RozdziaĹ 7: Powolny start
Na pĂłĹnoc od Alterny wznosiĹ siÄ ĹaĹcuch gĂłrski Tenryu, szereg niesamowicie wysokich i niedostÄpnych gĂłr. Ziemie te, zwane Grimgarem, zostaĹy przez niego przepoĹowione. Tereny po jego poĹudniowej stronie nazywa siÄ ojczyznÄ , zaĹ te na pĂłĹnocy – granicÄ .
Cóş, jedynie ludzie nazywali je granicÄ
. BÄdÄ
c bardziej dokĹadnym, KrĂłlestwo Arabakii, ktĂłre panowaĹo nad ojczyznÄ
, AlternÄ
i terenami wokóŠnich, traktowaĹo ziemie na pĂłĹnoc od gĂłr jako swojÄ
granicÄ.
Nawiasem mĂłwiÄ
c obszary te nie byĹy niÄ
jeszcze jakieĹ sto piÄÄdziesiÄ
t lat temu. NaleĹźy nadmieniÄ, Ĺźe istniaĹo wtedy wiele ludzkich paĹstw. OczywiĹcie istniaĹy takĹźe inne rasy, lecz ludzie byli zbyt potÄĹźni. Jednak wraz z nadejĹciem bytu posiadajÄ
cego przeraĹźajÄ
ce magiczne moce – NieĹźywotnego KrĂłla, sytuacja diametralnie siÄ zmieniĹa.
NieĹźywotny KrĂłl stworzyĹ nowÄ
rasÄ, nieumarĹych. StojÄ
c na ich czele nie ograniczyĹ siÄ jedynie do powiÄkszania swojej siĹy. OprĂłcz bycia sprawnym wojownikiem i magiem, byĹ najprawdopodobniej takĹźe Ĺwietnym politykiem. PozwoliĹ czoĹowym przedstawicielom innych ras na mianowanie siÄ krĂłlami, a potem utworzyĹ wraz z nimi Sojusz WĹadcĂłw.
Wypowiedzieli oni wojnÄ rasie ludzkiej, ktĂłra zostaĹa zmiaĹźdĹźona. Ci, ktĂłrzy nie zostali starci na proch, wycofali siÄ na poĹudnie od GĂłr Tenryu. Po tym wszystkim, na podstawie rekomendacji pozostaĹych wĹadcĂłw, NieĹźywotny KrĂłl mianowany zostaĹ Imperatorem i ustanowiĹ Imperium NieumarĹych. Ludzie nie mogli juĹź dĹuĹźej stÄ
paÄ po ziemiach na pĂłĹnoc od ĹaĹcucha gĂłrskiego.
NieĹźywotny KrĂłl, Imperator NieumarĹych, zanegowaĹ wĹasne imiÄ i w jakiĹ sposĂłb zmarĹ sto lat temu. TracÄ
c wĹadcÄ, ktĂłry trzymaĹ to wszystko w ryzach, Imperium rozpadĹo siÄ. KrĂłlestwo Arabakii wykorzystaĹo tÄ okazjÄ, by zaĹoĹźyÄ miasto warowne Alterna. Reszta byĹa juĹź historiÄ
.
Nawiasem mĂłwiÄ
c usĹyszeli to wszystko od Manato.
Obszar pomiÄdzy AlternÄ
, a GĂłrami Tenryu, na poĹudniu naszpikowany byĹ farmami i wioskami, zaĹ tereny pĂłĹnocne to przede wszystkim pola i lasy.
– WiÄc, tak jak mĂłwiĹa Yume – Ĺowczyni wyjaĹniaĹa klepiÄ
c trawÄ – jest jelonek i jest teĹź lisek, tak? Jest wiosna, wiÄc czasem wyskoczy teĹź jakiĹ niedĹşwiadek. Och, sÄ
takĹźe chimosy. SÄ
okrÄ
gĹe i puszyste z paciorkowatymi, maĹymi oczkami i dĹugimi, cienkimi ogonkami. MajÄ
tycie uszka i Ĺapki. CaĹy czas podskakujÄ
, wiecie? SÄ
niezĹÄ
zwierzynÄ
. No i sÄ
teĹź szczury ziemne. SÄ
wielkoĹci kota, majÄ
twarde futro i sĹyszaĹam, Ĺźe sÄ
cholernie dzikie.
– Och, tak? – Ramta podniĂłsĹ dĹonie do oczu tak, by wyglÄ
daĹo, Ĺźe rozglÄ
da siÄ wokoĹo. – Jednak z tego co widzÄ, nie ma tutaj niczego.
Dziewczyna cicho jÄknÄĹa i zmarszczyĹa brwi.
– Kiedy mĂłj mistrz z gildii zabieraĹ mnie na zewnÄ
trz na lekcje, widziaĹam je tu i Ăłwdzie. NakĹadaĹ wtedy strzaĹÄ na ciÄciwÄ i, ziuuuuuf, zdejmowaĹ ofiarÄ.
– MoĹźe tam. – Manato wskazaĹ w kierunku drzew znajdujÄ
cych siÄ przed nimi i na prawo. – Bardziej prawdopodobne jest, Ĺźe znajdziemy coĹ ukrywajÄ
cego siÄ poĹrĂłd drzew, nie sÄ
dzicie?
– Tak – przytaknÄ
Ĺ Haruhiro – moĹźliwe. Gdybym byĹ zwierzÄciem baĹbym poruszaÄ siÄ na otwartym terenie, gdzie nie ma wysokiej trawy czy drzew, za ktĂłrymi moĹźna siÄ schowaÄ.
– Wszystkie bojÄ
siÄ mnie, prawdaâŚ? – zaĹmiaĹ siÄ Ranta.
– Okej, wiÄc to twoja wina, Ĺźe niczego nie upolowaliĹmy.
– Zamknij siÄ, Haruhiro! Powiedz, Ĺźe to dziÄki mnie! Powiedz z szacunkiem, Ĺźe to dziÄki mnie!
– Zamkniesz siÄ? JeĹli bÄdziesz tak krzyczaĹ, wystraszysz wszystkie zwierzÄta, ktĂłre sÄ
jeszcze w okolicy.
– To dziÄki mnie!
– Mam tego doĹÄ⌠Nie sĹucha tego, co siÄ do niego mĂłwiâŚ
– Um⌠– Shihoru, ktĂłra byĹa cicho przez caĹy ten czas, otworzyĹa usta po raz pierwszy od dĹuĹźszej chwili. – Czy moĹźemy zabi— zdejmowaÄ zwierzÄta?
Wszyscy przystanÄli.
Teraz jak o tym wspomniaĹa, zadaniem ochotnikĂłw byĹo zabijanie potworĂłw i czĹonkĂłw wrogich ras, a nie polowanie na jedzenie i rzeczy, ktĂłre mogÄ
sprzedaÄ.
– Yume myĹli⌠– WykrzywiĹa siÄ, nie wiedzÄ
c jak powiedzieÄ to, co chciaĹa. – Yume nauczyĹa siÄ od Mistrza jak okazywaÄ szacunek zwierzÄtom po tym, jak odbierze siÄ im Ĺźycie. Ale Yume lubi zwierzÄta i nie chce ich zabijaÄ. SÄ
urocze. Wiecie, Yume czuĹaby siÄ z tym Ĺşle.
– Nie bÄ
dĹş miÄczakiem – zadrwiĹ Ranta. – JesteĹ jakÄ
Ĺ eleganckÄ
mĹodÄ
damÄ
czy co? KaĹźde stworzenie kiedyĹ umrze i zostanie objÄte przez Lorda Skullhella. JeĹli coĹ ma umrzeÄ, abyĹmy to my przetrwali, to nie ma w tym nic dziwnego.
– JeĹli to prawda⌠– Yume nagle wycelowaĹa wprost w niego i naciÄ
gnÄĹa ciÄciwÄ ze strzaĹÄ
. – …to bÄdzie w porzÄ
dku jeĹli zginiesz przez wzglÄ
d na Yume i pozostaĹych, Ranta.
– N—! – ChĹopak odskoczyĹ do tyĹu. – N-ni-ni-ni-ni-ni-nie bÄ
dĹş gĹupia, MaĹe Cycki! Zabicie mnie nic ci nie da, wiesz?! Nic! NaprawdÄ nic! To znaczy! P-przestaĹ, proszÄ!
– Yume poczuje siÄ lepiej, jeĹli to zrobi. W koĹcu nazwaĹeĹ piersi Yume maĹymi.
– S-s-sama to wczeĹniej powiedziaĹaĹ, nie?! PowiedziaĹaĹ, Ĺźe masz maĹe cycki!
– MĂłwienie tego samemu, a przez kogoĹ innego to kompletnie inna sprawa. SzczegĂłlnie, jeĹli sĹyszysz to od chĹopaka. To boli, wiesz?
– P-p-przepraszam! W-wybacz! Przepraszam, okej?! Patrz, bĹagam ciÄ! – SkĹoniĹ siÄ w podskoku. – Widzisz?! MĂłj bĹÄ
d! Wybacz mi! ProszÄ! Yume, nie sÄ
maĹe! SÄ
olbrzymie! Wybuchowo duĹźe! SÄ
prawie jak cud natury!
– ChĹopie⌠– Haruhiro spojrzaĹ z politowaniem na RantÄ. – Obstawiam, Ĺźe nawet trochÄ tego nie ĹźaĹujesz.
– ĹťaĹujÄ, dobra?! Niby czemu nie?! Jak moĹźesz mĂłwiÄ, Ĺźe nie ĹźaĹujÄ?! Na jakiej podstawie?!
Yume wzdychnÄĹa, chowajÄ
c strzaĹÄ do koĹczanu i odkĹadajÄ
c Ĺuk.
– …Szkoda strzaĹy.
– Fiu fiu. – Ranta powstaĹ i udaĹ, Ĺźe wyciera pot z czoĹa. – Wiesz co? Tak czy owak, jeĹli byĹ strzeliĹa, to myĹlÄ, Ĺźe i tak byĹ spudĹowaĹa. Tak tylko mĂłwiÄ. Gwoli ĹcisĹoĹci. Hej? Yume? Zostaw tÄ maczetÄ. N-nie wyciÄ
gaj jej! To nie jest Ĺmieszne! JeĹli mnie tym dotkniesz, bÄdzie bolaĹo! UmrÄ! NaprawÄ umrÄ!
– WiÄc, co do naszej ofiary – powiedziaĹ Manato z wymuszonym w jakiĹ sposĂłb uĹmiechem. – Z tego co sĹyszaĹem, nawet blisko Alterny sÄ
bĹotniste gobliny, ghule i inne cele, z ktĂłrymi powinni sobie poradziÄ nawet kadeci. Jednak nie jestem tego pewny, jedynie tak sĹyszaĹem.
– Gobliny i ghule⌠– Haruhiro siÄ skupiĹ. Nazwy brzmiaĹy dla niego znajomo. MoĹźe jedynie tak to sobie wyobraĹźaĹ, ale w jakiĹ sposĂłb wyczuwaĹ, Ĺźe byĹy to humanoidalne istoty.
– …Okej, wiÄc – powiedziaĹa Shihoru z duĹźo wiÄkszÄ
mocÄ
, niĹź zazwyczaj. – Dlaczego by nie skupiÄ siÄ na tych dolinach i ulach?
– MiaĹaĹ na myĹli âbĹotniste gobliny i ghuleâ… – zasugerowaĹ Ĺagodnie, by jÄ
poprawiÄ.
Kiedy to zrobiĹ, jej twarz przybraĹa odcieĹ czerwieni, a sama dziewczyna siÄ skuliĹa.
– Jasne, cokolwiek bÄdzie dobre – zgodziĹ siÄ Ranta, jakby siÄ niczym nie przejmujÄ
c.
– Brzmi lepiej – powiedziaĹa Yume, wyglÄ
dajÄ
c na szczÄĹliwÄ
w zwiÄ
zku z tym wyborem.
– O-kej – oznajmiĹ Moguzo ze skinieniem gĹowy.
– SÄ
dzÄ, Ĺźe zaczniemy od lasu. – KapĹan, Manato, objÄ
Ĺ dowodzenie. Haruhiro i pozostali podÄ
Ĺźyli za nim w kierunku pobliskich drzew.
W lesie byĹo ich niewyobraĹźalnie duĹźo. Z szerokimi liĹÄmi, ktĂłrych nazwy nie znali. Pod stopami mieli ĹciĂłĹkÄ tak grubÄ
, Ĺźe nie mogli nawet wypatrzeÄ ĹladĂłw zwierzÄ
t. RĂłwnieĹź przez to, nie mieli pod sobÄ
zbyt duĹźo twardego gruntu. WszÄdzie byĹo dziwnie miÄkko lub lekko grzÄ
sko. Ziemia pod stopami byĹa sĹaba, co utrudniaĹo marsz.
SĹychaÄ byĹo Ĺpiew ptakĂłw. Kiedy zawiaĹ wiatr, akompaniowaĹy im szeleszczÄ
ce liĹcie.
– BĹotniste gobpuddingi i gulle – wyszeptaĹa Yume. – MoĹźe krÄcÄ
siÄ wokóŠwody.
Tak jakby byĹo to jego obowiÄ
zkiem, poprawiĹ jÄ
:
– Masz na myĹli bĹotniste gobliny i ghule – kontynuowaĹ: – Woda, co? Gdzie mogĹoby to byÄ? Bagno albo ĹşrĂłdĹo? MoĹźe moczary?
– SprawdĹşmy – powiedziaĹ Manato.
Manato wziÄ
Ĺ na siebie rolÄ dowĂłdcy, ale skoro jesteĹmy w lesie, mam wraĹźenie, Ĺźe powinna to byÄ robota Yume. Cóş, chyba jest okej. NaprawdÄ jest okej? Wszystko jedno, jest dobrze.
Ale jak dĹugo by nie szukali, nie mogli znaleĹşÄ wodopoju. Nie napotkali nawet Ĺźadnej innej Ĺźywej istoty, oprĂłcz owadĂłw. CaĹy czas sĹyszeli Ĺpiew ptakĂłw, lecz gdzie one byĹy?
Ranta przesadnie gĹoĹno przeĹknÄ
Ĺ ĹlinÄ.
– …PatrzÄ
c po tym miejscu, jesteĹcie pewni, Ĺźe to nie Martwe Lasy czy coĹ takiego?
– To musi byÄ wina Ranty. – Yume nadÄĹa policzki i gniewnie spojrzaĹa na chĹopaka. Widocznie po Incydencie MaĹych CyckĂłw dalej byĹa absolutnie chĹodna w stosunku do niego. – Wszystkie istoty uciekĹy, bo Ranta byĹ za gĹoĹno, nie sÄ
dzita?
– Jestem cicho! Przez dĹuĹźszÄ
chwilÄ nic nie mĂłwiĹem!
– Wystarczy, Ĺźe tutaj jesteĹ. Twoje istnienie samo w sobie jest gĹoĹne i denerwujÄ
ce.
– Jak miĹo, Ĺźe to mĂłwisz! Tak, cóş, po prostu bÄdÄ
c tutaj, twoje cycki sÄ
juĹź maĹe!
– …Hmpf.
– Ach, mĂłj bĹÄ
d. To byĹo nie na miejscu. WystrzeliĹem bez pomyĹlenia. Moja niewyparzona gÄba powiedziaĹa czystÄ
prawdÄ. OĹÄ! – Ranta nagle podskoczyĹ. – …C?! C-co?! Ĺ-Ĺooo?!
– Co? – Haruhiro zamrugaĹ. Ranta podnosiĹ i opuszczaĹ nogi, jakby taĹczyĹ. CoĹ byĹo u jego stĂłp i prĂłbowaĹo przyczepiÄ siÄ do jego nogi, ciamkajÄ
c i drapiÄ
c. ByĹo rozmiaru kota, z ciaĹem pokrytym sierĹciÄ
wyglÄ
dajÄ
cÄ
jak igieĹki.
– Szczur ziemny – powiedziaĹa Yume, rozglÄ
dajÄ
c siÄ wokĂłĹ. – Powinny atakowaÄ w grupach, wiÄc w okolicy moĹźe byÄ ich wiÄcej.
Shihoru pisnÄĹa i rzuciĹa siÄ w kierunku Moguzo. Nie, nie byĹo to celowe: zwyczajnie prĂłbowaĹa od czegoĹ uciec i najwidoczniej na niego wpadĹa.
– SÄ
tutajâŚ! – Manato machaĹ swojÄ
krĂłtkÄ
laskÄ
wokĂłĹ. – Uch! SÄ
zbyt szybkie!
– Hej! – Ranta wciÄ
Ĺź siÄ wycofywaĹ, taĹczÄ
c. – P-pomóşcie mi tutaj! Pomoc mi powinna byÄ priorytetem! P-pomocy! Niech ktoĹ pomoooooĹźe!
– Walcz, mroczny rycerzu! – Haruhiro wyciÄ
gnÄ
Ĺ swĂłj sztylet, ale nie wiedziaĹ jak wiele jest ziemnych szczurĂłw, a do tego biegaĹy wszÄdzie dookoĹa. Ĺmiertelne techniki walki, ktĂłrych nauczyĹ siÄ w gildii zĹodziei, byĹy przeznaczone na ludzi lub inne humanoidalne rasy, wiÄc nie miaĹ tak naprawdÄ pojÄcia, co powinien zrobiÄ. Na poczÄ
tek sprĂłbowaĹ machnÄ
Ä broniÄ
w dóŠw kierunku tych kreatur, lecz tak jak podejrzewaĹ, nie drasnÄ
Ĺ nawet jednego. – Te cholerstwa sÄ
szybkieâŚ!
Z okrzykiem na ustach Moguzo uĹźyĹ obu rÄ
k, by podnieĹÄ swĂłj pĂłĹtorak nad gĹowÄ i nim machnÄ
Ä. Ranta byĹ w miejscu, w ktĂłre uderzyĹ.
Loczek z pĹaczem odskoczyĹ z miejsca, w ktĂłre po chwili uderzyĹa broĹ Moguzo. UdaĹo mu siÄ to w ostatniej chwili.
To byĹa ziemia. PĂłĹtorarÄczny miecz uderzyĹ w niÄ
, a w powietrze uniosĹa siÄ gleba. Nie staĹo siÄ jednak nic wiÄcej.
– M-Moguzo, cholera! PrĂłbujesz mnie zabiÄ?! – Ranta w koĹcu wyciÄ
gnÄ
Ĺ swĂłj dĹugi miecz. Lecz wyciÄ
gniÄcie go byĹo jedynÄ
rzeczÄ
, ktĂłrej dokonaĹ. WciÄ
Ĺź uciekaĹ od szczurĂłw. – Cholera! Cholera, cholera! Moi sojusznicy prĂłbujÄ
mnie zabiÄ, wciÄ
Ĺź jestem na celowniku, nic nie idzie po mojej myĹliâŚ!
Ten sztylet nie jest w stanie ich przeciÄ
Ä. Haruhiro sprĂłbowaĹ kopnÄ
Ä jednego z nich, lecz ten bez problemu tego uniknÄ
Ĺ.
– Moguzo chciaĹ ci pomĂłc! BÄ
dĹş wdziÄczny!
– Wcale mi to nie pomogĹo! – Ranta wyskoczyĹ, tnÄ
c swoim mieczem w dĂłĹ, a z jego ust wydobyĹ siÄ krzyk. – ZawiĹÄ! Co? UmiejÄtnoĹÄ mrocznego rycerza! ChybiĹemâŚ?!
– Nie uĹźywaj umiejÄtnoĹci lekkomyĹlnie! – Haruhiro wybraĹ jednego szczura, na ktĂłrym skupiĹ swoje ataki. BÄdÄ go ĹcigaĹ. A to pech. UciekĹ za to drzewo.
– Fu, o ranyâŚ!
– Marc em Parc. – Shihoru w trakcie czaru narysowaĹa swoim kijem w powietrzu pieczÄcie ĹźywioĹĂłw. ByĹ to Magiczny Pocisk. Kropla ĹwiatĹa wielkoĹci dĹoni wypĹynÄĹa z koĹca jej laski— i z jakiegoĹ powodu uderzyĹa w tyĹ gĹowy Ranty.
– Uoch?!
– Co?! – Shihoru otworzyĹa oczy. WyglÄ
da na to, Ĺźe strzeliĹa z zamkniÄtymi. Z tego powodu nie trafiĹa w miejsce, ktĂłre chciaĹa. – …P-przepraszam! JaâŚ
– Ty suko! ZabijÄ ciÄ! W sumie to nie, daj mi siÄ obmacaÄâŚ! – PocieraĹ tyĹ swojej gĹowy gotĂłw, by napaĹÄ na dziewczynÄ.
Bez chwili zawahania Manato podciÄ
Ĺ mu nogi swojÄ
laskÄ
. Ranta potoczyĹ siÄ do przodu ze zdezorientowanym burkniÄciem.
– Co ty robisz?! – krzyknÄ
Ĺ na chĹopaka, prĂłbujÄ
c uderzyÄ szczura. Dla Haruhiro wyglÄ
daĹo, jakby uĹźywaĹ swojej krĂłtkiej laski sprawnie, lecz wciÄ
Ĺź nie mĂłgĹ ani razu trafiÄ przeciwnika.
– J-jeĹli byĹmy zdoĹali choÄ trochÄ! – Yume machaĹa dziko swojÄ
maczetÄ
dookoĹa. – JeĹli tylko byĹmy trafili! Mistrz mĂłwiĹ, Ĺźe wiÄkszoĹÄ zwierzÄ
t ucieka, kiedy zostanÄ
zranione, wiÄc dajcie z siebie wszystko!
Moguzo huknÄ
Ĺ mocno w drzewo, z ktĂłrego spadĹy na niego kaskadÄ
liĹcie i owady. StaĹ tam, caĹy w listowiu i robakach, ryczÄ
c w zamÄcie.
– To nas nie urzÄ
dza! – Haruhiro postanowiĹ coĹ z tym zrobiÄ. UklÄknÄ
Ĺ na jedno kolano i obniĹźyĹ swojÄ
postawÄ. Nie biegĹ, nie poruszaĹ siÄ, po prostu czekaĹ na szczury.
Przede mnÄ
. Jeden nadchodzi. Szczur ziemny. Haruhiro wystawiĹ lewe ramiÄ. No dawaj. ZĹap przynÄtÄ. SprĂłbuj mnie ugryĹşÄ. Jest Ĺşle. SÄ
jedynie wielkoĹci kotĂłw, ale sÄ
cholernie straszne. Szybkie. Ale muszÄ byÄ cierpliwy. CierpliwoĹÄ jest— W tym momencie poczuĹ ostry bĂłl w prawej goleni.
– AĹaaaaaâŚ?!
Inny szczur zaszedĹ go od tyĹu i zatopiĹ swoje zÄby w jego nodze. Kiedy zareagowaĹ, prĂłbujÄ
c go zrzuciÄ, kreatura zbliĹźajÄ
ca siÄ do niego od przodu ugryzĹa jego lewe ramiÄ.
– AĹÄ!
– HaruhiroâŚ! – Manato pobiegĹ w jego kierunku, wykonujÄ
c ostry zamach swojÄ
laskÄ
. – Nie ruszaj siÄâŚ!
Nagle z Ĺomotem i piskiem jego koĹczyny zostaĹy uwolnione.
ZwierzÄta uciekaĹy. Z niewyobraĹźalnÄ
prÄdkoĹciÄ
. Wszystkie, nawet ten, w ktĂłrego uderzyĹ Manato, zniknÄĹy w jednej chwili. Nie byĹo po nich Ĺladu.
– Haruhiro, wszystko w porzÄ
dku? – KlÄknÄ
Ĺ obok, sprawdzajÄ
c jego rany.
– Ach, myĹlÄ, Ĺźe tak⌠– Jego obraĹźenia nie byĹy powaĹźne.
Jak podwinÄ nogawkÄ i rÄkaw, pewnie jest tam trochÄ dziur po zÄbach, tam gdzie mnie ugryzĹy. Tak sÄ
dzÄ. No i trochÄ krwawiÄ. Ale jeĹli to wszystko, no to cóş. Tylko trochÄ boli.
– PozwĂłl, Ĺźe ciÄ uleczÄ. – KapĹan podniĂłsĹ piÄÄ palcĂłw swojej prawej dĹoni do czoĹa, naciskajÄ
c Ĺrodkowym palcem i czyniÄ
c znak heksagramu. – ĹwiatĹo, niech boska ochrona Lumiarisa zstÄ
pi na ciebie⌠Uzdrowienie.
W jego dĹoni zabĹysĹo ĹwiatĹo. ByĹo ciepĹe i w mgnieniu oka zasklepiĹo rany Haruhiro. Trzy sekundy na jego prawÄ
goleĹ, trzy sekundy na lewe ramiÄ i leczenie byĹo skoĹczone.
– Fantastyczne⌠– Haruhiro sprĂłbowaĹ dotknÄ
Ä miejsc, gdzie powinny byÄ rany. Dalej byĹa tam krew, lecz nie byĹo Ĺźadnego znaku pierwotnych obraĹźeĹ. Nie bolaĹo, a nawet nie swÄdziaĹo.
– DziÄkujÄ, Manato. Koniec koĹcĂłw to teĹź ty odpÄdziĹeĹ szczury.
– DziÄki temu, Ĺźe byĹeĹ ĹźywÄ
przynÄtÄ
.
– Nie, moim planem byĹo uĹźycie lewego ramienia jako przynÄty i poradzenie sobie samemuâŚ
– OczywiĹcie⌠Ale, wiesz, wszystko dobre, co siÄ dobrze koĹczy.
– Wcale nie skoĹczyĹo siÄ dobrze! – Ranta zachowywaĹ siÄ jak dziecko, ktĂłre wpadĹo w zĹoĹÄ. MiotaĹ nogami, gdy usiadĹ juĹź na ziemi. – Co jest w tym dobrego? Znienacka zostaliĹmy zaatakowani przez dziwne rzeczy! Jedynie je odpÄdziliĹmy. Nie zarobimy na tym ani grosza. I chwileczkÄ, teĹź jestem ranny, o tutaj. To boli! Ulecz mnie w koĹcu!
– Och, przepraszam. – Manato popÄdziĹ do niego.
– Nie musisz go przepraszaÄ⌠– wymamrotaĹ do siebie Haruhiro, rozglÄ
dajÄ
c siÄ po okolicy. Moguzo chyba zbyt duĹźo wymachiwaĹ swoim mieczem, gdyĹź siedziaĹ teraz wycieĹczony na ziemi.
Shihoru opieraĹa siÄ o drzewo, jakby chciaĹa siÄ schowaÄ. Jej niewypaĹ z Magicznym Pociskiem musiaĹ jÄ przygnÄbiÄ.
Yume jako jedyna wyglÄ
daĹa wciÄ
Ĺź na pogodnÄ
, jej oczy nerwowo przeskakiwaĹy z jednego miejsca na drugie. UĹmiechnÄĹa siÄ szeroko, gdy jej wzrok spotkaĹ Haruhiro. ChĹopak takĹźe siÄ uĹmiechnÄ
Ĺ, choÄ tak naprawdÄ nie miaĹ takiej intencji. CzuĹ, Ĺźe nie jest to odpowiednia pora na uĹmiechanie siÄ do siebie. MoĹźe jednak jest. Kto wie?
– …Ma racjÄ, zdoĹaliĹmy jedynie je odpÄdziÄ – westchnÄ
Ĺ Haruhiro. – MoĹźe lasy sÄ
zbyt niebezpieczne? ByÄ moĹźe jest dla nas za wczeĹnieâŚ?
– Tak! Znowu ĹźyjÄâŚ! – Najwidoczniej leczenie Ranty dobiegĹo koĹca, bo powstaĹ i zaczÄ
Ĺ wymachiwaÄ kĂłĹka swoim ramieniem. – Okej, okej, ludzie, ruszamy!
– …R-ruszamy? – Moguzo zamrugaĹ. – G-gdzie?
– JesteĹ gĹupi? Ĺťeby znaleĹşÄ jakieĹ bĹotniste goby i ghule, oczywiĹcie! Nie Ĺźartuj sobie. MyĹlisz, Ĺźe wrĂłcimy teraz z pustymi rÄkoma po tym, jak zostaliĹmy tak podrapani przez te ziemne-jak-kolwiek-je-nazywacie! Nie moĹźemy siÄ teraz wycofaÄ!
– Tak przypuszczam⌠– Manato zastanowiĹ siÄ przez chwilÄ, a potem przytaknÄ
Ĺ. – MyĹlÄ, Ĺźe Ranta ma racjÄ. Istnieje jakieĹ ryzyko. Te szczury sÄ
miÄsoĹźercami, prawda?
– Ziemne szczury tak – odpowiedziaĹa Yume. – MogÄ
byÄ wszystkoĹźerne. SĹyszaĹam, Ĺźe kiedy polujÄ
w grupach, tak jak widzieliĹmy przed chwilÄ
, potrafiÄ
zaatakowaÄ nawet ludzi.
– Cóş, faktycznie nas zaatakowaĹy⌠– dodaĹ Haruhiro.
– WiÄc sÄ
wszystkoĹźerne. – Manato spojrzaĹ w dĂłĹ, gĹaszczÄ
c siÄ po policzku. – W kaĹźdym razie, jeĹli w tych lasach ĹźyjÄ
drapieĹźniki takie jak one, musi byÄ takĹźe jakaĹ ofiara, nie sÄ
dzicie?
– No a jak??? – Ranta prychnÄ
Ĺ szyderczo. – Czy wĹaĹnie to zrozumiaĹeĹ, Manato? MyĹlaĹem o tym juĹź od dawna. JeĹli drapieĹźniki takie jak one ĹźyjÄ
w tych lasach, musi teĹź byÄ jakaĹ ofiara.
– …ChĹopie, powtarzasz jedynie to, co powiedziaĹ Manato. SĹowo w sĹowo. – SpojrzaĹ na niego pogardliwie kÄ
tem oka Haruhiro.
– Spadaj, ĹpiÄ
ce-Oczka! Dlaczego siÄ nie zdrzemniesz?
– JuĹź ci mĂłwiĹem, urodziĹem siÄ z takimi oczami i to nie znaczy, Ĺźe jestem ĹpiÄ
cy! Nie mĂłwiĹem ci tego?!
– Haruhiro. – Manato uĹmiechaĹ siÄ. – Zwykle najlepiej zignorowaÄ to, co mĂłwi Ranta.
– Hejjjjj! – Loczek dĹşgnÄ
Ĺ palcem w jego kierunku. – Nie mĂłw od rÄki takich okropnych rzeczy! Pewnie tylko grasz dobrego bohatera, a tak naprawdÄ jesteĹ nikczemnym intrygantem, co nie?!
– Któş to wie? – opowiedziaĹ, unikajÄ
c pytania, a nastÄpnie wziÄ
Ĺ gĹÄboki wdech. – W kaĹźdym razie, jeĹli nie ma Ĺźadnych sprzeciwĂłw, dajmy z siebie wszystko.
Nikt siÄ nie sprzeciwiĹ. Haruhiro i inni szukali gĹÄbiej, wypatrujÄ
c ziemnych szczurĂłw.
WaĹÄsali siÄ po lesie, pĂłki sĹoĹce nie zaczÄĹo zachodziÄ, lecz widzieli jedynie jednego jelenia. Yume wycelowaĹa, ten jednak uciekĹ zanim zdoĹaĹa wystrzeliÄ.
Napotkali wiele ptakĂłw. Dodatkowo, zostali zaatakowani przez kolejnÄ
grupÄ szczurĂłw, lecz udaĹo im siÄ je odeprzeÄ. To wszystko. JeĹli zrobiĹoby siÄ ciemno, mieliby kĹopoty, wiÄc w koĹcu wyszli z lasu na zmÄczonych nogach.
– …Co teraz? – zapytaĹ Ranta tÄpo. ByĹa to maĹa niespodzianka, Ĺźe zabrakĹo mu energii.
– Nie moĹźemy zrobiÄ zbyt wiele – powiedziaĹ Haruhiro, desperacko powstrzymujÄ
c westchnienie. JeĹliby teraz westchnÄ
Ĺ, byĹ pewny, Ĺźe coĹ wewnÄ
trz niego by siÄ zĹamaĹo. – …Musimy wrĂłciÄ. Do Alterny.
– ChĹopcy majÄ
chandrÄ, wszystko na marne… – wymamrotaĹa Yume.
– Kim sÄ
chĹopcy z chandrÄ
? – oznajmiĹ Haruhiro, aby poprawiÄ uĹźyte przez niÄ
powiedzenie, ale wtedy zauwaĹźyĹ, Ĺźe rzeczywiĹcie mieli tutaj czterech przygnÄbionych facetĂłw. Tym razem nie zdoĹaĹ powstrzymaÄ westchnienia.
– J-jednak! – zaczÄĹa Shihoru, lecz zwiesiĹa gĹowÄ, jakby zabrakĹo jej pary. – …P-prawdÄ mĂłwiÄ
c, to nic waĹźnego.
ZaburczaĹo w czyimĹ brzuchu. ByĹ to Moguzo.
– …Jestem gĹodny.
– Kiedy wrĂłcimy – Manato spojrzaĹ na nich wszystkich – skoczymy na rynek i na poczÄ
tku zjemy gdzieĹ obiad. Znam tanie miejsce, gdzie moĹźemy zostaÄ na noc. To pensjonat dla ochotnikĂłw na zachodzie miasta. MoĹźesz mieszkaÄ tam za darmo, jeĹli masz swojÄ
odznakÄ. Od kadetĂłw pobierajÄ
jednak opĹaty, na szczÄĹcie po niskiej cenie. JeĹli wynajmiemy jeden pokĂłj dla chĹopakĂłw i jeden dla dziewczÄ
t, bÄdzie to kosztowaĹo dwadzieĹcia miedziakĂłw na nas wszystkich.
– MoĹźe powinniĹmy koczowaÄ na zewnÄ
trz – zakpiĹ Ranta. – Skoro nie przynieĹliĹmy ze sobÄ
nawet jednej srebrnej monety.
– Nie, powinniĹmy to zachowaÄ jako ostatniÄ
deskÄ ratunku – odpowiedziaĹ stanowczo Manato. – Pokoje mogÄ
byÄ dzielone, ale pensjonaty majÄ
Ĺazienki i toalety. MyĹlÄ, Ĺźe jest duĹźa róşnica miÄdzy posiadaniem tych rzeczy, a ich brakiem. SzczegĂłlnie dla dziewczÄ
t.
Shihoru mocno ĹcisnÄĹa swojÄ
laskÄ, przytakujÄ
c bez sĹowa.
– Ma racjÄ – zgodziĹa siÄ Yume.
– Nie umrzecie od braku toaletki czy kÄ
pieli – wymamrotaĹ Ranta, choÄ to on zapewne byĹby pierwszym, ktĂłry byĹby zdenerwowany i zaczÄ
Ĺ narzekaÄ na ich brak.
– Zgadzam siÄ z Manato. – Haruhiro podniĂłsĹ rÄkÄ, a Shihoru, Yume i Moguzo podÄ
Ĺźyli za nim.
Ranta z dezaprobatÄ
cmoknÄ
Ĺ jÄzykiem, lecz nie sprzeciwiaĹ siÄ juĹź wiÄcej.
I w ten wĹaĹnie sposĂłb ich pierwszy prawdziwy dzieĹ w roli kadetĂłw cicho dobiegĹ bezowocnego koĹca.