RozdziaĹ 9: Wielka determinacja
Na rynku w Alternie byĹo wiele lombardĂłw, ale Ĺźaden z nich nie zapĹaciĹby wiÄcej niĹź trzydzieĹci miedziakĂłw za przedziurawionego szylinga. CiÄĹźko byĹo zaakceptowaÄ to, Ĺźe jedna dziura zmniejsza wartoĹÄ monety do trzeciej czÄĹci jej oryginalnej wartoĹci, ale jako szczÄĹliwÄ niespodziankÄ moĹźna byĹo uznaÄ fakt, Ĺźe kieĹ byĹ wart jednÄ srebrnÄ monetÄ.
OkazaĹo siÄ, Ĺźe na granicy istniejÄ
trzy rodzaje wilkĂłw: leĹne, znane rĂłwnieĹź jako szare; biaĹe, ktĂłre sÄ
sĹugami BiaĹego Boga Elhita; czarne, ktĂłre sĹuĹźÄ
wrogu Elhita, Czarnemu Bogu Rigelowi. Najwidoczniej kieĹ pochodziĹ od czarnego wilka. SÄ
dzono, Ĺźe jest w nich magiczna moc, wiÄc czÄsto byĹy uĹźywane jako skĹadniki w talizmanach.
W ten sposĂłb ich zyski z pierwszego dnia wyniosĹy jeden szyling i trzydzieĹci miedziakĂłw. DwadzieĹcia miedzianych monet poszĹo na pokoje na noc, a resztÄ podzielili rĂłwno miÄdzy siebie. ZostaĹy dwa miedziaki, wiÄc Manato wziÄ
Ĺ je i dodaĹ do kupki, ktĂłra bÄdzie rozdzielona razem z przyszĹymi wpĹywami.
KaĹźdy z nich kupiĹ jedzenie na stoiskach, a kiedy dotarli do podupadĹego pensjonatu dla ochotnikĂłw w zachodniej czÄĹci miasta, w koĹcu poczuli siÄ jak w domu.
Pomimo Ĺźe kaĹźdy z OdznakÄ
Korpusu mĂłgĹ korzystaÄ z tego budynku, byĹ on w wiÄkszej czÄĹci pusty. Czterech chĹopakĂłw obmywaĹo siÄ w ĹaĹşni, ktĂłra wyglÄ
daĹa tak, jakby ktoĹ przed chwilÄ
wyĹoĹźyĹ tam trochÄ kamienia na brudnÄ
podĹogÄ. Po tym wszystkim, przed pĂłjĹciem do wĹasnych pokoi, zajrzeli do Yume i Shihoru, by powiedzieÄ im, Ĺźe kÄ
piel jest juĹź gotowa. Haruhiro byĹ dosyÄ ĹpiÄ
cy. PoĹoĹźyĹ siÄ na sianie na swoim Ĺóşku i od razu zamknÄ
Ĺ oczy.
Pensjonat dla ochotnikĂłw miaĹ cztero- oraz szeĹcioosobowe sypialnie, ale bez znaczenia ktĂłrÄ
wybraĹeĹ, dla kadetĂłw kosztowaĹa ona dziesiÄÄ miedziakĂłw. Powodem takiej samej ceny pokoi jest prawdopodobnie to, Ĺźe sÄ
takich samych rozmiarĂłw, a w szeĹcioosobowych sÄ
po prostu dostawione dwa Ĺóşka. Lecz z tego teĹź powodu jest w nich bardziej ciasno.
Dodatkowe Ĺóşka w sypialniach szeĹcioosobowych sÄ
maĹe. Te w czteroosobĂłwkach byĹy juĹź kompaktowe, wiÄc nawet jeĹli majÄ
cy 170 cm wzrostu Haruhiro mĂłgĹby zmieĹciÄ siÄ w Ĺóşku w szeĹcioosobĂłwce, wysoki na 186 cm Moguzo prawdopodobnie nie daĹby rady.
Dwa Ĺóşka piÄtrowe wypchane sĹomÄ
. OprĂłcz tego dwie wiszÄ
ce na Ĺcianie lampy. To wszystko co moĹźna byĹo znaleĹşÄ w czteroosobowych sypialniach w pensjonacie. Mogli tutaj jedynie spaÄ, wiÄc nawet nie mieli zamiaru robiÄ czegokolwiek wiÄcej. Jutro wstawali wczeĹnie rano, wiÄc Haruhiro stwierdziĹ, Ĺźe to dobra pora na spoczynek.
Ĺóşko obok niego zaskrzypiaĹo gĹoĹno. Najwidoczniej wĹaĹnie poĹoĹźyĹ siÄ Moguzo. MiaĹ on miejsce na dole, natomiast na gĂłrze spaĹ Ranta. Haruhiro byĹ na piÄtrze wĹasnego Ĺóşka, a pod nim bÄdzie spaĹ Manato.
– ManatoâŚ? Ĺpisz?
– Nie. Co tam?
– Nic, w sumie to nic… – SkĹamaĹ, Ĺźe nie miaĹ niczego, o czym chciaĹ pogadaÄ. Na przykĹad o tym, co sÄ
dziĹ Manato o zarabianiu osiemnastu miedziakĂłw dziennie.
Z dziesiÄciu szylingĂłw, ktĂłre otrzymali od Brikusia, wydaĹ cztery miedziaki na szaszĹyki pierwszego dnia oraz osiem srebrnych monet za doĹÄ
czenie do gildii zĹodziei, przez co zostaĹ mu wtedy jeden szyling i dziewiÄÄdziesiÄ
t szeĹÄ miedziakĂłw. Po zakoĹczeniu treningu poĹwiÄciĹ wczoraj cztery miedziaki na kwaterunek i dziesiÄÄ na jedzenie, z zyskiem rĂłwnym zero. Dzisiaj wydaĹ dwanaĹcie miedziakĂłw na poĹźywienie, zarabiajÄ
c przy tym osiemnaĹcie. W tym momencie miaĹ pod rÄkÄ
jednego szylinga i osiemdziesiÄ
t osiem miedziakĂłw. Tak na marginesie, pozostawiĹ szeĹÄdziesiÄ
t miedziakĂłw w Magazynie Depozytowym Yorozu, poniewaĹź noszenie tylu monet przy sobie byĹo uciÄ
Ĺźliwe. BÄdzie musiaĹ uiĹciÄ opĹatÄ za depozyt.
Z Haruhiro nie byĹo tak Ĺşle, ale Moguzo to inna bajka.
Jego czÄĹÄ opĹaty za pokĂłj podzielili wczoraj miÄdzy siebie, lecz i tak musiaĹ poĹźyczyÄ pieniÄ
dze od Manato na jedzenie. JadĹ dzisiaj naprawdÄ duĹźo. W koĹcu miaĹ duĹźe ciaĹo, ktĂłre musiaĹ nakarmiÄ. PosiadaĹ prawdopodobnie mniej niĹź nic. ĹťyĹ w dĹugu.
Kiedy coĹ podobnego moĹźe siÄ zdarzyÄ z Haruhiro?
Nie⌠jak na razie, nikt inny oprĂłcz Moguzo, ktĂłry mĂłgĹ poĹźyczyÄ pieniÄ
dze od pozostaĹych z grupy, nie skoĹczy na minusie.
JeĹli nikt nie poĹźyczy ci pieniÄdzy, zero jest dnem. Nic, nada, figa z makiem.
JeĹli do tego dojdzie, co wĂłwczas zrobiÄ
?
Musimy zarabiaÄ wiÄcej. Jedzenie i zakwaterowanie kosztujÄ
okoĹo piÄtnaĹcie miedziakĂłw dziennie, wiÄc chcÄ to podwoiÄ. PodwoiÄ? Podwojenie wystarczy? Ten pensjonat jest stary i obskurny. Posiadanie dziury wypeĹnionej moczem i odchodami jest obrzydliwe. Ĺazienka jest w porzÄ
dku, pĂłki jest ciepĹo, lecz kiedy nadejdzie zima, kÄ
panie siÄ bÄdzie torturÄ
. SĹomiane Ĺóşka takĹźe nie sÄ
zbyt komfortowe. ChciaĹbym mieÄ koc lub cokolwiekâŚ
ChciaĹ mieszkaÄ w lepszym miejscu niĹź to. Nie miaĹ nawet bielizny na zmianÄ, a umyĹ jÄ
podczas kÄ
pieli i zostawiĹ na noc, by wyschĹa. MusiaĹ wiÄc spaÄ bez niej. WyglÄ
daĹo na to, Ĺźe on, Manato i Ranta nie musieli goliÄ siÄ zbyt czÄsto, lecz Moguzo zaczÄ
Ĺ wyglÄ
daÄ na zapuszczonego, wiÄc chciaĹby mieÄ teĹź brzytwÄ.
Brzytwa lub maĹy nóş. To kolejna rzecz, ktĂłrÄ
bÄdÄ
musieli kupiÄ.
BÄdziemy mieÄ kĹopoty, jeĹli nie bÄdziemy zarabiaÄ wiÄcej, prawda? Tak naprawdÄ to byĹ przypadek, Ĺźe ten bĹotnisty gob miaĹ przy sobie kieĹ czarnego wilka, ktĂłry mogliĹmy sprzedaÄ za szylinga. ByÄ moĹźe mieliĹmy dzisiaj nadzwyczaj duĹźo szczÄĹcia. WiÄc, chwilka, co to oznacza? Dzisiejszy zysk nie byĹ taki zĹy? ByĹ z wyĹźszej pĂłĹki?
Nawet jeĹli uda im siÄ znaleĹşÄ jutro goblina, ktĂłrego zabijÄ
bez Ĺźadnego losowego wypadku, moĹźe mieÄ przy sobie jedynie srebrnÄ
monetÄ z dziurÄ
. Jedna taka jest warta trzydzieĹci miedziakĂłw. DzielÄ
c to na ich szĂłstkÄ, wychodzi piÄÄ na gĹowÄ. Nawet jeĹliby koczowali, byliby na minusie.
Kiedy siÄ nad tym zastanowiÄ, wyglÄ
da to dla nas dosyÄ sĹabo. ChciaĹ to powiedzieÄ, ale zdecydowaĹ siÄ zatrzymaÄ to dla siebie. Jakby siÄ odezwaĹ, wywoĹaĹoby to problemy zbyt duĹźe, by je zignorowaÄ. MusiaĹby zrobiÄ coĹ nim byĹoby za późno.
Cóş, dzisiaj nie byĹo tak Ĺşle i nikt nie wie, co przyniesie przyszĹoĹÄ. Jutro moĹźe byÄ lepiej niĹź dzisiaj. WiÄc w porzÄ
dku. Przynajmniej w tej chwili.
– Nic waĹźnego – powiedziaĹ Haruhiro.
– Okej – odpowiedziaĹ Manato – wiÄc w porzÄ
dku.
– Okej! – Ranta nagle zeskoczyĹ z gĂłry. – IdÄ!
– Co? – Haruhiro usiadĹ. – Gdzie idziesz?
– Wczoraj odpuĹciĹem – powiedziaĹ z dziwnie surowym wzrokiem. – Ale dzisiaj muszÄ zrobiÄ to, co do faceta naleĹźy.
– CoâŚ? Gadasz bez sensu.
– JesteĹ tak tÄpy. Jak tego nie rozumiesz? To oczywiste. IdÄ do Ĺazienki. Ĺa-zien-ki.
– Ĺazienki? Po co?
– SÄ
tam teraz dziewczyny, prawda? SÄ
caĹkowicie nagie, myjÄ
c swoje wĹosy i ciaĹa. JeĹli tam sÄ
, jest jedna rzecz, ktĂłrÄ
powinienem zrobiÄ, prawdaâŚ?
– T-ty— Chyba nie planujesz— P-podglÄ
daÄ—
– Eheheheh. Nadchodzi Ranta!
– Czekaj, nie moĹźesz tego zrobiÄ! – Haruhiro zszedĹ z Ĺóşka, goniÄ
c za nim. Lecz ten byĹ nie do przeĹcigniÄcia. Nie byĹ w stanie go zĹapaÄ podczas caĹej drogi do celu.
Ĺazienka byĹa na zewnÄ
trz. ByĹa przyĹÄ
czona do pensjonatu, zwykĹa dobudĂłwka, wiÄc celniej moĹźna by nazwaÄ jÄ
kabinÄ
ĹazienkowÄ
. Ranta kucnÄ
Ĺ, przyciskajÄ
c ucho do drzwi.
– Ty… – Haruhiro zawoĹaĹ, lecz ten spojrzaĹ na niego ze zĹoĹciÄ
i przycisnÄ
Ĺ palec do ust.
WyglÄ
daĹ jakby byĹ gotowy na mord. Przestraszony Haruhiro ucichĹ, choÄ wcale nie miaĹ tego w zamiarze.
Nie, nie, nie mogÄ pozwoliÄ mu mnie przestraszyÄ.
– Nie moĹźesz tego zrobiÄ⌠– PodkradĹszy siÄ do niego, wyszeptaĹ mu na ucho. – SÄ
granice, ktĂłrych nie powinieneĹ przekraczaÄ.
Jakby mnie to obchodziĹo, odpowiedziaĹ bezgĹoĹnie. Jestem gotĂłw staÄ siÄ poraĹźkÄ
jako czĹowiek, zostaÄ potworem czy demonem, jeĹli tylko zapewni mi to osiÄ
gniÄcie moich celĂłw.
Okej, teraz to wszystko rozdmuchujesz⌠MĂłwiÄ, ĹźebyĹ siÄ trochÄ pohamowaĹ.
PohamowaĹ? Ranta wzruszyĹ ramionami. Nie znam znaczenia tego sĹowa. Nie ma go w moim sĹowniku, to na pewno. Heh.
…C-co?
WskazaĹ drzwi. SĹyszÄ odgĹosy z wewnÄ
trz. Ich gĹosy. Eheheheheh.
Haruhiro prawie takĹźe przycisnÄ
Ĺ swoje ucho do drzwi, lecz gwaĹtownie siÄ powstrzymaĹ. PomyĹlaĹ, Nie. Jestem ciekawy, ale nie chcÄ siÄ zniĹźyÄ do poziomu Ranty.
Ten wydaĹ z siebie cichy, lecz sproĹny Ĺmiech, patrzÄ
c mu prosto w oczy. Nie powstrzymuj siÄ, Haruhiro. I tak juĹź poddaĹeĹ siÄ pokusie. JeĹli nie, to juĹź dawno zaciÄ
gnÄ
ĹbyĹ mnie z powrotem kopiÄ
c i krzyczÄ
c, by daÄ im znaÄ.
Urkh⌠TrafiĹ w czuĹe miejsce. ZĹapaĹ siÄ za pierĹ, rozglÄ
dajÄ
c siÄ wokĂłĹ. Prawie jÄknÄ
Ĺ. KtoĹ byĹ w tej ciemnoĹci. DwĂłch ktosiĂłw. Szli w tÄ stronÄ. Kto to byĹ?
Hej, pomachaĹ jeden z nich, Manato. Olbrzymem za nim byĹ Moguzo.
To musiaĹo zaskoczyÄ RantÄ, gdyĹź miaĹ szeroko otwarte oczy. C-chĹopakiâŚ
– Hej… – W momencie gdy Haruhiro miaĹ do nich zawoĹaÄ, Manato podniĂłsĹ palec do ust.
Nie ty, teĹź, Manato, pomyĹlaĹ skonsternowany. NaprawdÄ? Zgadzasz siÄ z tym?
Kiedy spojrzaĹ na nich pytajÄ
co, Manato bez sĹowa przytaknÄ
Ĺ. Moguzo teĹź, powiedziaĹ bezgĹoĹnie.
Haruhiro zaĹmiaĹ siÄ w ciszy. PoddajÄ siÄ. MĂłj⌠nie, nasze⌠podstawowe instynkty tym razem wygraĹy. Tak naprawdÄ jesteĹmy po prostu ciekawi, prawda? Nie bÄdziemy patrzeÄ, prawda? Nie posuniemy siÄ tak daleko, by podglÄ
daÄ, racja? W kabinie jest okno bez szyby, ktĂłre jest zbyt wysoko, bym mĂłgĹ przez nie zajrzeÄ, ale widzÄ ĹwiatĹo i parÄ wydobywajÄ
cÄ
siÄ z niego. To wszystko jest kuszÄ
ce i w ogĂłle, ale jest za wysoko, Ĺźeby siÄ tam dostaÄ, co nie? To znaczy, oczywiĹcie, jeĹli ktoĹ by mnie podsadziĹ na ramionach lub robiĹ za podest, byÄ moĹźe byĹoby to do zrobienia. Ale nie mamy zamiaru posunÄ
Ä siÄ tak daleko, prawda? Nie bÄdziemy tego robiÄ, nie? NaprawdÄ nie bÄdziemy. Nie ma szans.
Haruhiro nachyliĹ siÄ i przystawiĹ ucho do drzwi. SĹyszaĹ je. Ledwo. Nie, musiaĹ siÄ bardziej skupiÄ. Powinien byÄ w stanie usĹyszeÄ wiÄcej. Tak. Teraz je sĹyszaĹ. Bardzo wyraĹşnie.
– Nawet jeĹli to nosiszâŚ
To gĹos Yume?
– …C-c-co?
Ten byĹ Shihoru.
– …one sÄ
naprawdÄ duĹźe, co.
– …C-coâŚ? Cooo?! O-o czym tyâŚ?
– …Twoje piersi, Shihoru, sÄ
duĹźe. Och, ich ksztaĹt jest takĹźe cudowny.
– …C-cudownyâŚ? – SĹowa Shihoru, przeznaczenie lub przypadek, wyraĹźaĹy dokĹadnie to, co myĹlaĹ Haruhiro. Nie, prawdopodobnie nie tylko on. Ranta, Manato i Moguzo musieli myĹleÄ tak samo. DuĹźe i cudowne? Jak to dziaĹa?! Nie mieli pojÄcia!
– …Tak, sÄ
cudowne. Nie przeszkadza ci, jeĹli Yume je dotknie?
– …Co, tooo nie, ach! N-nie, to Ĺaskocze! IikâŚ!
– …Fiu fiu, Yume czuĹa, Ĺźe bÄdÄ
miĹe w dotykuâŚ
– …Cze—Nie—Ach—MiauuâŚ
– …Miauu? Brzmisz teraz jak kociak, Shihoru.
– …P-proszÄ, Y-yume, nie tak mocnoâŚ!
– …Bum, bum, patrz jak podskakujÄ
.
– …N-nie mĂłw t-tak, to z-zawstydzajÄ
ceâŚ
– …ByĹoby zabawnie gdyby Yume miaĹa podobne. Popatrz z czym Yume utknÄĹa.
– …M-myĹlÄ, Ĺźe jesteĹ urocza, YumeâŚ
– …Coooo? To nieprawda. Co w Yume jest urocze?
– …C-cóş, jak to ujÄ
Ä, nie jesteĹ gruba tak jak ja, jesteĹ gĹadkaâŚ
– …Nie sÄ
dzÄ, Ĺźe jesteĹ gruba, Shihoru. Yume ma wiÄcej tĹuszczyku niĹź ty.
– …Cóş, to jak wyglÄ
dasz tak gĹadziutko jest s-smakowite, wiÄcâŚ
– …Smakowite? Shihoru, mĂłwisz dziwne rzeczy. Yume nie jest jadalna.
– …Achhh, ummm, w-wiem to, to po prostu, metafora, moĹźna tak powiedzieÄ.
– …Chcesz gryza? Dawaj.
– …Och, um, aleâŚ
– …Po prostu zatop zÄby. Yume nie bÄdzie przeszkadzaĹo, jeĹli zabierzesz tylkoooo troszeczkÄ z tego miejsca.
D-dlaczego miaĹaby to zrobiÄâŚ?! Haruhiro odsunÄ
Ĺ ucho od drzwi i potrzÄ
snÄ
Ĺ gĹowÄ
. Nie, nie, nie. C-c-co one robiÄ
? Co tam siÄ dzieje? To szaleĹstwo. PopuĹciĹem wodze wyobraĹşni. To dziewczyny takie sÄ
? Nie wiem. SkÄ
d miaĹbym wiedzieÄ?
Kiedy spojrzaĹ, Manato, Moguzo i nawet Ranta takĹźe wycofali siÄ od drzwi.
ZrozumiaĹe. OczywiĹcie, Ĺźe siÄ odsunÄli. To byĹo dla nas za duĹźo⌠co za tajemnica. KaĹźda tajemnica prowadzi do kolejnej i w naszych gĹowach jest teraz baĹagan.
Haruhiro spojrzaĹ Manato w oczy, prĂłbujÄ
c wysĹaÄ mu wiadomoĹÄ: Wracajmy do siebie. Lecz ten zwrĂłciĹ swĂłj wzrok w innym kierunku. PodÄ
ĹźajÄ
c za nim, zauwaĹźyĹ RantÄ wpatrujÄ
cego siÄ w nocne niebo.
Nie, to nie tam spoglÄ
daĹ. Nie niebo. To byĹo okno.
PatrzyĹ w nie wzrokiem wygĹodniaĹej bestii. PowstaĹ, chodzÄ
c w te i we wte pod nim. SiÄgnÄ
Ĺ w gĂłrÄ, wyciÄ
gajÄ
c siÄ jak najmocniej. Nie siÄgnÄ
Ĺ. OdwrĂłciĹ siÄ do nich. MiaĹ twarz demona.
…Nie chcecie zobaczyÄ? NaprawdÄ nie bÄdzie wam to przeszkadzaĹo? Chcecie zaprzepaĹciÄ tÄ zĹotÄ
okazjÄ? JesteĹcie pewni, Ĺźe nie bÄdziecie tego ĹźaĹowaÄ? Cóş? JesteĹcie?
T-to⌠Haruhiro zazgrzytaĹ zÄbami. To nieâŚ
MogÄ tego ĹźaĹowaÄ, Manato byĹ szczery. Nie mogÄ byÄ pewny, Ĺźe nie bÄdÄ tego ĹźaĹowaĹ. Co dobrego moĹźe jednak przyjĹÄ z tego, jeĹli pĂłjdziemy dalej? MyĹlisz, Ĺźe co siÄ stanie?
Ranta popatrzyĹ gniewnie. Co masz na myĹliâŚ?
PomyĹl przez sekundÄ. JesteĹmy wystarczajÄ
co podekscytowani. WiÄcej moĹźe byÄ niebezpieczne. JeĹli pĂłjdziemy dalej, to co? Wracamy do pokoju⌠naszego pokoju. Pokoju z czterema facetami. Nie chcÄ przez to przechodziÄ. Nie jest za późno, by zawrĂłciÄ.
Haruhiro przeszedĹ dreszcz. I to jest wĹaĹnie Manato. ZauwaĹźyĹ, Ĺźe moĹźe byÄ Ĺşle⌠nie, tragicznie. Ale, jeĹli siÄ teraz zatrzymamy, moĹźemy to zachowaÄ jako dobre wspomnienie—Tak myĹlÄ. Jestem pewny, Ĺźe moĹźemy. PowinniĹmy byÄ w stanie. SÄ
dzÄ, Ĺźe to prawdopodobnie moĹźliwe.
To byĹa granica. JeĹli jÄ
przekroczÄ
, nie ma powrotu. JeĹli to moĹźliwe to chciaĹby, Ĺźeby teraz zawrĂłcili.
On przekroczyĹ granicÄ, ale ja nie zrobiĹem nic. JeĹli tylko zachowaĹbym siÄ wtedy inaczej. ChciaĹ w przyszĹoĹci uniknÄ
Ä czegokolwiek, co wywoĹaĹoby w nim takie uczucie.
Wracajmy, Haruhiro zĹapaĹ RantÄ za ramiÄ. W razie czego, byĹ gotowy zaciÄ
gnÄ
Ä go siĹÄ
. Jednak czekaĹa go niespodziewana zasadzka.
Moguzo wstaĹ powoli, podszedĹ pod okno, pochyliĹ siÄ do przodu, kĹadÄ
c dĹonie na Ĺcianie. Podest. PrĂłbowaĹ zrobiÄ podest? SpojrzaĹ na nich, pokazujÄ
Ä kciuki w gĂłrÄ.
Wszyscy wskakujcie. Nie martwcie siÄ o mnie.
Haruhiro spojrzaĹ na RantÄ. Potem na Manato. WyglÄ
dali jakby zostali poraĹźeni piorunem.
Nie mogÄ, pomyĹlaĹ.
Determinacja Moguzo go przytĹoczyĹa. To byĹo zbyt ciÄĹźkie. Nie mĂłgĹ po prostu jej zrzuciÄ. Nie mĂłgĹ tego zrobiÄ. Nie byĹo szansy, by mĂłgĹ to zrobiÄ. Nie mĂłgĹ siÄ od niej uwolniÄ.
MuszÄ to zrobiÄ.
Haruhiro i Manato przytaknÄli do siebie. KtĂłry z nich pĂłjdzie pierwszy? Haruhiro byĹby szczÄĹliwy, gdyby mĂłgĹ pĂłjĹÄ później, lub nawet na samym koĹcu. Pierwszy byĹ Ranta, to w koĹcu byĹ jego pomysĹ.
On pĹakaĹ. Z jego oczy pĹynÄĹy strumienie Ĺez. Nie tylko pĹakaĹ: ciekĹo mu teĹź z nosa.
Bez wycierania smarkĂłw czy Ĺez, Ranta podszedĹ i klepnÄ
Ĺ Moguzo po plecachâŚ
– No weĹş, chĹopie! Nie doprowadzaj mnie tak do pĹaczu! JesteĹ tak Ĺwietnym goĹciem!
– Hej⌠– wyszeptaĹ Haruhiro i chwilÄ później odwrĂłciĹ siÄ i pobiegĹ w drugÄ
stronÄ.
Manato byĹ daleko przed nim. To wĹaĹnie Manato. Gaz w nogach.
– Dlaczego Yume sĹyszy gĹos RantyâŚ?! – krzyknÄĹa Yume ze Ĺrodka kabiny.
– Och, cholera! – Ranta rzuciĹ siÄ do ucieczki. – N-nie! To nie byĹem ja! T-to byĹ Moguzo! Tak, Moguzo! Niczego nie widziaĹem, ani nie sĹyszaĹem!
– HÄ?! – Moguzo spektakularnie siÄ potknÄ
Ĺ, a Shihoru pisnÄĹa.
– Ranta, ty idioto! – SĹyszeli Yume mocno kopiÄ
cÄ
ĹcianÄ od Ĺrodka. – Ty mendo! Ty lubieĹźniku! Ty zboczeĹcu! Uciekaj daleko i nigdy nie wracajâŚ!