RozdziaĹ 8: ZawziÄci
Yume kucaĹa przy grubym drzewie. Haruhiro zakradĹ siÄ do niej i lekko stuknÄ Ĺ jÄ w ramiÄ. OdwrĂłciĹa siÄ z dĹoniÄ trzymanÄ na ustach, Ĺźeby powstrzymaÄ siÄ od mĂłwienia.
– Jak poszĹo? – zapytaĹ cicho chĹopak.
Dziewczyna przytaknÄĹa, pokazujÄ
c jakieĹ gesty rÄkoma. ByÄ moĹźe prĂłbowaĹa mu coĹ przekazaÄ, ale nie potrafiĹ tego w Ĺźaden sposĂłb pojÄ
Ä. Skoro odszyfrowanie tego kodu byĹo dla niego zbyt ciÄĹźkie, wychyliĹ siÄ zza drzewa, aby zobaczyÄ na wĹasne oczy.
ByĹ tam.
ByĹo to juĹź ich drugie popoĹudnie, w ktĂłrym wypeĹniali obowiÄ
zki kadetĂłw.
Przybyli w te same lasy co wczoraj i w koĹcu odnaleĹşli ĹşrĂłdĹo. I to wĹaĹnie tam staĹ.
Mizerny, wielkoĹci ludzkiego dziecka. Jego skĂłra byĹa şóĹtawa, pomarszczona i pokryta skorupÄ
bĹota. MaĹe kĹaki wĹosĂłw wyglÄ
daĹy jak wodorosty, a do tego miaĹ spiczaste uszy. Nie sposĂłb byĹo dostrzec jego twarzy, gdyĹź byĹ zwrĂłcony w innym kierunku. Nie wyglÄ
daĹo na to, by nosiĹ na sobie jakiekolwiek ubrania, lecz wokóŠjego szyi daĹo siÄ zauwaĹźyÄ sznurek.
ByĹ to bĹotnisty goblin.
PrzykucniÄty, piĹ wodÄ ze ĹşrĂłdeĹka. SĹyszeli nieprzyjemny odgĹos siorbania.
Haruhiro wziÄ
Ĺ gĹÄboki wdech i spojrzaĹ za niego, starajÄ
c siÄ nie wydaÄ Ĺźadnego odgĹosu. PozostaĹa czwĂłrka, Manato, Ranta, Shihoru i Moguzo wystawiali swoje gĹowy zza drzew znajdujÄ
cych siÄ niedaleko i spoglÄ
dali na niego. Kiedy chĹopak wyraĹşnie skinÄ
Ĺ gĹowÄ
, reszta przytaknÄĹa.
W koĹcu znaleĹşliĹmy jakÄ
Ĺ ofiarÄ. ZrĂłbmy to. Zrobimy to. Musimy. Jaki jest sygnaĹ? Nie ustaliliĹmy Ĺźadnego. W jaki sposĂłb mam im daÄ znaÄ?
ZdecydowaĹ siÄ podnieĹÄ swojÄ
prawÄ
dĹoĹ.
Jest Ĺşle. Zaczynam siÄ denerwowaÄ. Albo raczej byĹem zdenerwowany przez caĹy ten czas. SĹuchaj. Po prostu to zrĂłb. Tak. Zabij to coĹ.
W czasie gdy Haruhiro wykonaĹ wymach w powietrzu swojÄ
rÄkÄ
, Ranta nagle pognaĹ do przodu z okrzykiem bitewnym na ustach. Haruhiro nie mĂłgĹ siÄ powstrzymaÄ przed myĹlÄ
, Ĺźe Loczek jest zwyczajnym idiotÄ
. SpojrzaĹ z powrotem na goblina, ktĂłry podskoczyĹ zaskoczony i w mgnieniu oka siÄ od nich odwrĂłciĹ.
– U-uciekaâŚ?! – krzyknÄ
Ĺ Haruhiro.
– A masz! – Yume wypuĹciĹa strzaĹÄ. ChybiĹa.
PrĂłbowaĹ uciec w prawo, lecz strzaĹa wbiĹa siÄ w ziemiÄ tuĹź przed nim. KrzyknÄ
Ĺ ze zdziwienia i jÄknÄ
Ĺ.
– Ĺadnie, Yume! – WyciÄ
gnÄ
Ĺ swĂłj sztylet i pospieszyĹ do przodu. Co do diabĹa? Jestem na przodzie. Nie pasuje to do stylu zĹodziei, ale nie ma innego wyboru. Nie mogÄ pozwoliÄ mu uciec.
BĹotniste gobliny. BĹotniste goby. MajÄ
Ĺadne, okrÄ
gĹe oczy. Pomimo tego sÄ
obrzydliwe. Ma twarz jak stara kobieta, ktĂłra nigdy w Ĺźyciu siÄ nie myĹa. ZÄby caĹe czarne. I do tego fioletowy jÄzor. Nie ma na sobie nic oprĂłcz sznurka na szyi. CaĹy goĹy i wesoĹy. W dodatku chwiejny na nogach.
Ofiara zauwaĹźyĹa Haruhiro i zaczÄĹa gĹoĹno krzyczeÄ.
Nie wiem dlaczego, ale idzie w moim kierunku. NaprawdÄ? Chce walczyÄ? Dawaj, jest nas szĂłstka. W sumie, on o tym nie wie. RÄce. DĹonie. Celuj w nadgarstki.
CiÄ
Ĺ celujÄ
c w jego lewy nadgarstek.
– CiosâŚ!
Z dziwnym piskiem gob odskoczyĹ na skos, lÄ
dujÄ
c w ĹşrĂłdeĹku. Nie trafiĹ? Nie, potwĂłr miaĹ cienkÄ
rysÄ, z ktĂłrej leciaĹa ciemnoczerwona krew.
WyglÄ
da na to, Ĺźe trafiĹem. Jednak to pĹytka rana.
KopiÄ
c wodÄ, wyskoczyĹ z niej i pobiegĹ w kierunku Haruhiro, wymachujÄ
c broniÄ
.
Nadchodzi? Biegnie do mnie? Ĺťartujesz sobie? Nie podchodĹş, idioto.
– Urgh!
ZareagowaĹ od razu, upadajÄ
c w swojÄ
lewÄ
stronÄ, w jakiĹ sposĂłb unikajÄ
c przy tym szarĹźy przeciwnika.
– ZawiĹÄ! – Ranta siÄ zbliĹźyĹ, tnÄ
c swym mieczem w jego kierunku, ale kaĹźdy mĂłgĹ stwierdziÄ, Ĺźe byĹ to niedbaĹy cios. OczywiĹcie nie trafiĹ.
– Ĺuh? HolaâŚ!
Goblin zawyĹ i z caĹej siĹy kopnÄ
Ĺ RantÄ, ktĂłry aĹź poleciaĹ. Gdy ten byĹ jeszcze na tyĹku, stwĂłr staraĹ siÄ na niego wskoczyÄ. Wtedy, w uĹamku sekundy, Manato wystawiĹ swojÄ
laskÄ, uderzajÄ
c go w ramiÄ. Ten zawyĹ z bĂłlu, odskakujÄ
c od nich.
– M-mar e… – Kiedy Shihoru zaczÄĹa rysowaÄ w powietrzu pieczÄcie ĹźywioĹĂłw, Loczek krzyknÄ
Ĺ w jej kierunku: – Hej, znowu masz zamkniÄte oczy!
Dziewczyna siÄ skuliĹa.
– …P-przepraszam!
– Moguzo, staĹ przed nim! – Manato wykrzyczaĹ rozkazy. – Reszta, otoczcie go! Nie pozwĂłlcie mu uciec!
– Tak. – Moguzo podbiegĹ do niego ciÄĹźkimi krokami, wskazujÄ
c na niego czubkiem swojego ostrza.
– D-dobra, widocznie ja teĹź muszÄ! – Ranta powstaĹ na nogi i stanÄ
Ĺ po prawej stronie goblina.
Manato byĹ po lewej. Haruhiro i Yume ze swojÄ
maczetÄ
, stanÄli za nim. Shihoru staĹa bardzo daleko. MiaĹa oczy szeroko otwarte, ze swojÄ
laskÄ
skierowanÄ
w kierunku przeciwnika. BĹotnisty goblin rozejrzaĹ siÄ, stÄ
pajÄ
c w kaĹźdym kierunku i gĹoĹno wyjÄ
c, tak jakby chciaĹ uciec, lecz nie mĂłgĹ. Prawdopodobnie. To wĹaĹnie byĹo planem Manato.
– Moguzo! – Ranta prĂłbowaĹ ukĹuÄ przeciwnika swoim mieczem. – Dawaj, naciskaj go! Naciskaj! Mocniej!
Moguzo podniĂłsĹ swojego pĂłĹtoraka z gĹoĹnym rykiem i zamachnÄ
Ĺ siÄ. MachaĹ. I machaĹ. Gob unikaĹ.
– Hej! – krzyknÄ
Ĺ Ranta w czasie, gdy przeciwnik zrÄcznie unikaĹ wszystkich ciosĂłw i pchnÄ
Ĺ go mieczem.
Goblin podniĂłsĹ suchÄ
gaĹÄ
zkÄ i rzuciĹ niÄ
w chĹopaka z okrzykiem.
– Ĺoa?! – ZrobiĹ krok w tyĹ, by w ostatniej chwili uderzyÄ gaĹÄ
Ĺş swojÄ
broniÄ
.
OkrÄ
Ĺźenie siÄ zĹamaĹo. Gob byÄ moĹźe prĂłbowaĹ uciec, lecz laska Manato zabĹysĹa w mgnieniu oka. Przeciwnik przyjÄ
Ĺ cios na swoje prawe ramiÄ i zawyĹ z bĂłlu. Pomimo tego w ciÄ
gu sekundy zwrĂłciĹ siÄ w jego kierunku, krzyczÄ
c tak gwaĹtownie jak tylko potrafiĹ. Haruhiro byĹ szczerze przestraszony. WyglÄ
daĹo na to, Ĺźe nawet Manato siÄ trochÄ wycofaĹ.
W koĹcu to byĹo straszne. Goblin byĹ zdesperowany. Nie chciaĹ umrzeÄ. Nie pozwoli tak po prostu siebie zabiÄ. Zabije ich pierwszy.
ZabiÄ.
ZabiÄ.
ZabiÄ.
JeĹli nie uda siÄ nic wiÄcej, chociaĹź zabierze ich ze sobÄ
. Gob byĹ przepeĹniony determinacjÄ
, by tego dokonaÄ.
– L-ludzie! – Rana oblizywaĹ swoje usta bez koĹca. – Nie tchĂłrzcie mi tu teraz! ZabiÄ albo byÄ zabitym! Mam zamiar to zamordowaÄ i zebraÄ viceâŚ!
– BÄ
dĹşcie ostroĹźniâŚ! – powiedziaĹ Manato, uderzajÄ
c ponownie goblina swojÄ
laskÄ
.
Pomimo Ĺźe przyjÄ
Ĺ silny cios, a z rany trysnÄĹa krew, popatrzyĹ siÄ na atakujÄ
cego i chrzÄ
knÄ
Ĺ, jakby chciaĹ powiedzieÄ âi co?â.
– Gobek silny goĹÄ, co nie⌠– powiedziaĹa Yume lekko drĹźÄ
cym gĹosem.
Mnie to mĂłwisz, pomyĹlaĹ Haruhiro. PrzyjÄ
Ĺ uderzenie w gĹowÄ, ktĂłre byĹo tak mocne, Ĺźe krew poleciaĹa w powietrze. Jednak dalej staĹ twardo.
– Umf! Umf! – Moguzo ciÄ
Ĺ swoim mieczem dwa, trzy razy, zmuszajÄ
c goblina do cofniÄcia siÄ.
Kiedy to zrobiĹ, byĹ bliĹźej Haruhiro i Yume.
– Ten jest nasz, panie Haru! – powiedziaĹa Yume.
Pomimo Ĺźe pomyĹlaĹ Hej chwileczkÄ, od kiedy nazywasz mnie panem Haru?, miaĹa racjÄ, musieli go zdjÄ
Ä.
Kiedy krzyknÄ
Ĺ i podbiegĹ, by dĹşgnÄ
Ä go swoim sztyletem, gob zwrĂłciĹ siÄ w jego stronÄ. ZawyĹ mu prosto w twarz. Haruhiro biĹ siÄ sam ze sobÄ
, Ĺźeby siÄ nie wycofaÄ. MachnÄ
Ĺ sztyletem raz, potem drugi. TrafiĹ. PoczuĹ, Ĺźe trafiĹ coĹ twardego. Prawe przedramiÄ goblina, miÄdzy Ĺokciem, a nadgarstkiem. Zaskoczony, wyciÄ
gnÄ
Ĺ broĹ. To byĹ pierwszy raz, gdy ciÄ
Ĺ coĹ innego niĹź wyglÄ
dajÄ
ce jak strachy na wrĂłble manekiny. ByĹo to na swĂłj sposĂłb szokujÄ
ce.
Szalenie zawodzÄ
c, goblin krÄciĹ siÄ w kĂłĹko, wszÄdzie chlapiÄ
c krwiÄ
, jakby chciaĹ zastraszyÄ swoich przeciwnikĂłw.
To byĹo szeĹÄ na jednego. Otoczyli goblina. Mogli atakowaÄ z kaĹźdej strony, lecz nikt tego nie robiĹ.
KaĹźdy ciÄĹźko oddychaĹ. OprĂłcz Moguzo ze swoim ciÄĹźkim mieczem, nikt nie ruszaĹ siÄ na tyle duĹźo, by tak mocno dyszeÄ.
– O co chodziâŚ? – Haruhiro prĂłbowaĹ uspokoiÄ swĂłj oddech. Ale po prostu nie mĂłgĹ.
O co chodzi? BĹotnisty gob jest silny? Czy my jesteĹmy po prostu sĹabi? Za sĹabi? Czy damy radÄ w ten sposĂłb? Bez szans. Jak tylko o tym siÄ myĹli, nie jesteĹmy w stanie. Nie jesteĹmy do tego stworzeni. Nie jestem stworzony do walki. To straszne. Nie mogÄ tego robiÄ. Czemu to robiÄ? CzyĹź nie powinienem przestaÄ? Ale co wtedy bÄdÄ robiĹ? Co siÄ ze mnÄ
stanie?
– Na szali sÄ
ĹźyciaâŚ! – krzyknÄ
Ĺ Manato. – SÄ
tutaj na szali Ĺźycia! Nasze lub jego! Goblin traktuje to powaĹźnie! Jest Ĺmiertelnie powaĹźny! Nie ma szans, by byĹo Ĺatwo! PoniewaĹź Ĺźadna osoba, Ĺźadna istota nie chce umrzeÄ!
– Marc em ParcâŚ! – Shihoru wystrzeliĹa kroplÄ ĹwiatĹa ze swojej laski. PrzeleciaĹÄ
pomiÄdzy Moguzo i Manato, uderzajÄ
c goblina prosto w twarz. ZawyĹ z bĂłlu i zamieszania.
– Teraz! – rozkazaĹ Manato, uderzajÄ
c goba.
Ranta zatopiĹ swĂłj miecz w ramieniu goblina.
– …Twarde! Czy to byĹa koĹÄ?!
– HaajaaaâŚ! – Moguzo ciÄ
Ĺ z caĹej siĹy, roztrzaskujÄ
c gĹowÄ przeciwnika swoim pĂłĹtorakiem.
Co za moc. PoĹowa, moĹźe jedna trzecia gĹowy zostaĹa zgnieciona.
ZrobiliĹmy to.
BĹotnisty goblin upadĹ
– O, tak! – Ranta podniĂłsĹ piÄĹÄ do gĂłry.
Haruhiro zaczÄ
Ĺ wzdychaÄ, lecz westchnienie w poĹowie zamieniĹo siÄ w przeĹkniÄcie Ĺliny.
Gob wstawaĹ, a do tego dosyÄ zrÄcznie.
– …Chyba sobie Ĺźartujesz. – Yume patrzyĹa z niedowierzaniem.
Haruhiro byĹ pewny, Ĺźe w jakiĹ sposĂłb mu siÄ wydaje. Lecz niestety na to nie wyglÄ
daĹo.
Ofiara zaczÄĹa biec. Prawdopodobnie prĂłbowaĹa uciec.
– CoâŚ?! – powiedziaĹ Manato zdumiony, lecz wciÄ
Ĺź zamachnÄ
Ĺ siÄ swojÄ
laskÄ
w kierunku nĂłg.
O dziwo goblin zdoĹaĹ podskoczyÄ i uniknÄ
Ä tego ciosu. NastÄpnie ruszyĹ prosto w kierunku Haruhiro. PrĂłbowaĹ siÄ przez niego przedostaÄ?
– Igrasz z losem! – Haruhiro podciÄ
Ĺ prawÄ
nogÄ stwora swojÄ
stopÄ
.
Najwidoczniej tym razem nie zdoĹaĹ tego uniknÄ
Ä, wiÄc potknÄ
Ĺ siÄ i upadĹ.
W momencie gdy Moguzo zawyĹ, gotowy uderzyÄ mieczem przeciwnika, Ranta wciÄ
Ĺ siÄ przed niego.
– Z drogi! Ja zadam ostatni ciosâŚ!
Haruhiro pomimo Ĺźe nie chciaĹ, odwrĂłciĹ wzrok.
DaĹo siÄ sĹyszeÄ nieprzyjemny odgĹos, a nastÄpnie maniakalny Ĺmiech Ranty.
– Lordzie Skullhell! WidziaĹeĹ to?! Aby zebraÄ vice, mroczny rycerz zabiera Ĺźycia istot i oferuje czÄĹÄ ich ciaĹa na oĹtarzu gildii! Uszy sÄ
trochÄ za duĹźe, wiÄc moĹźe pazur bÄdzie dobry— Chwila, co?!
– Co⌠– Haruhiro spojrzaĹ na RantÄ i byĹ przeraĹźony.
BĹotnisty goblin poruszaĹ siÄ. PeĹzaĹ, prĂłbujÄ
c siÄ gdzieĹ dostaÄ.
Shihoru zaĹkaĹa, byĹa na granicy zalania siÄ Ĺzami.
– Najwidoczniej nie chce umrzeÄ, co nie⌠– oznajmiĹa powaĹźnie Yume, skĹadajÄ
c swoje dĹonie jak do modlitwy. – Spoczywaj w pokojuâŚ
– Nie⌠– zawahaĹ siÄ na chwilÄ Haruhiro, a potem jÄ
poprawiĹ. – Nie jest jeszcze martwyâŚ
– Musimy to zakoĹczyÄ. – Manato podniĂłsĹ swojÄ
laskÄ do uderzenia. – W innym przypadku⌠bÄdziemy tylko przedĹuĹźaÄ jego cierpienie.
Haruhiro nie chciaĹ patrzeÄ, ale czuĹ siÄ zobowiÄ
zany by zobaczyÄ wszystko do samego koĹca.
Manato zadaĹ bolesny cios i po tym jak sprawdziĹ, czy goblin przestaĹ oddychaÄ, zamknÄ
Ĺ oczy i uczyniĹ znak heksagramu. Haruhiro pomyĹlaĹ, Ĺźe moĹźe coĹ powie, jednak ten milczaĹ. ByÄ moĹźe nie chciaĹ robiÄ wymĂłwek za to, co siÄ wĹaĹnie staĹo.
– Achh! – Ranta wskazaĹ palcem Manato. – M-Manato, ty palancie! WykoĹczyĹeĹ go! MĂłwiĹem ci, jeĹli ja tego nie zrobiÄ, nie bÄdÄ mĂłgĹ zebraÄ viceâŚ!
– Och. – odpowiedziaĹ z wymuszonym uĹmiechem, drapiÄ
c siÄ po gĹowie. – Sorka, wyleciaĹo mi z gĹowy.
– Nie mĂłw, Ĺźe wyleciaĹo ci z dĹoni!
– Nie mĂłwiÄ, Ĺźe wyleciaĹo mi z dĹoni, tylko Ĺźe wyleciaĹo mi z gĹowy.
– Jakby mnie to obchodziĹo, w tÄ czy we wtÄ! ChcÄ poprawkÄ, sĹyszysz? PoprawkÄ! Jak?! Nie moĹźemy tego zrobiÄ! Argh! To⌠To powinno byÄ moje pierwsze vice, a teraz nic z tego! – Ranta padĹ na czworaka, uderzajÄ
c piÄĹciami ziemiÄ z frustracji. Wtedy dodaĹ: – Ech, jeden pies.
– J-jeden piesâŚ? – zamrugaĹ Haruhiro.
– JuĹź po wszystkim. Nic nie moĹźemy z tym zrobiÄ. – PowstaĹ i poszedĹ do goblina, kucajÄ
c przy nim. – Ohyda. To dosyÄ groteskowe. Naszym Ĺupem jest⌠to, tak sÄ
dzÄ? CoĹ zwisa z jego sznurka na szyi. Co to?
– Gdzie? – Haruhiro przykucnÄ
Ĺ obok niego. Jak najbardziej prĂłbujÄ
c nie patrzeÄ na same ciaĹo, spojrzaĹ dokĹadniej na sznurek wiszÄ
cy wokóŠjego szyi. Ranta miaĹ racjÄ, zdecydowanie coĹ na nim byĹo. JednÄ
z rzeczy byĹ kieĹ zwierzÄcia lub coĹ, co miaĹo wywiercone w sobie dziurÄ. Kolejna rzecz byĹa dosyÄ brudna, lecz rozpoznali w niej monetÄ.
– …To nie jest przypadkiem szyling? Z tÄ
róşnicÄ
, Ĺźe ma wywierconÄ
dziurÄ.
– Hej! – Ranta chciaĹ wyszarpaÄ sznurek, lecz szybko cofnÄ
Ĺ dĹoĹ. – …Haruhiro, ty to zrĂłb. To obrzydliwe.
– Spoko, tak sÄ
dzÄ⌠– Haruhiro odciÄ
Ĺ sznurek swoim sztyletem i zdjÄ
Ĺ kieĹ oraz monetÄ.
WyglÄ
da na to, Ĺźe to faktycznie jest to srebrna moneta. I w dodatku z dziurÄ
.
– MoĹźemy⌠to sprzedaÄ? Tak naprawdÄ jestem pod wraĹźeniem, Ĺźe w ogĂłle temu czemuĹ udaĹo siÄ wywierciÄ w tym otwĂłr. Raczej duĹźo z tym roboty.
– Cóş, tak czy siak – Manato poĹoĹźyĹ dĹoĹ na jego ramieniu – to nasza pierwsza wygrana.
– I wszystko dziÄki mnie! – Ranta wypiÄ
Ĺ swojÄ
pierĹ z dumÄ
.
– Tak, oczywiĹcie – powiedziaĹa chĹodno Yume.
Ranta cmoknÄ
Ĺ jÄzykiem, gapiÄ
c siÄ na niÄ
.
– …WciÄ
Ĺź masz mi za zĹe? Jak na dziewczynÄ z tak maĹymi piersiami, jesteĹ strasznie pamiÄtliwa, wiesz?
– Rozmiar piersi i pamiÄtliwoĹÄ nie majÄ
ze sobÄ
nic wspĂłlnego!
– JeĹli nie ma ze sobÄ
nic wspĂłlnego, to o tym w koĹcu zapomnij! To zeszĹoroczny Ĺnieg! PozwĂłl mi jednak powiedzieÄ, Ĺźe pamiÄtliwoĹÄ od dawna uwaĹźana jest za powĂłd bycia deskÄ
!
– Nie nazywaj mnie deskÄ
! JeĹli sÄ
maĹe, to chociaĹź nie jest tak Ĺşle!
– Deska! Deska! Deska! Deska! DzieĹ dobry, Pani Desko! Do widzenia, Pani Desko!
– Argh. – ZaczerwieniĹa siÄ i nadÄĹa policzki. UmieĹciĹa strzaĹÄ na ciÄciwie i wycelowaĹa w RantÄ. – Yume strzeli i czuje, Ĺźe ta strzaĹa trafi!
– S-stop—Ty—Agh—P-przepraszam?! – OdwrĂłciĹ siÄ szybko i upadĹ na dĹonie i kolana przed niÄ
. ByĹ to obrotowy ukĹon. – T-to siÄ juĹź nie powtĂłrzy?! Okej?! W-wybacz mi!
– Dlaczego mĂłwisz âwybacz miâ jakby to byĹ rozkaz? To powinno byÄ âproszÄ wybacz mi, panienko Yume, bĹagam ciÄ!
– Panienko Yume! Przepraszam, bĹagam o wybaczenie. ZrobiÄ cokolwiek, proszÄ!
– Cóş, jeĹli nalegasz. – Policzki Yume dalej byĹ nadÄte, lecz rozluĹşniĹa ciÄciwÄ swojego Ĺuku szybciej, niĹź ktokolwiek siÄ spodziewaĹ, wskazujÄ
c brodÄ
ĹşrĂłdeĹko. – Wskakuj.
– CoâŚ?
– Nurkuj w ĹşrĂłdle. JeĹli to zrobisz, Yume dzisiaj ci odpuĹci.
– Idio—Ty—Nie cze—MyĹlisz, Ĺźe niby kto to zrobi?
Ponownie naciÄ
gnÄĹa ciÄciwÄ.
– JeĹli nie chcesz tego, w porzÄ
dku. Yume po prostu ciÄ postrzeli.
– ZanurkujÄ.
– Powodzenia – powiedziaĹ Haruhiro, klepiÄ
c RantÄ po ramieniu.
– BÄ
dĹş ostroĹźny, dobra? – dodaĹ Manato.
– Nie musicie mi tego mĂłwiÄ!
Kiedy chĹopak stanÄ
Ĺ na krawÄdzi ĹşrĂłdĹa, Haruhiro usĹyszaĹ, jak Shihoru mamrotaĹa pod nosem âdobrze ci takâ.
– NadchodzÄ – mruknÄ
Ĺ Ranta i od razu wskoczyĹ, zapewne nie sĹyszÄ
c tego komentarza.
– Z-zĹapiesz przeziÄbienie – powiedziaĹ Moguzo.