹa jego wina, Ĺźe wszyscy go obwiniali.
—To nie nasza wina. To on nie ma racji.
Skoro tak to wyglÄ
daĹo, czy nie powinien go wyrzuciÄ? PoczuĹby siÄ lepiej. MĂłgĹby wyjaĹniÄ to pozostaĹym potem. Jego towarzysze prawdopodobnie poparliby jego decyzjÄ.
Jednak nie byĹ do koĹca pewny, czy potem by tego nie ĹźaĹowaĹ. Kiedy nadszedĹby czas, zapewne to on najbardziej by nad tym ubolewaĹ. Jako ten, ktĂłry wpadĹ na ten pomysĹ, podjÄ
Ĺ decyzjÄ i wyrzuciĹ RantÄ, braĹby za to najwiÄkszÄ
odpowiedzialnoĹÄ.
—Dlaczego to muszÄ byÄ ja?
Dlaczego tylko ja?
– IdÄ spaÄ. – Ranta wstaĹ i wszedĹ do budynku.
Haruhiro nie byĹ w stanie siÄ poruszyÄ.
CoĹ ciÄĹźkiego ciÄ
Ĺźy mi na ĹźoĹÄ
dku. Mam tego doĹÄ. Nie chcÄ wiÄcej siÄ tym zajmowaÄ. Nie chcÄ myĹleÄ. Nie pasujÄ do tego. To za wiele. Bycie liderem. Nie potrafiÄ wziÄ
Ä odpowiedzialnoĹci. Pomóş mi, Manato. Tak, wiem. JuĹź nigdy wiÄcej nie mogÄ siÄ zwrĂłciÄ do niego o pomoc.
– …CzujÄ siÄ samotny – powiedziaĹ gĹoĹno.
Nie powinienem zostaÄ liderem.
To przekracza moje moĹźliwoĹci.