RozdziaĹ 17: Drogocenny
Nie miaĹo znaczenia, czy moĹźe siÄ nim staÄ, czy nie, tak dĹugo jak oddychaĹ, czas niezmiennie pĹynÄ Ĺ. Po tym jak szedĹ spaÄ, sĹoĹce wstawaĹo. Po tym jak nastawaĹ ranek, wyruszaĹ do Starego Miasta w Damuro.
Zasadzili siÄ na dwa gobliny, raniÄ
c jednego z nich podczas ataku wyprzedzajÄ
cego. Ranta i Yume zajÄli siÄ wĹaĹnie nim, a Moguzo i Haruhiro wziÄli na siebie tego nietkniÄtego.
MiaĹ na sobie wgnieciony heĹm i zwyczajnÄ
kolczugÄ, a takĹźe nosiĹ ze sobÄ
uszkodzony miecz. ByĹ dosyÄ trudnym przeciwnikiem, lecz Moguzo byĹ od niego o wiele wiÄkszy, a w dodatku miaĹ olbrzymiÄ
przewagÄ w sile. WyglÄ
daĹo na to, Ĺźe bez problemu przebije siÄ przez jego obronÄ, jednak z jakiegoĹ powodu tego nie robiĹ.
Dlaczego? CzyĹźby Moguzo siÄ baĹ?
To prawda, nie byĹ tak nieostroĹźny jak Ranta. Jednak miaĹ dobry powĂłd, by byÄ uwaĹźnym.
Goblin nosiĹ heĹm, wiÄc Haruhiro byĹ w stanie zauwaĹźyÄ pewnÄ
rzecz, oglÄ
dajÄ
c ich walkÄ. Z tym elementem pancerza nie zginiesz od jednego, niewielkiego ciosu w gĹowÄ. Jednak bez niego nawet lekkie draĹniÄcie moĹźe wywoĹaÄ powaĹźne konsekwencje, dlatego teĹź jego zachowanie byĹo usprawiedliwione.
Poprzedniej nocy Moguzo wyjawiĹ im, Ĺźe chciaĹby mieÄ heĹm oraz zbrojÄ pĹytowÄ
. Nie nowego, ostrego pĂłĹtoraka: pragnÄ
Ĺ czegoĹ, co wspomogĹoby jego umiejÄtnoĹci obronne. Z lepszym ekwipunkiem nie musiaĹby zwracaÄ takiej uwagi na wszystkie ciosy, co umoĹźliwiĹoby mu rzucenie siÄ w sam wir walki. Prawdopodobnie wĹaĹnie to miaĹ na myĹli.
Haruhiro spÄdziĹ wiÄkszoĹÄ czasu na wymyĹlenie sposobu, by dostaÄ siÄ za plecy przeciwnika. Nie miaĹ na sobie zbroi, wiÄc kaĹźdy atak wroga mĂłgĹ byÄ dla niego zabĂłjczy w skutkach, dlatego teĹź unikaĹ ich najlepiej, jak tylko potrafiĹ.
JednakĹźe Moguzo walczyĹ z przeciwnikiem, po prostu wymieniajÄ
c siÄ z nim ciosami. Gdyby biegaĹ wokóŠjak Haruhiro, zapanowaĹby tu totalny chaos.
Jako Ĺźe mieli przydzielone inne role, poczÄ
tkowo tego nie rozumiaĹ. Nie zauwaĹźaĹ. Nie, tak naprawdÄ nawet nie prĂłbowaĹ tego zauwaĹźyÄ.
– MoguzoâŚ! – krzyknÄ
Ĺ do niego, tnÄ
c w kierunku goblina w tej samej chwili.
Ten odwrĂłciĹ siÄ do niego, a Haruhiro siÄ wycofaĹ.
StwĂłr na sekundÄ siÄ zawahaĹ.
To byĹ tylko krĂłtki moment.
ZakrÄciĹ siÄ, by znowu stanÄ
Ä twarzÄ
w twarz z Moguzo, lecz ten zdÄ
ĹźyĹ juĹź pchnÄ
Ä swoim mieczem w jego kierunku.
– HunghhâŚ!
PĂłĹtorak zatopiĹ siÄ gĹÄboko w boku goblina. Lecz Ĺźywe stworzenia nie umierajÄ
tak Ĺatwo.
PisnÄ
Ĺ z bĂłlu, âGyaghahh!â i prĂłbowaĹ zamachnÄ
Ä siÄ swoim mieczem.
Nie pozwolÄ ci na to! Haruhiro zaatakowaĹ go od tyĹu. DĹoĹ, w ktĂłrej trzyma broĹ. Celuj w dĹoĹ. Nadgarstek.
– CiosâŚ!
Nie byĹ w stanie jej odciÄ
Ä, lecz jego sztylet zatrzymaĹ siÄ na koĹci i ofiara opuĹciĹa swojÄ
broĹ. Moguzo stÄknÄ
Ĺ i przekrÄciĹ swojego pĂłĹtoraka. StwĂłr wrzasnÄ
Ĺ, prĂłbujÄ
c zĹapaÄ swojego przeciwnika. Haruhiro zĹapaĹ jego heĹm lewÄ
rÄkÄ
i caĹÄ
mocÄ
zdarĹ go z jego gĹowy, a nastÄpnie wepchnÄ
Ĺ swĂłj sztylet pod jego brodÄ.
– Tutaj!
Nawet po tym wszystkim potwĂłr potrzebowaĹ chwili, by przestaÄ siÄ szamotaÄ.
To byĹa kwestia Ĺźycia i Ĺmierci, obie strony konfliktu walczyĹy na powaĹźnie, Ĺmiertelnie powaĹźnie. Nikt nie miaĹ prawa wymagaÄ, Ĺźeby byĹo z tym Ĺatwo. Czy Manato o tym nie wspominaĹ?
Podobnie jak oni, gobliny takĹźe nie chciaĹy umrzeÄ. Zabijali je, zabierali ich rzeczy, jedli i Ĺźyli dalej.
Przeciwnik Ranty i Yume zostaĹ osĹabiony dziÄki magii Shihoru, ale to chĹopak, jak zawsze, zadaĹ ostateczny cios.
Kiedy walka siÄ juĹź skoĹczyĹa i Haruhiro zbieraĹ sakiewki goblinĂłw, Merry przyĹoĹźyĹa piÄÄ palcĂłw swojej prawej dĹoni do czoĹa, przyciskajÄ
c brew tym Ĺrodkowym.
ZrobiĹa to naprawdÄ szybko! Prawie nie zauwaĹźyĹem. Jednak widziaĹ wszystko.
To heksagram. Manato robiĹ go czÄsto po pokonaniu wroga. Jestem nieco zaskoczony, bo nie wyglÄ
da na osobÄ, ktĂłra miaĹaby to w zwyczaju. ChoÄ trzeba przyznaÄ, Ĺźe tak naprawdÄ jej nie znam. Nie wiem kompletnie niczego o Merry. Nigdy nie prĂłbowaĹem siÄ niczego dowiedzieÄ.
– Hej, trochÄ ci pomogÄ – powiedziaĹ do Moguzo podczas ich popoĹudniowej przerwy. – NiewaĹźne czy bÄdzie tani, ale kup sobie jakiĹ heĹm. MoĹźe poszukaj teĹź jakiejĹ uĹźywanej zbroi w swoim rozmiarze. Nawet jeĹli takowej nie znajdziesz, dowiedz siÄ, ile kosztowaĹoby jej przygotowanie. To da nam jakieĹ pojÄcie o cenie takiego przedsiÄwziÄcia.
– …Co? NaprawdÄ? Ale⌠ja nie mogÄ. Nie sÄ
dzÄ, Ĺźe powinieneĹ za to pĹaciÄ, Haruhiro.
– To nic takiego, naprawdÄ. Jak na razie potrzebujÄ tylko tego. – PostukaĹ po swoim sztylecie. – JeĹli nie masz odpowiedniego ekwipunku, jest to problem dla nas wszystkich. WiÄc robiÄ to takĹźe w swoim wĹasnym interesie, rozumiesz? Ĺťelazna zbroja jest droga, prawda? GdybyĹmy zarabiali duĹźo pieniÄdzy, pozwoliĹbym ci kupiÄ jÄ
samemu, ale nasz budĹźet jest nieco skromny, dlatego oczekiwanie od ciebie, Ĺźe zapĹacisz za wszystko sam, jest lekkÄ
przesadÄ
.
– Achh, kiedy tak o tym mĂłwisz, to Yume takĹźe siÄ zgadza. – UĹmiechnÄĹa siÄ. – Moguzo, jeĹli bÄdziesz kupowaĹ sprzÄt obronny, to Yume takĹźe siÄ doĹoĹźy. ChodĹşmy wszyscy poszukaÄ ci jakiegoĹ uroczego heĹmu, dobra?
– …W takim razie ja teĹź siÄ doĹoĹźÄ. – Shihoru niepewnie podniosĹa rÄkÄ. – Nie mogÄ daÄ zbyt wiele, ale z chÄciÄ
ciÄ wspomogÄ.
– ChoÄby nie wiem co, nie otrzymasz ode mnie nawet zĹamanego miedziaka, rozumiesz?! Od razu mĂłwiÄ! – zadeklarowaĹ Ranta.
– W porzÄ
dku, nikt od ciebie niczego nie oczekiwaĹ – powiedziaĹ Haruhiro.
ZerknÄ
Ĺ na Merry, by zobaczyÄ jej reakcjÄ na to wszystko.
Dziewczyna gapiĹa siÄ w przestrzeĹ, jakby chcÄ
c powiedzieÄ, Ĺźe to nie jej sprawa. Czy to byĹa jedynie jego wyobraĹşnia, kiedy odniĂłsĹ wraĹźenie, Ĺźe wyglÄ
da ona na smutnÄ
i samotnÄ
?
PrzyszĹo mu wtedy do gĹowy, Ĺźe jeĹli bÄdzie miaĹ tylko takÄ
moĹźliwoĹÄ, powinien obserwowaÄ jÄ
podczas walki. Trzyma siÄ jedynie swojej laski, nigdzie siÄ nie rusza, rzadko kiedy nas leczy. Nie ma Ĺźadnej motywacji, jedynie stoi w miejscu, tak teraz widziaĹ zachowanie dziewczyny. Ale czy faktycznie tak byĹo?
Pierwsza grupa goblinĂłw, ktĂłrÄ
spotkali po poĹudniu, skĹadaĹa siÄ z trzech osobnikĂłw, wiÄc zrobiĹo siÄ zbyt niebezpiecznie na obserwacjÄ Merry podczas potyczki.
Nie mogli juĹź potem znaleĹşÄ Ĺźadnych grup czy pojedynczych stworzeĹ, ktĂłre wyglÄ
daĹyby na odpowiednie cele, lecz podczas drogi powrotnej ze Starego Miasta w Damuro natknÄli siÄ przypadkiem na parÄ goblinĂłw.
Przechodzili obok siebie, wiÄc spotkanie z miejsca przerodziĹo siÄ w walkÄ wrÄcz. Shihoru i Merry, ktĂłre zazwyczaj walczyĹy na tyĹach, nie miaĹy nawet czasu, by siÄ wycofaÄ.
Jeden z przeciwnikĂłw zrobiĹ wypad na Merry.
Z trudem zĹapaĹa oddech.
– Nie gap siÄ bez sensu w przestrzeĹ⌠– Ranta zatrzymaĹ przeciwnika swoim ciaĹem, powalajÄ
c go na ziemiÄ. – …ty gĹupia dziwko!
– Nie gapiĹam siÄ! – warknÄĹa.
To prawda, wcale nie wyglÄ
daĹo na to, by gapiĹa siÄ w przestrzeĹ.
Drugi ze stworĂłw prĂłbowaĹ skoczyÄ na Shihoru. Merry krzyknÄĹa i od razu zamachnÄĹa siÄ swojÄ
kapĹaĹskÄ
laskÄ
, uderzajÄ
c z caĹej siĹy napastnika. ByĹa to kapĹaĹska umiejÄtnoĹÄ sĹuĹźÄ
ca do samoobrony, RozwaĹka. Manato takĹźe siÄ jej nauczyĹ, wiÄc Haruhiro z ĹatwoĹciÄ
to rozpoznaĹ.
ByĹo jedynie dwĂłch wrogĂłw, wiÄc od poczÄ
tku mieli przewagÄ. Kiedy Haruhiro wpatrywaĹ siÄ w ich plecy, od czasu do czasu zerkaĹ takĹźe na Merry.
Tak wĹaĹnie myĹlaĹem. Ta laska nie jest tylko na pokaz. NauczyĹa siÄ odpowiednich umiejÄtnoĹci do samoobrony. Nie chce ruszaÄ na pierwszÄ
liniÄ, lecz i tak ochroniĹa Shihoru.
Co wiÄcej, kiedy goblin ruszyĹ na Moguzo i walnÄ
Ĺ go z byka w brodÄ, Merry uwaĹźnie siÄ temu przyglÄ
daĹa. Zaraz po tym odwrĂłciĹa siÄ w innym kierunku. Tak jakby pomyĹlaĹa, Wszystko z nim w porzÄ
dku. Nie potrzebuje leczenia.
âJedynie staĹaâ? âNie miaĹa Ĺźadnej motywacjiâ? To wcale nie to. Dziewczyna obserwowaĹa caĹÄ
walkÄ z daleka, oceniajÄ
c, czy ktoĹ nie potrzebuje jej pomocy. JeĹli sytuacja tego wymagaĹa, byĹa zdolna uĹźyÄ swojej broni.
– Um, dziÄkujÄ za wczeĹniej – powiedziaĹa Shihoru do Merry, kiedy podeszĹa do niej po konfrontacji.
– O czym ty mĂłwisz? – OdwrĂłciĹa siÄ od niej.
PrzecieĹź nie musi mĂłwiÄ tego w taki sposĂłb. JeĹli powiedziaĹaby ânie ma sprawyâ, albo chociaĹź siÄ uĹmiechnÄĹa, wtedy wszyscy by jÄ
polubili. To nie powinno byÄ takie trudne. Jestem prawie pewny, Ĺźe to uĹatwiĹoby sprawÄ nam wszystkim, nawet Merry. Dlaczego wiÄc tego nie robi?
Po powrocie do Alterny i sprzedaĹźy caĹego dzisiejszego Ĺupu, zawoĹaĹ do niej: âAch, Merry, poczekaj chwileczkÄ!â. ZauwaĹźyĹ, Ĺźe chce odejĹÄ bez wypowiedzenia nawet jednego sĹowa.
PodrapaĹa siÄ po wĹosach, odwracajÄ
c siÄ do niego, jakby byĹ to dla niej wielki kĹopot.
– CoĹ jeszcze?
Tak jak powiedziaĹem, zachowujesz siÄ strasznie rozmawiajÄ
c o czymkolwiek. Zaczynam myĹleÄ, Ĺźe pragniesz byÄ znienawidzonÄ
. WciÄ
Ĺź jednak jesteĹmy czĹonkami jednej druĹźyny, prawda? Lepiej jest byÄ lubianym, niĹź nienawidzonym. ChciaĹbym mieÄ jaja, Ĺźeby jej to powiedzieÄ, ale nie potrafiÄ. JeĹli zbyt mocno siÄ w to zaangaĹźujÄ, prawdopodobnie ucieknie. PowiedziaĹaby pewnie coĹ w stylu: âMam juĹź dosyÄ! Do widzenia!â i odeszĹa z naszej ekipy.
– Nie powiedziaĹbym, Ĺźeby to byĹo coĹ waĹźnego, ale nie chciaĹabyĹ z nami czegoĹ zjeĹÄ? Później poszlibyĹmy moĹźe do tawerny?
– Nie, dziÄkujÄ.
– …Czemu tak oficjalnie?
Merry odwrĂłciĹa wzrok i spojrzaĹa w dĂłĹ, marszczÄ
c lekko brwi. ByĹa zĹa? WyglÄ
daĹa na trochÄ zawstydzonÄ
.
– …Bez Ĺźadnego wiÄkszego powodu.
– Och, rozumiem. Przepraszam, Ĺźe krytykujÄ ciÄ za coĹ tak nieistotnego.
– Tak naprawdÄ⌠– ZaczÄĹa zaciskaÄ usta, lecz przestaĹa, spuszczajÄ
c gĹowÄ i krÄcÄ
c niÄ
od lewa do prawa. – Do zobaczenia—
Najprawdopodobniej nastÄpnym sĹowem, ktĂłre chciaĹa wymĂłwiÄ, byĹo jutro. Dla Merry, ktĂłra zawsze opuszczaĹa ich bez sĹowa, byĹo to coĹ rzadko spotykanego. Tak naprawdÄ nie rzadko spotykanego, a kompletnie nowego, poniewaĹź to byĹ pierwszy raz, kiedy siÄ w ogĂłle poĹźegnaĹa. KoĹczÄ
c jednak na tych dwĂłch sĹowach odwrĂłciĹa siÄ od Haruhiro i pozostaĹych.
Merry zawsze szybko siÄ ulatnia, lecz sposĂłb w jaki dziĹ odeszĹa byĹ dosyÄ… dziwny. Tak jakby siÄ speszyĹa.
– Rany, cóş za nieprzyjemna kobieta. Serio. – zadrwiĹ Ranta.
– NaprawdÄâŚ? – Moguzo pogĹaskaĹ siÄ po policzku. To byĹo ledwie co dostrzegalne, ale zaczÄĹa rosnÄ
Ä mu broda.
TwĂłj zarost jest naprawdÄ gÄsty, Moguzo.
– Wydaje mi siÄ, Ĺźe dzisiaj zachowywaĹa siÄ trochÄ inaczej.
– Tak, tak, kompletnie inaczej, co nie? – PrzytaknÄĹa Yume. – Trzeba przyznaÄ, Ĺźe MerryĹ byĹa dziĹ nawet troszeczkÄ urocza. Tak przynajmniej wydawaĹo siÄ Yume, no wiecie.
– Nie nazywaj wszystkiego jak leci uroczym, uroczym, lub dla odmiany uroczym. – Ranta spojrzaĹ na niÄ
kÄ
tem oka. – W twoim przypadku âuroczeâ tyczy siÄ tak wielu rzeczy, Ĺźe juĹź nie wiem, co to tak naprawdÄ znaczy.
– Wcale nie musisz tego rozumieÄ. Nie chcÄ, byĹ mnie rozumiaĹ.
– To byĹo tak nie urocze.
Kiedy w koĹcu udaĹo im siÄ uspokoiÄ tÄ dwĂłjkÄ, wyruszyli na poszukiwania heĹmu dla Moguzo. Na rynku znaleĹşli sklep, ktĂłry miaĹ w asortymencie uĹźywane, Ĺźelazne heĹmy. Jeden z nich, zwany barbuta, byĹ stosunkowo tani.
ByĹy one wykuwane z jednego arkusza Ĺźelaza, wiÄc prostota ich wykonania sprawiaĹa, Ĺźe nie naleĹźaĹy do drogich. KsztaĹtem przypominaĹy duĹźy palec ludzkiej stopy, a kiedy miaĹeĹ taki na gĹowie, twoje oczy, nos i usta byĹy widoczne poprzez otwĂłr w ksztaĹcie litery T.
Na pierwszy rzut oka wyglÄ
da tak, jakby mĂłgĹ Ĺatwo spaĹÄ z gĹowy, lecz w Ĺrodku jest owiniÄty skĂłrÄ
, wiÄc powinno byÄ dobrze, pomyĹlaĹ Haruhiro.
Ranta zawziÄcie targowaĹ siÄ o cenÄ, dziÄki czemu udaĹo im siÄ kupiÄ heĹm, ktĂłry nie doĹÄ, Ĺźe Ĺwietnie pasowaĹ na Moguzo, pomimo zadrapaĹ i wygiÄÄ, to jeszcze udaĹo im siÄ zapĹaciÄ za to nie aĹź czterdzieĹci dwa szylingi, a jedynie osiemnaĹcie. Haruhiro daĹ trzy srebrniaki, Yume i Shihoru doĹoĹźyĹy tyle samo, a sam Moguzo musiaĹ wyĹoĹźyÄ dziewiÄÄ monet.
– Cóş, wiÄc wychodzi na to, Ĺźe doĹoĹźyĹem siÄ dwudziestoma czterema szylingami, kumacie?! – powiedziaĹ Ranta, kiedy jedli przy jednym ze stoisk. – Lepiej bÄ
dĹşcie mi wdziÄczni! – WypiÄ
Ĺ pierĹ dumnie do przodu, a dziewczyny jedynie zmarszczyĹy brwi.
Haruhiro takĹźe byĹ zbulwersowany tym zachowaniem, ale jakby nie patrzeÄ, miaĹ racjÄ. Prawdopodobnie nikt z nich, prĂłcz wĹaĹnie Ranty, nie byĹby na tyle bezczelny, by tak zawziÄcie siÄ targowaÄ. DwadzieĹcia cztery szylingi byĹy raczej lekkÄ
przesadÄ
, lecz dziÄki niemu zaoszczÄdzili zapewne jakieĹ dziesiÄÄ monet.
– Masz racjÄ. DziÄki, Ranta – powiedziaĹ powaĹźnie Haruhiro.
– J-jasne – odpowiedziaĹ, mrugajÄ
c zaskoczony, a nastÄpnie spuĹciĹ wzrok. – …T-tak dĹugo, jak to rozumiecie. To moja, jakby to powiedzieÄ, zaleta? Moja wartoĹÄ? Prawdziwa wartoĹÄ? CoĹ w tym stylu. Zawsze mnÄ
gardziliĹcie, wiÄc weĹşcie to sobie do serca, tak na przyszĹoĹÄ. MĂłwiÄ serio. BĹagam, byĹcie to sobie zapamiÄtali. Cóş, nie, nie bÄdÄ bĹagaĹâŚ
Po zjedzeniu mieli rozejrzeÄ siÄ za zbrojÄ
, lecz byĹo na to juĹź zbyt późno, wiÄc poszli do tawerny. Nie wyglÄ
daĹo na to, by Merry byĹa na miejscu. Haruhiro jÄ
zaprosiĹ, wiÄc moĹźe wĹaĹnie przez to siÄ nie pojawiĹa.
– W tej kobiecie naprawdÄ nie ma Ĺźadnego uroku. Jest nawet gorsza od Yume – mamrotaĹ Ranta. WyglÄ
daĹ na rozgoryczonego po tym, Ĺźe nie podziÄkowaĹa mu nawet za uratowanie skĂłry. – No wiecie, nie potrafi nawet powiedzieÄ âczeĹÄâ, âdziÄkiâ, czy âprzepraszamâ. Jest beznadziejna. Jedynie dobrze wyglÄ
da. Jest Ĺadna. A nawet piÄkna. Cóş, nie umywa siÄ jednak do tej elfki z druĹźyny Somy.
– A-ale⌠– zajÄ
kaĹ siÄ Moguzo. WciÄ
Ĺź miaĹ na sobie swĂłj niedawno zakupiony heĹm. WyglÄ
daĹo na to, Ĺźe go polubiĹ.
Nie bÄdzie mu Ĺatwo w nim piÄ, pomyĹlaĹ Haruhiro.
– WczeĹniej, kiedy mnie leczyĹa, panna Merry powiedziaĹa do mnie âprzepraszamâ..
– Cooooo? Nie kĹam mi tutaj. Tak jakby to mogĹo przejĹÄ jej przez usta.
– T-to prawda. Wtedy, kiedy oberwaĹem w gĹowÄ. DĹoĹ panny Merry dotknÄĹa rany i jÄknÄ
Ĺem z bĂłlu, wiÄc powiedziaĹa âprzepraszamâ.
– Tak, pamiÄtam. – Haruhiro przywoĹaĹ sobie ten obraz w gĹowie. Nie byĹ w stanie jej usĹyszeÄ, ale zdecydowanie powiedziaĹa wtedy coĹ do Moguzo. – Rozumiem, wiÄc to byĹy przeprosiny.
– A mnie obroniĹa. – PrzytaknÄĹa Shihoru. – CiÄĹźko siÄ do niej zbliĹźyÄ, ale nie sÄ
dzÄ, by byĹa okropna czy bez serca. Nie jest takÄ
osobÄ
.
– MerryĹ jest prawdziwÄ
ĹlicznotkÄ
– dodaĹa Yume.
– ObserwowaĹem jÄ
dzisiaj uwaĹźnie – powiedziaĹ Haruhiro – i zauwaĹźyĹem, Ĺźe…
OpisaĹ im wszystko, co dostrzegĹ w trakcie walki. Merry pracowaĹa ciÄĹźko, by wypeĹniÄ swojÄ
rolÄ w stu procentach, choÄ na swĂłj wĹasny sposĂłb. Po prostu nie mĂłwiĹa im, co myĹli, nie zwracaĹa siÄ do nich zbyt miĹo, a takĹźe miaĹa problem z nastawieniem. To wĹaĹnie dlatego Ĺşle jÄ
zrozumieli.
– …To tylko przypuszczenia, ale jeĹli dobrze zrozumiemy metody dziaĹania Merry, bÄdziemy mogli wiÄcej czerpaÄ ze wspĂłĹpracy z niÄ
. WciÄ
Ĺź jednak nie wiem, czy to wystarczy.
– Co w tym zĹego? – Ranta wyĹźĹopaĹ trochÄ piwa, a potem prychnÄ
Ĺ szyderczo. – JeĹli ta kobieta wykonuje swojÄ
robotÄ, tak jak mĂłwisz, to nie widzÄ Ĺźadnego problemu. Jednak nie jestem przekonany, Ĺźe robi to, co do niej naleĹźy.
– JeĹli tak to odbierasz, to juĹź mamy tutaj problem.
– NaprawdÄ to, co ja sÄ
dzÄ, ma dla was jakiekolwiek znaczenie? PrzecieĹź zawsze mnie ignorujecie, prawda?
– Nie dÄ
saj siÄ.
– Wcale siÄ nie dÄ
sam. To fakty. Ta dziwka jest odludkiem w naszej druĹźynie, ale ze mnÄ
jest tak samo, co nie?
NaprawdÄ Ranta czuĹ siÄ w taki sposĂłb? Nigdy by tego nie zauwaĹźyĹ. To nie tyczyĹo siÄ tylko Merry. Haruhiro nie zwracaĹ takĹźe uwagi na RantÄ. Czy to sprowadzaĹo siÄ wĹaĹnie do tego?
Teraz jak o tym pomyĹlÄ, on takĹźe jest czĹowiekiem. JeĹli traktowali go Ĺşle, to naturalnym jest, Ĺźe bÄdzie miaĹ coĹ przeciwko.
Jednak w tym przypadku, moĹźe powinien zrobiÄ coĹ z tym, jak mĂłwi i siÄ zachowuje. WyglÄ
daĹo to tak, Ĺźe otrzymywaĹ to, na co zasĹuguje. Ale nawet jeĹli powiesz komuĹ, by zmieniĹ swĂłj charakter, nie jest to rzecz, ktĂłrÄ
moĹźna ot tak po prostu naprawiÄ.
Nawet teraz Ranta ma jakieĹ dobre strony. Z pewnoĹciÄ
znajdzie siÄ chociaĹź jedna.
– Moja wina. – Haruhiro schyliĹ gĹowÄ. – Przepraszam, Ranta. NastÄpnym razem bÄdÄ bardziej ostroĹźny.
– J-jasne! L-lepiej, ĹźebyĹ byĹ bardziej ostroĹźny, kretynie!
– âŚâKretynaâ mogĹeĹ sobie odpuĹciÄ.
– Co jest zĹego w nazywaniu kretyna âkretynemâ, kretynie?
– ChĹopie⌠– Haruhiro podrapaĹ siÄ po szyi. W tym momencie nie mĂłgĹ siÄ nawet zezĹoĹciÄ.
Czy on jest dzieckiem? Tak, z pewnoĹciÄ
takim byĹ. MoĹźe lepiej nie zwracaÄ uwagi na jego kaĹźdÄ
prowokacjÄ, a po prostu odpuszczaÄ. Jak sobie o tym przypomnÄ, to Manato radziĹ sobie z nim wĹaĹnie w taki sposĂłb.
Kiedy tak westchnÄ
Ĺ i rozejrzaĹ siÄ dookoĹa, zauwaĹźyĹ pĹaszcz Oriona. To byĹ Shinohara. WchodziĹ wĹaĹnie schodami na piÄtro.
– Ach, idÄ przywitaÄ siÄ z panem ShinoharÄ
– powiedziaĹ.
– Coooo? Niech zgadnÄ, prĂłbujesz dostaÄ siÄ do Oriona bez nas, prawda?! Nie pozwolÄ ci na to! IdÄ z tobÄ
! – zaĹźÄ
daĹ Ranta.
– …Cóş, nie o to chodzi. Wcale nie mam zamiaru tego zrobiÄ, ale spoko, moĹźesz iĹÄ ze mnÄ
.
– W-wiÄc ja teĹź.
– JeĹli idziecie wszyscy, Yume teĹź pĂłjdzie.
– Co⌠C-cóş, ja teş⌠CzuĹabym siÄ dziwnie, gdybym miaĹa zostaÄ tutaj samaâŚ
Haruhiro miaĹ wÄ
tpliwoĹci, czy powinni robiÄ to w ten sposĂłb, ale caĹa piÄ
tka ruszyĹa razem schodami. Shinohara zauwaĹźyĹ ich jeszcze przed tym, nim Haruhiro zdÄ
ĹźyĹ go zawoĹaÄ. WstaĹ z miejsca.
– Witaj, panie Haruhiro. KopÄ lat. Czy to twoi towarzysze?
ĹaĹ. SpotkaĹem go tylko raz, a jednak mnie pamiÄta. To jest na swĂłj sposĂłb niesamowite. ChwileczkÄ, prawie kaĹźdy siedzÄ
cy obok niego jest czĹonkiem Oriona. Jest ich chyba ponad dwudziestka⌠nie, nawet trzydziestka. WiÄkszoĹÄ z nich to faceci, moĹźe jedna trzecia to kobiety, a do tego wszyscy noszÄ
pĹaszcze z symbolem druĹźyny.
– N-no tak⌠D-dobrze ciÄ widzieÄâŚ
– ChodĹşcie za mnÄ
. …Hayashi, dasz radÄ znaleĹşÄ dla nich jakieĹ miejsca?
– OczywiĹcie, panie Shinoharo. – KrĂłtkowĹosy, skoĹnooki mÄĹźczyzna o imieniu Hayashi, przyniĂłsĹ kilka stolikĂłw i krzeseĹ stojÄ
cych w pobliĹźu.
– PrzysiÄ
dĹşcie siÄ – oznajmiĹ Shinohara. UsiadĹ na jednym z siedzeĹ, ktĂłre przyniĂłsĹ Hayashi, a Haruhiro i pozostali zrobili to samo.
CzĹonkowie Oriona nie zwrĂłcili nawet na nich uwagi; po prostu kontynuowali cichÄ
rozmowÄ miÄdzy sobÄ
.
Oni takĹźe sÄ
dobrze wychowani i bardzo sympatyczni, pomyĹlaĹ Haruhiro.
Pomimo tego, Ĺźe jeszcze niczego nie zamĂłwili, dostarczono im napoje. Nie wspominajÄ
c o Moguzo, Yume i Shihoru— nawet Ranta byĹ cichy i potulny jak owieczka.
Orion jest zdumiewajÄ
cy, pomyĹlaĹ Haruhiro.
– Cóş, jak leci, panie Haruhiro? Nie wyglÄ
da na to, byĹcie kupili juĹź swoje odznaki, ale przyzwyczailiĹcie siÄ juĹź do nowego stylu Ĺźycia?
– Co? SkÄ
d wiesz, Ĺźe nie mamy jeszcze odznak?
– Zawsze interesujÄ siÄ tym, jak radzÄ
sobie nowi rekruci. CaĹy czas przesiadujecie w Starym MieĹcie w Damuro, prawda? WyglÄ
da na to, Ĺźe za waszymi plecami niektĂłrzy zaczÄli nazywaÄ was Pogromcami GoblinĂłw.
– Achh⌠CaĹy ten czas braliĹmy za cel jedynie gobliny, wiÄc ma to sens.
Shinohara wstrzymaĹ siÄ na chwilÄ i wyprostowaĹ siÄ.
– To, co zdarzyĹo siÄ waszemu towarzyszowi byĹo niefortunne.
– …To prawda. – Haruhiro spuĹciĹ wzrok na stĂłĹ, ĹciskajÄ
c swoje dĹonie. Wie nawet o tym. MoĹźe po prostu tak to dziaĹa.
PoczÄ
tkowo Alterna wydawaĹa siÄ dla niego ogromna, lecz w istocie nie byĹa wcale taka duĹźa, po prostu wszystko byĹo w niej ciasno ubite. Ĺwiat, ktĂłry byĹ zajÄty przez ochotnikĂłw, byĹ jeszcze mniejszÄ
czÄĹciÄ
tego wszystkiego. JeĹli nie doĹoĹźÄ
wszelkich staraĹ, by coĹ ukryÄ, plotki na kaĹźdy temat rozniosÄ
siÄ w oka mgnieniu. Powinienem o tym pamiÄtaÄ na przyszĹoĹÄ.
– …TeĹź byĹem bardzo rozczarowany – powiedziaĹ Haruhiro. – ByĹ Ĺwietnym goĹciem.
– ByÄ moĹźe bÄdzie to zarozumiaĹe z mojej strony, ale wiem jak to jest straciÄ towarzysza – wyznaĹ Shinohara. – TakĹźe tego doĹwiadczyĹem.
– …Rozumiem. ToâŚ
– ProszÄ, nigdy nie zapominajcie tego bĂłlu – dodaĹ, patrzÄ
c na niego i pozostaĹych. Jego oczy byĹy spokojne, lecz przepeĹnione gĹÄbokim Ĺźalem. – Nawet jeĹli bÄdziecie nieĹÄ ten bĂłl ze sobÄ
, nie przeszkodzi wam to w brniÄciu do przodu. ChcÄ, ĹźebyĹcie wyryli to sobie w sercach. ChcÄ teĹź, byĹcie docenili towarzyszy, ktĂłrych teraz posiadacie. Doceniajcie czas, ktĂłry z nimi spÄdzacie, poniewaĹź kiedy minie, nigdy juĹź nie powrĂłci. Bez wÄ
tpienia bÄdziecie czegoĹ ĹźaĹowaÄ, ale proszÄ, pracujcie ciÄĹźko, by takich rzeczy byĹo jak najmniej.
Kiedy sĹuchaĹ Shinohary, Haruhiro nieĹwiadomie dotknÄ
Ĺ swojej piersi rÄkÄ
. DoceĹ towarzyszy, ktĂłrych teraz posiadasz.
JeĹli tylko zrobiĹby wiÄcej, by doceniÄ Manato, gdy ten jeszcze ĹźyĹ. JeĹli tylko zrobiĹby wiÄcej, by go zrozumieÄ. Jednak teraz juĹź nie byĹo to moĹźliwe. Tym bardziej powinien doceniaÄ czas, ktĂłry spÄdza teraz ze swoimi towarzyszami. Ĺťeby niczego potem nie ĹźaĹowaÄ.
Nikt nie wie, kiedy sam mogÄ umrzeÄ.
Tak samo byĹo z Moguzo, RantÄ
, Yume, Shihoru, czy nawet Merry. Nie chciaĹ byÄ pozostawiony z myĹlÄ
, Ĺźe powinien zrobiÄ to czy tamto inaczej, kiedy znowu ktoĹ umrze. Nie chcÄ, by ktokolwiek z nas miaĹ takie myĹli.
– Panie Shinohara, chciaĹbym siÄ poradziÄ w pewnej sprawie.
– Cóş to moĹźe byÄ? Mam nadziejÄ, Ĺźe bÄdÄ w stanie pomĂłc.
– Chodzi o Merry. Wczoraj podszedĹeĹ do niej i z niÄ
rozmawiaĹeĹ, prawda? Pewnie wiesz teĹź, Ĺźe jest teraz w naszej druĹźynie?
– Tak. CoĹ z niÄ
nie tak?
– ChciaĹbym, byĹ nam opowiedziaĹ. O Merry. Wszystko co wiesz. ByÄ moĹźe przychodzÄ do zĹej osoby, ale nie sÄ
dzÄ, by powiedziaĹa nam cokolwiek sama, nawet jeĹli chcielibyĹmy jÄ
do tego zmusiÄ.
Shinohara stuknÄ
Ĺ swoim palcem wskazujÄ
cym w stolik.
– …MyĹlÄ, Ĺźe lepiej bÄdzie jak zwrĂłcicie siÄ z tym do Hayashiego. W koĹcu to on kiedyĹ byĹ z niÄ
w jednej druĹźynie.
– CoâŚ? – Haruhiro zerknÄ
Ĺ na stolik obok, gdzie Hayashi odstawiaĹ wĹaĹnie swĂłj kielich. ZauwaĹźyĹ on spojrzenie chĹopaka i milczÄ
co siÄ skĹoniĹ.